[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moim sekretarzem byÅ‚ dwudziestojednoletni vonE., syn emerytowanego ambasadora niemieckiego.DzieliÅ‚o nas tylkopięć lat, wiÄ™c szybko zostaliÅ›my przyjaciółmi.NawracaÅ‚em E.na wiarÄ™marksistowskÄ… i staÅ‚em siÄ™ dla niego takim samym guru, jakim dla mniebyÅ‚ Peter.Po dwóch tygodniach uznaÅ‚em, że dojrzaÅ‚ na tyle, abym mógÅ‚go zwerbować.W domu jego rodziców bywali oficerowie niemieckiegosztabu generalnego i dyplomaci.PoprosiÅ‚em mego mÅ‚odego przyjaciela,żeby miaÅ‚ oczy i uszy otwarte i przekazywaÅ‚ mi ważniejsze informacje zwÅ‚aszcza wszystko, co dotyczyÅ‚o przygotowaÅ„ Niemiec i innychmocarstw imperialistycznych do wojny napastniczej przeciwkoZwiÄ…zkowi Sowieckiemu. Przez kilka tygodni wszystko byÅ‚o dobrze, ale potem mÅ‚odego vonE.zaczęło drÄ™czyć sumienie i pewnego ranka, po bezsennej nocy,postawiÅ‚ mi ultimatum; musiaÅ‚em zdecydować, czy ma on ujawnić naszÄ…zdradzieckÄ… dziaÅ‚alność, czy siÄ™ zastrzelić.NapisaÅ‚ list do dyrektorafirmy, w którym przyznawaÅ‚ siÄ™ do wszystkiego, ale zapowiedziaÅ‚,że wyÅ›le go tylko za mojÄ… zgodÄ….PoÅ‚ożyÅ‚ ten dÅ‚ugi odrÄ™czny listna moim biurku.Logicznie rzecz biorÄ…c, żądanie von E.nie miaÅ‚o sensu.Z punktuwidzenia prawa nie popeÅ‚niliÅ›my żadnego przestÄ™pstwa.NiewykradliÅ›my tajemnic wojskowych, nie sprzedaliÅ›my dokumentówpolitycznych.Von E.powtórzyÅ‚ mi tylko trochÄ™ plotek, którymipodzieliÅ‚em siÄ™ ze swymi kolegami partyjnymi.Argumenty te nie trafiÅ‚yjednak mÅ‚odemu czÅ‚owiekowi do przekonania.TwierdziÅ‚, że możnasobie być marksistÄ… albo socjalistÄ…, ale przekazywanie informacjiagentom obcych mocarstw to zupeÅ‚nie co innego to zdrada.I nie jestważne, czy byliÅ›my szpiegami w Å›cisÅ‚ym znaczeniu tego sÅ‚owa, czy nie.Jeżeli nie pozwolÄ™ mu wyznać wszystkiego zwierzchnikom, nie bÄ™dziemógÅ‚ dalej żyć.Nie potraktowaÅ‚em grozby von E.z caÅ‚Ä… powagÄ….MiaÅ‚emnieodparte wrażenie, że to wszystko nie dzieje siÄ™ naprawdÄ™.WetknÄ…Å‚emmu z powrotem list do kieszeni i powiedziaÅ‚em, żeby oddaÅ‚ godyrektorowi i poszedÅ‚ do diabÅ‚a byÅ‚o mi zupeÅ‚nie obojÄ™tne, co siÄ™stanie.Taki byÅ‚ koniec mojej z trudem zdobytej pozycji w Å›wieciedziennikarskim, koniec drogi na szczyt drabiny spoÅ‚ecznej i poczÄ…teknowych siedmiu chudych lat.DziÄ™ki historii z von E.nie zostaÅ‚emzwykÅ‚ym partyjnym aparatczykiem.Na krótko przed katastrofÄ… EdgarzaproponowaÅ‚, żebym z ramienia aparatu pojechaÅ‚ do Japonii,wystÄ™pujÄ…c oficjalnie jako korespondent prasowy.ZgodziÅ‚em siÄ™ bezwahania i choć na razie nic z tego nie wyszÅ‚o, prÄ™dzej czy pózniejna pewno czekaÅ‚o mnie takie zadanie.ByÅ‚em na razie dyletantem,dryfujÄ…cym na obrzeżach cyklonu, ale jeszcze kilka tygodni albomiesiÄ™cy i nieuchronnie zostaÅ‚bym wciÄ…gniÄ™ty w rejony, skÄ…d nie byÅ‚obyjuż powrotu.Wskutek zdemaskowania mnie przez von E.nie tylkostraciÅ‚em pracÄ™ u Ullsteina, ale także przydatność dla aparatu i tow sposób, który przekonaÅ‚ Edgara i Schnellera, że zupeÅ‚nie nie nadajÄ™ siÄ™do konspiracyjnej roboty.Pozbyli siÄ™ mnie bez ceregieli.Kilka dni po mojej rozmowie z von E.wydawnictwo zwolniÅ‚omnie ze wszystkich stanowisk pod pretekstem redukcji zatrudnieniai zaproponowaÅ‚o wysokÄ… odprawÄ™ za zerwanie piÄ™cioletniej umowy.NiepadÅ‚o ani jedno sÅ‚owo o von E.ani o partii komunistycznej.Ullsteinombardzo zależaÅ‚o na unikniÄ™ciu skandalu.Partia też go sobie nie życzyÅ‚ai Edgar kazaÅ‚ mi przyjąć propozycjÄ™.Pauli nigdy wiÄ™cej nie widziaÅ‚em, a Edgara tylko raz.Dziewczynazginęła w Ravensbrück, Edgar, alias Fritz Burde, byÅ‚ podczas wojnyszefem placówki wywiadu Armii Czerwonej w Skandynawii i zostaÅ‚pózniej zlikwidowany na rozkaz Berii.Po utracie pracy nic nie wiÄ…zaÅ‚o już mnie z mieszczaÅ„skimÅ›wiatem.Ponieważ przestaÅ‚em być przydatny aparatowi, nie musiaÅ‚emdÅ‚użej ukrywać, że należę do partii.WyprowadziÅ‚em siÄ™ z mieszkaniaw eleganckiej dzielnicy Neu-Westend i zamieszkaÅ‚em w kamienicy przyBonner Platz.Zwano jÄ… Czerwonym Blokiem, ponieważ jegomieszkaÅ„cy, w wiÄ™kszoÅ›ci pisarze i artyÅ›ci bez grosza przy duszy, znanibyli z lewicowych poglÄ…dów.ZapisaÅ‚em siÄ™ do lokalnej komórkikomunistycznej i mogÅ‚em wreszcie prowadzić życie godne czÅ‚onkapartii.Nasza komórka należaÅ‚a do kilku tysiÄ™cy podstawowych jednosteksiatki komunistycznej w Berlinie i kilkuset tysiÄ™cy takich jednostekna caÅ‚ym Å›wiecie.LiczyÅ‚a okoÅ‚o dwudziestu czÅ‚onków.Zwiadomość,że należymy do wielomilionowej, karnej armii, towarzyszyÅ‚a namzawsze.ByÅ‚o wÅ›ród nas kilku literatów, na przykÅ‚ad Alfred Kantorowiczi Max Schroeder, psychoanalityk Wilhelm Reich, który w 1933 rokuwystÄ…piÅ‚ z partii, kilku aktorów z awangardowego teatru Die Mausefalle,parÄ™ dziewczÄ…t z intelektualnymi ambicjami, agent ubezpieczeniowyi kilku robotników.Do naszej komórki należeli w wiÄ™kszoÅ›ciintelektualiÅ›ci, wiÄ™c miaÅ‚a ona nietypowy charakter; peÅ‚niÅ‚a