[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.*Gdy Stella w końcu zrzuciła swoją hiszpańską chustę, poprosiła pana Trevora, żebynauczył ją prowadzić samochód.Dżip Nicholasa stał bezczynnie przez wiele tygodni, jakniemy wyrzut jego nagłego zniknięcia i przykry dowód na to, że przedmioty są trwalsze odludzi, ale pewnego dnia Stella dostrzegła go i wezwała sąsiada.Akumulator był rozładowany,rozrusznik zatarty, wydawało się już, że maszyna pozostanie martwą rzezbą, ale pan Trevornachylił się nad jej wnętrznościami, pomajstrował i ponaprawiał.Gdy Stella usiadła zakierownicą i wcisnęła pedał gazu, a silnik zakotłował się i ożył z klekotem, Horatio zerwał sięradośnie na równe łapy, myśląc, że to Nicholas wrócił.Perdita widziała, jak pędzi zzachałupki, żeby przywitać jej ojca.Obiegł samochód kilka razy, węsząc przy ziemi; wyglądałna zdezorientowanego, energiczny ogon machał coraz słabiej.Perdita widziała już wcześniej,jak Horatio szukał Mary - ze smutkiem wiercąc się w kółko na jej dawnym posłaniu, leżącpod zbiornikiem na wodę, gdzie ona lubiła siedzieć i czytać - ale uświadomiła sobie teraz, żetęsknił też za Nicholasem.Nie było żadnego wycia ani psich awantur; podobnie jak Perditapies popadł zdezorientowany w milczący smutek.Perdita wybiegła z domu, żeby porwaćswego psa w objęcia.Usiedli na ziemi i patrzyli, jak Stella, siedząc zdecydowanie na dawnymmiejscu Nicholasa, spogląda znad kierownicy i słucha objaśnień pana Trevora, do czego służąposzczególne pedały.Gdy pierwszy raz pojechały do Broome na zakupy, Perdita była podekscytowana.Uwielbiała jezdzić do miasta, a poza tym miała nadzieję, że dowie się, co z Mary.Stellapoczątkowo prowadziła powoli, testując każdą fałdę na drodze, każdy odcinek żwiru izagłębienia terenu wypełnione piaskiem, ale gdy dojechały na miejsce, zarówno ona, jak iPerdita odczuły ulgę.Zamówiły pokój na jedną noc w hotelu Continental, który, copokrzepiło Perditę, nic się nie zmienił.Dostały wspólny pokój, bardzo podobny do tego, w którym Perdita spała kiedyś.Miałten sam cienisty chłód i atmosferę spokoju.Dwa jednoosobowe łóżka były wysokie iporządnie zasłane, a nad nimi rozpięto moskitiery w kształcie stożków.Zciany miały kolorbladozielony.Nie wisiały na nich żadne zdjęcia z wojny.Zwiatło słoneczne padało pasiastona ścianę przez cyklonoodporne okiennice.W pokoju było światło elektryczne, a nawetwentylator.Perdita miała ochotę zostać tam na zawsze.Gdy już była dorosła, dowiedziała się, że Stella nie zapłaciła wtedy rachunku, aledyrektor hotelu, wiedząc o jej tragedii, nie nalegał.Okazało się, że wszyscy wiedzieli ozamordowanym mężu, szalonej żonie i małej dziewczynce, która zobaczyła coś, na widokczego słowa uwięzły jej w gardle.W małych miasteczkach istnieją takie dyskretne formysolidarności.Nicholas Keene nie był lubiany, miał popieprzone w głowie , mówili, cykor ,mówili, jego żona, no cóż, pożałowania godna Angielka, bez pojęcia o niczym, a córkasamotna jak bezpańskie zwierzątko.Z uczuciem nagłej lekkości Perdita rzuciła się na łóżko i chłonęła jego luksus (znowuzapach proszku mydlanego, poszwy bez jednej zmarszczki, sennie otaczający człowieka zbytmiękki materac); przypomniała sobie