[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pan Gash zniknął.- A teraz, Palmer - rzekł Clapley - może zacząłbyś od rozdziału pierwszego.Wobec tego Stoat opowiedział mu całą historię.Gdy skończył, Clapley odchylił się do tyłu i skrzyżowałramiona na piersi.- Widzisz, właśnie dlatego nigdy nie będę miał dzieciaków - oświadczył.- Nigdy! Ponieważ cały tenświat jest chory i zboczony.A ten numer z uchem jest jedną z najbardziej pieprzonych, chorych rzeczy,jakie w życiu słyszałem.- Tak - powiedział Stoat bez szczególnego entuzjazmu.W ustach wciąż jeszcze czuł łaskotanie szczuraClapleya.A Robert wciąż wygłaszał swoją tyradę:- Ukraść i okaleczyć czyjegoś psa.Jezu Chryste, to musi być jakiś chory fiutas.Nie masz pojęcia, kto totaki?- Nie, Bob,- Ani gdzie jest?- Nie.- A co z twoją żoną?- Spotkała się z nim.Ją również porwał - wyjaśnił Stoat.- Ale wypuścił.Robert Clapley zmarszczył brwi.- Jestem ciekaw, czemu to zrobił.To znaczy, czemu ją wypuścił.- Nie mam pojęcia - Stoat był wykończony.Pragnął jedynie, żeby ten świr wyniósł się z jego domu.- Czy miałbyś coś przeciwko temu, żebym porozmawiał z panią Stoat?- Nie ma jej teraz w domu.- W takim razie kiedykolwiek.- Po co? - zapytał Stoat.- %7łeby dowiedzieć się możliwie jak najwięcej o tym szurniętym psim porywaczu.%7łebym wiedział, z kimbędę miał do czynienia.- Kiedy będziesz miał do czynienia?- Gdy wyślę do niego pana Gasha, Palmer.Nie bądz taki tępy. Clapley uśmiechnął się chłodno ipostukał kostkami palców o blat stołu.- Gdy wyślę pana Gasha, żeby znalazł tego porąbanegoskurwiela i zabił go.Stoat kiwnął głową, jakby uważał, że plan jest nie tylko logiczny, ale również zupełnie rutynowy - zrobiłbywszystko, żeby tylko zadowolić Cla-pleya i przyspieszyć jego wyjście.Kiedy Clapley sobie pójdzie, onbędzie mógł się wreszcie upić.Czuł się tak wstrząśnięty i oklapnięty, że z trudem powstrzymywał się, bynie uciec z domu i nie pobiec przed siebie na złamanie karku.Chryste, ten człowiek mówi teraz omorderstwie.- Nauczyłem się jednego o świecie - perorował dalej Clapley.- Mianowicie tego, że tacy popaprańcynigdy się nie odczepią.Mówią, że to zrobią, ale nic z tego.Załóżmy, że Dick zawetuje mój most, a tenperwersyjny dręczyciel zwierząt rzeczywiście uwolni twojego psa albo to, co z niego zostało.Jakmyślisz, co się stanie, gdy tylko przekona się, że i tak będziemy budowali most?- OK, widzę w czym rzecz - powiedział Stoat.- Pewnie wykręci jakiś kolejny porąbany numer.- Pewnie tak.- Nie tylko dla mnie niewygodny, ale również bardzo kosztowny.- Nie mówiąc o tym, że wredny - dodał Stoat.- Tak więc jedyną rozsądną rzeczą, jaką można zrobić, Palmer, jest załatwić fiuta.Tak to określaliśmy wstarych dobrych czasach.- Powiedziałeś to gubernatorowi?- Oczywiście.Zaproponował, że mi pożyczy swojego mac-10 Robert Clapley ze zniecierpliwieniembębnił palcami po stole.- Co się, u diabła, z tobą dzieje? Nie, nie mówiłem gubernatorowi.Clapley poinformował Stoata, że sam w głębi duszy również kocha psy.Aby ocalić labradora i dać panuGashowi czas na namierzenie szalonego porywacza, jest gotów wziąć udział w przekręcie zgubernatorskim weto.- Ale nie będę za własne, ciężko zarobione pieniądze budował żadnej podstawówki na WyspieBurzyków.Oznajmiłem o tym naszemu przyjacielowi, gubernatorowi Dickowi wprost, a on powiedział,żeby się nie przejmować.W sprawie szkoły wszystko robimy tylko na pokaz, a kiedy most już stanie, niktnie będzie pamiętał, żeby to sprawdzić.- Gubernator ma rację - przytaknął Stoat.- Zapomną o tym.- A więc wyjaśniliśmy sobie nasz mały problem.Nie martwię się tym - oznajmił Clapley - ale mnierozczarowałeś, Palmer.Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłem, po polowaniu na gołębie, dupencjachza friko i tak dalej.- Masz rację, Bob, powinienem od razu powiedzieć ci o wszystkim.- Och, rozczarowałeś mnie już dlatego, że to przemilczałeś.Ale przede wszystkim i najbardziej dlatego,że usiłowałeś mnie naciąć.a na to trzeba mieć jaja z kryptonu! Nie tylko zwaliłeś winę za weto naTęczowego Williego, ale chciałeś również dla własnej korzyści posłużyć się nieszczęściem swojego psa- a moim zdaniem jest to najpaskudniejsza rzecz, jaką można sobie wyobrazić.- Przepraszam - powiedział żałośnie Stoat.Powinien był przygotować sobie plan awaryjny.Powinienbył się domyśleć, że ten narwaniec Clapley może bezpośrednio skontaktować się z gubernatorem, aDick Artemus zignoruje polecenia Stoata i odbierze telefon Clapleya.Zrobił to, ponieważ Bob jestjednym z głównych sponsorów kampanii, a Dick jest tłustą, usłużną glizdą.- Przypuszczałem, że wszystko to gówno prawda, dopóki nie zobaczyłem ucha - Clapley uroczystymgestem wskazał zamrażarkę. Myślałem sobie: Do diabła, Palmer musiał wydumać tę niesamowitąhecę z psim uchem.Uznałem to za nawalankę za pięćdziesiąt tysięcy zielonych.Ale nie wymyśliłeśtego.- Obawiam się, że nie.- A to pogarsza sytuację.Pogarsza ją dla ciebie - powiedział Clapley.- Bo jesteś najgorszym znajgorszych na świecie gówniarzy, prawda?Stoat siedział zgarbiony, patrząc tępo przed siebie.- Czego chcesz ode mnie, Bob?- Zabawy wartej pięćdziesiąt kawałków - odparł bez chwili wahania Clapley.- Zacznijmy od tegogeparda na ścianie.Pamiętam, że mi mówiłeś o miejscu, w którym mógłbym zastrzelić takiego samego.Gdzieś tutaj, na Florydzie, żebym nie musiał latać do jakiegoś Dupotłuko w Afryce czy gdzie indziej.- Owszem.Plantacja nazywa się Dzika Sawanna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]