jednakbardzo typowÄ… funkcjÄ™.ProwadziliÅ›my zarówno legalnÄ…, jak nielegalnÄ… dziaÅ‚alność.Komórka odbywaÅ‚a zebrania raz w tygodniu, ale aktywniejsi czÅ‚onkowiekontaktowali siÄ™ ze sobÄ… codziennie.Oficjalne zebranie zaczynaÅ‚o siÄ™zawsze od wykÅ‚adu politycznego, który wygÅ‚aszaÅ‚ instruktor z komitetudzielnicowego partii (albo kierownik komórki wedÅ‚ug wytycznychotrzymanych z komitetu).Referent przedstawiaÅ‚ stanowisko partiiw bieżących kwestiach.Potem odbywaÅ‚a siÄ™ dyskusja, ale szczególnegorodzaju, bo kiedy partia zajęła stanowisko w jakiejÅ› sprawie, krytykÄ™tego stanowiska uważano za sabotaż.Teoretycznie przed ustaleniemstanowiska partii dyskusja byÅ‚a dopuszczalna, ale w praktyce stanowiskotakie zawsze narzucaÅ‚a zwierzchność, bez zasiÄ™gania opinii szeregowychczÅ‚onków.Jedno z haseÅ‚ partii niemieckiej brzmiaÅ‚o: Na froncie siÄ™ niedyskutuje.Inne gÅ‚osiÅ‚o: Komunista jest zawsze na froncie.Dlategopodczas wszystkich dyskusji panowaÅ‚a jednomyÅ›lność.W ciÄ…gu oÅ›miu miesiÄ™cy 1932 roku w Niemczech, stojÄ…cychna skraju wojny domowej, odbyÅ‚y siÄ™ cztery burzliwe kampaniewyborcze, które przetaczaÅ‚y siÄ™ przez kraj niczym nastÄ™pujÄ…ce po sobietrzÄ™sienia ziemi.Najpierw wybory prezydenckie, potem wyborydo pruskiego Landtagu i wreszcie dwukrotne wybory do Reichstagu.BraliÅ›my udziaÅ‚ w tych kampaniach, chodzÄ…c od drzwi do drzwii namawiajÄ…c mieszkaÅ„ców do gÅ‚osowania na naszÄ… listÄ™, rozdajÄ…cliteraturÄ™ partyjnÄ… i piszÄ…c ulotki.Najcięższym zadaniem byÅ‚ozdobywanie gÅ‚osów.RobiÅ‚o siÄ™ to przede wszystkim w niedzielneporanki, bo wtedy można byÅ‚o zastać wiÄ™kszość ludzi w domu.DzwoniliÅ›my, wkÅ‚adaliÅ›my stopÄ™ miÄ™dzy framugÄ™ a drzwi i wrÄ™czaliÅ›mybroszury i ulotki, zapraszajÄ…c uprzejmie do natychmiastowej dyskusjipolitycznej.SÅ‚owem, sprzedawaliÅ›my Å›wiatowÄ… rewolucjÄ™ jak siÄ™sprzedaje odkurzacze.Ludzie najczęściej reagowali niechÄ™ciÄ…, ale rzadkoagresjÄ….CzÄ™sto zatrzaskiwano mi drzwi przed nosem, lecz nikt nie rzucaÅ‚siÄ™ na mnie z pięściami.OmijaliÅ›my jednak tych, o którychwiedzieliÅ›my, że sÄ… narodowymi socjalistami.A dobrze znaliÅ›mynazistów z naszej kamienicy i sÄ…siednich domów, tak samo jak naziÅ›ciznali nas; dbaÅ‚y o to nasze rywalizujÄ…ce ze sobÄ… komórki i sÅ‚użbyochronne.CaÅ‚e Niemcy, miasta i wsie, pokryte byÅ‚y tymi dwomarozgaÅ‚Ä™zionymi i gÄ™stymi siatkami organizacyjnymi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]