[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawlekli ich za murek oddzielającypola od szosy i zostawili ich tam skutych kajdankami.84Kathleen zerwała się z ziemi i wycierała twarz z farby.— Dobrze, na Oscara zarobiłaś — stwierdził Ryan.Pobiegł na tył ciężarówki i otworzył drzwi.W komorzepiętrzyły się kontenery.— Chcesz je teraz przeglądać? — zawołał Keogh.— Też masz pomysły! — odkrzyknął Ryan, obszedłciężarówkę, podniósł torbę z bronią i wsunął ją do kabiny.— No, Martin, wynośmy się stąd do wszystkich diabłów.Keogh złożył AK i ukrył go pod skórzaną kurtką.— Chodź, dziewczyno — powiedział do Kathleen.Przerzucił nogę przez siedzenie motocykla, a Kathleenwskoczyła mu za plecy i mocno objęła go w pasie.Kiedyodjechali, Ryan uruchomił silnik chłodni i ruszył, zostawiając za sobą syczącą w strugach deszczu płonącą furgonetkę oraz trzech mężczyzn odzyskujących powoliprzytomność za murkiem.Minęło dobre pół godziny, zanimobok miejsca napadu przejeżdżał swym kombi miejscowyfarmer.Gdy Keogh i Kathleen dotarli montesą do Marsh Endi skręcili w drogę prowadzącą do przystani, z „Irish Rose"spuszczono już rampę wjazdową, a pod sterówką czekaliTully, Dolan i Fox.Keogh wjechał motocyklem na barkęi zaparkował maszynę z boku pokładu.Kathleen ześlizgnęłasię z siodełka pierwsza, po niej zsiadł z motoru Keogh.W jednej sekundzie wyciągnął spod kurtki AK i rozłożyłkolbę.— To niepotrzebne — odezwał się pojednawczo Tully.— I jak, udało się?— Jak marzenie.— A więc gdzie samochód? Musimy się stąd jak najszybciej wynosić.Maszyny pracują, a człowiek czeka przy sterze.— Spokojnie — odparł Keogh.— Zaraz się tu pojawi.Idź jeszcze raz sprawdź, czy rzeczywiście wszystko jestzapięte na ostatni guzik.Tully bardzo niechętnie się oddalił.Keogh przesłałKathleen uśmiech i zapalił papierosa.— Udało się, Kate, udało się.85Dziewczyna była straszliwie przejęta.— Wiem, wiem, Martin.Ale gdzie się podziewa stryjMichael?— Przyjedzie, dziewczyno miła, przyjedzie.Ciężarówkanie jest tak hyża jak montesa.Ale minęło jeszcze dwadzieścia dręczących minut,zanim z mgły wynurzył się zielono-biały samochód dostawczy, przebył przystań i wjechał na pokład barki.Zapiszczały hamulce, ciężarówka zatrzymała się i z kabinywyskoczył Ryan.— Myślałem, że już po mnie.Ten przeklęty silnik niechciał zapalić.Dolan i Bert Fox gorączkowo mocowali klamrami dopokładu wielkie koła samochodu.— Co się stało? — zapytała Kathleen.— Ten samochód ma automatyczne ssanie.Coś sięzatkało.Podejrzewam, że w wyniku eksplozji granatu.Alejakoś sobie poradziłem.— Na rany Chrystusa, czy możemy już odpływać? —zawołał stojący na mostku Tully.— W każdej chwili — odkrzyknął Ryan i machnął ręką.„Irish Rose" odbiła od przystani i zostawiając za sobąląd, popłynęła zatoczką na otwarte morze.Szybko zniknęławe mgle.— Plan wypalił bez zarzutu — odezwał się Ryan.— O tak, bez zarzutu — potwierdził Keogh i poczęstował go papierosem.— Pozostał nam do rozwiązania jeszcze jeden problem.— Jaki? — zapytał Ryan, odpalając papierosa od podanej przez Martina zapalniczki.— Kiedy dokładnie, jeszcze przed dotarciem do Kilalli,zamierzają na nas uderzyć.— Cóż, najlepiej będzie, jak od razu zrobimy na nichodpowiednie wrażenie — odparł Ryan.— Wyciągnij swegoAK, a ja wyciągnę swego.Niech wiedzą, że cały czasjesteśmy czujni i uzbrojeni po zęby.— Ja też mam colta w kieszeni — wtrąciła Kathleen.— Na Boga, ty trzymaj się od wszystkiego jak najdalej.Zostaw to mnie i Martinowi.86Wsunął się do kabiny ciężarówki, otworzył torbę i wyjąłAK.Zeskoczył na pokład i z opartym kolbą o udokarabinem podszedł do relingu.Po obu stronach rufyzamocowano na żurawikach po dwie łodzie, a na rufiebarki spoczywała żółta pneumatyczna tratwa ratunkowaz zamontowanym za burtą silnikiem.— Wielce przydatna do nielegalnych wypadów na ląd —zauważył Ryan.— Silnik wygląda bardzo dobrze — odparł Keogh.—Prawie nowy.— O ile znam Tully'ego, to go ukradł.— Co teraz? — zmienił temat Keogh.— Dajmy Tully'emu trochę czasu.Niech na razie zajmiesię barką.Kiedy wypłyniemy już kilka mil w morze,weźmiemy go na dywanik.Zerknął w stronę sterówki.W oknie stał kapitan i spoglądał w ich stronę.Ryan pomachał mu przyjaźnie ręką i uśmiechnął się szeroko.W sterówce przy kole ponownie dyżur pełnił Muller.Tully siedział przy stole nakresowym, obok niego stałDolan.Grant i Fox przebywali w maszynowni.— Widziałeś, co mają? — zapytał Dolan.— Tak.AK.— Mogą nas nimi poszatkować jak kapustę.— Wiem.Musimy ich przechytrzyć.Ukryj swoją brońw szufladzie z mapami.Muller nich zrobi to samo.Późniejidź do Foxa i Granta.Niech swoje pistolety ukryjąw maszynowni.Ja będę miał pistolet w kieszeni.— Nie rozumiem.— Posłuchaj, to oczywiste.Chwilowo dają nam spokój, żebyśmy wyprowadzili barkę w morze.Później pojawią się tu tak uzbrojeni, że nawet nie będziemy moglibeknąć.Oczywiście zrewidują nas, ale nic nie znajdą.— Z wyjątkiem twojej broni.— Właśnie.Ryan pomyśli, że to całe nasze uzbrojenie.— Gdy Dolan w dalszym ciągu spoglądał na Tully'ego z powątpiewaniem, kapitan bezceremonialnie wypchnął8 7go ze sterówki.— No, ruszaj się.Ja muszę wyznaczyć kurs.Dolan wyszedł i wtedy odezwał się swym ciężkim,zawiesistym akcentem Muller:— No to jak, ciągle płyniemy do Kilalli?— Cóż, nie możemy tak od razu skręcić na południe.Ryan nie jest głupcem.Na razie płyńmy prosto do wybrzeżyhrabstwa Down i zobaczymy, co się wydarzy.— Z karabinami, jakie posiadają, nie mamy z nimi szans.— Zanadto się wszystkim przejmujesz — odparł Tul-ly.— Musi się udać.W taki czy w inny sposób odbierzemyim ten samochód.Obiecuję.Ryan odczekał godzinę, zanim wykonał kolejne posunięcie.— W porządku — powiedział
[ Pobierz całość w formacie PDF ]