[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyjdzie z tego.Nie znalazłem żadnej odpowiedzi, więc wymamrotałem kilka życzliwych pustychsylab i usiadłem.I choć bardzo cierpliwie czekałem przez dwie i pół godziny, Deb niewyskoczyła z łóżka i nie zaczęła ćwiczyć aerobiku; nie powtórzyła nawet swojej sztuczki zotwieraniem oczu i wypowiadaniem imienia Chutsky'ego, więc nie podzielając jegoniewzruszonej wiary, w końcu powlokłem się do domu.Kiedy następnego ranka przyszedłem do pracy, byłem zdeterminowany, żeby od razuwziąć się do roboty i wyszperać jak najwięcej informacji o Donceviciu i jego tajemniczymwspólniku.Ledwie jednak zdążyłem postawić na biurku kubek kawy, nawiedził mnie DuchZwiąt Wyjątkowo Nieudanych w osobie Israela Salguero z wydziału wewnętrznego.Wsunąłsię cicho do środka i bez słowa usiadł na składanym krześle naprzeciwko mnie.W jegokocich ruchach czuło się grozbę, która pewnie wzbudziłaby moje uznanie, gdybym nie był jejadresatem.Przez chwilę patrzyłem na niego, a on na mnie, aż w końcu skinął głową izakomunikował:- Znałem twojego ojca.Pokiwałem głową i podejmując wielkie ryzyko, napiłem się kawy - na wszelkiwypadek nie odrywałem jednak oczu od Salguero.- Był dobrym gliną i dobrym człowiekiem - ciągnął.Mówił tak cicho, jak cicho sięporuszał, z lekkim akcentem charakterystycznym dla wielu Amerykanów kubańskiegopochodzenia z jego pokolenia.Rzeczywiście, znał Harry'ego bardzo dobrze, a Harry wysokogo cenił.Ale to było dawno temu, a dziś Salguero był budzącym powszechny szacunek i lękporucznikiem wydziału wewnętrznego i gdyby miał zainteresować się mną albo Deborą, niewróżyłoby to nic dobrego.Dlatego też w przekonaniu, że najlepiej będzie przeczekać i dać mu przejść dokonkretów, jeśli takie istniały, wziąłem następny łyk kawy.Nie była tak smaczna jak przedwizytą Salguero.- Chciałbym wyjaśnić tę sprawę najszybciej jak się da - powiedział.- Jestem pewien,że ani ty, ani twoja siostra nie macie się czego obawiać.- Oczywiście, że nie - odparłem, ciekaw, dlaczego nie poczułem się ani trochępewniej; może dlatego, że naczelną zasadą rządzącą moim życiem było nie rzucać się w oczy,i myśl, że miałby w nim szperać doświadczony śledczy, nieszczególnie mnie podniosła naduchu.- Gdybyś kiedyś chciał mi coś powiedzieć, drzwi mojego gabinetu są zawsze otwarte -zapewnił.- Dziękuję bardzo - odrzekłem i ponieważ nie przychodziło mi do głowy nic innego,nic już nie powiedziałem.Salguero chwilę mi się przyglądał, po czym skinął głową i jednympłynnym ruchem wstał z krzesła, i wyśliznął się za drzwi, a ja, ledwie zostałem sam, zacząłemsię zastanawiać, w jak duże tarapaty wpadli Morganowie.Dopiero po kilku minutach iwypiciu całej kawy zdołałem wykasować jego wizytę ze swojej pamięci i skupić się nakomputerze.A kiedy to się udało, czekała mnie przemiła niespodzianka.Zanim wziąłem się do pracy, odruchowo zajrzałem do skrzynki e - mailowej.Byłytam dwie notatki służbowe wymagające natychmiastowego zignorowania, reklama obiecującawydłużenie mi czegoś o kilkanaście centymetrów i e - mail bez tytułu, który już miałemskasować, kiedy dostrzegłem adres nadawcy:bweiss@aol.comTo zły znak, ale nie od razu skojarzyłem nazwisko.Dosłownie trzymałem już palec namyszy z zamiarem pozbycia się wiadomości, kiedy coś zaskoczyło mi w głowie iznieruchomiałem.Bweiss.To brzmiało jakby znajomo.Pewnie nadawcą był Weiss, inicjał imienia B ,jak to zwykle bywa w adresach e - mailowych.To miałoby sens.A gdyby B oznaczało Brandon , miałoby to jeszcze więcej sensu.Bowiem było to imię osoby, którą właśniezamierzałem sprawdzić.Jak miło z jego strony, że pierwszy się ze mną skontaktował.Otworzyłem e - mail od Weissa z większym niż zwykle zainteresowaniem, ogromniezaintrygowany, co też chciał mi przekazać.Jednak ku mojemu głębokiemu rozczarowaniu,wyglądało na to, że nic.Był tam tylko link do strony internetowej, podkreślony, wypisanyniebieskimi literami, tkwiący na środku strony bez żadnego komentarza.http://www.youtube.com/watch?v=991rj?42nA to ciekawostka.Brandon chciał pokazać mi filmik.Tylko jaki? Teledysk ulubionegozespołu? Zmontowane fragmenty ulubionego serialu? A może podobne obrazki, jakiepodesłał Izbie Turystycznej? No, to byłoby bardzo ładnie z jego strony.Dlatego też, czując przyjemne ciepło rozlewające się w miejscu, gdzie powinienemmieć serce, kliknąłem link i czekałem niecierpliwie, aż strona się otworzy.Wreszcie pokazałosię małe okienko i włączyłem film
[ Pobierz całość w formacie PDF ]