ojca przy barze, zgarbionego nad whisky, lustro wramie z drzewa palmowego, butelki z alkoholem ustawione przed nim pryzmatycznie, ipiękną barmankę o włosach upiętych w wysoki kok, od której dostała opakowanie solonychorzeszków.Przypomniała sobie Sis z Beagle Bay, pracującą w kuchni na zapleczu, którapotraktowała ją z mądrą, nieopisaną czułością.Przypomniała sobie jej wielkie czarne dłoniezanurzające się w zlew pełen naczyń, ton jej głosu, współczucie.Wczesnym wieczorem Stella i Perdita poszły na obiad do ogródka piwnego.Podanoim barramundę i frytki, z pojedynczym wieńcem niepokojąco żółtych i równych plastrówananasa z puszki na brzegu talerza, zamiast surówki.Perdita była zdumiona, widząc, ile naświecie jest jedzenia.Patrzyła na gości hotelowych, wsuwających łapczywie ryby i steki, iwychylających duszkiem piwo z pianką.W pewnym momencie spostrzegła Sis, która wyszłazza malowanej kratownicy.Impulsywnie, bez wahania i zająknięcia, zawołała ją po imieniu.Sis, która trzymała niewielką tacę, odwróciła się, rozejrzała zdziwiona, zobaczyła Perditę ipomachała.Perdita odmachała jej.Czuła się, jakby otrzymała odpowiedz na ważne pytanie.Sis stała i przyglądała im się jeszcze przez chwilę.Była mniejsza niż Perdita zapamiętała imiała na sobie sukienkę w kształcie namiotu, wzorzystą, w pomarańczowe kwiaty hibiskusa.Perdita pomachała jeszcze raz, nad głowami gości przy stolikach, wdzięczna, że jej istnieniezostało potwierdzone.Nie była pewna, nawet jeszcze pózniej, leżąc w łóżku i próbując przeanalizować swojeuczucia przed snem, dlaczego wymiana zwyczajnych przecież gestów tak ją poruszyła izrobiła na niej takie wrażenie.Może, ponieważ wszyscy z jej otoczenia stopniowo znikali, tonagłe ponowne pojawienie się kogoś wyraznego, intensywnego, odzianego w wielkie kwiatyświadczące o pogodnym nastroju, uświadomiło jej, jakim dzieckiem mogłaby być, wesołym,bez wad wymowy, dzieckiem, które ma czysty pokój, pełny talerz i nie wie nic o śmierci, i nico K i j o w i e, i które macha - tak po prostu - ze spontaniczną radością.Tamtego wieczoru w pokoju hotelowym w białym świetle elektrycznym Perditaobserwowała, jak Stella powoli się rozbiera.Pierwszy raz widziała odsłonięte ciało matki.Zamyślona Stella przez chwilę stała naga, majtając biustonoszem, potem rzuciła go byle jakna łóżko i zaczęła szperać w torbie, szukając koszuli nocnej.Miała długie kształtne plecy iogromne pośladki.Górna część jej ud była ciastowata, z dołeczkami.Gdyby Perdita była wstanie dać werbalny wyraz miłości - tak jak wykrzyknęła imię Sis - zrobiłaby to właśniewtedy.Ale gruby język pęczniał w ustach, a serce waliło: bała się, że zacznie się jąkać.Koszula nocna została znaleziona i uniesiona nad głową.Potem opadła w dół jak miękkakremowa osłona, odgradzając dostęp do matki.Rankiem, jeszcze w półmroku i półsennym oszołomieniu, Stella wyszeptała grubymgłosem do córki:- Znowu miałam mój sen o śniegu.Chwila ciszy.Perdita czekała i usłyszała długie ziewnięcie.- Już całe lata mi się nie śnił.Stella leżała pod stożkiem moskitiery, przesłonięta białymi fałdami, drżącymi odmorskiej bryzy, wpływającej przez otwarte okno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]