[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doświadczyć kołysania szarej macki Mrozu.Poczuć na własnej skórze palące ukłucia wyciekającej z innego świata mocy.Mocy,która równie dobrze może przemrozić na wylot, jak i zmusić krew, by wybuchłaniegasnącym płomieniem.Z początku nic się nie działo i nawet mogło się wydawać, że wyczuwalne zarazpo wejściu w parów dyszenie Mrozu było zwyczajnym zimnem, próbującym dostaćsię pod ubranie.Tyle tylko, że prawe przedramię zaczął łamać ból.Pieczenie pełzłopowoli w górę po ręce, a gdy dotarło do łokcia, weszło ognistym ostrzem w staw.Chwila nieznośnego napięcia i oto już darcie wróciło do nadgarstka i zmusiło dłoń dozaciśnięcia się w pięść.Ach.Z zaciętymi zębami zwróciłem się twarzą do wskazanych przez Wołkowasosen i zacząłem rozcierać palący ogniem nadgarstek.Niczego nie rozumiałem.Ledwie tylko złowiłem ślad energii, więc dlaczego ręka tak zabolała? Jakbym jąwsunął w magiczny strumień mocy Hadesa. I co? spytał Generałow, widząc moją wykrzywioną twarz. Idziemymiędzy drzewa?Cały czas milcząc, popatrzyłem na skręcone pnie sosen, spojrzałem naWołkowa, przeniosłem wzrok na Alinę.Czyli wszyscy wierzą, że okno jest tam? Boto prawda, właśnie stamtąd energia magiczna sika z wielką siłą.Ale wedle wszelkichznaków na niebie i ziemi to tylko odbicie. Ma ktoś drobniaki? Odzyskałem wreszcie czucie w palcach prawej dłonii po przeszukaniu kieszeni bez zdziwienia stwierdziłem, że są puste. Po co ci? nie zrozumiał Władimir. Brakuje mi na autobus do Przygranicza puściłem kiepski żart irozejrzałem się po zakładających plecaki ludziach. Niech ktoś coś wygrzebie.Zebrało się z pół garści monet.Głównie rubli, pięciorublówek było o wielemniej, ktoś poświęcił bimetaliczną dziesiątkę z profilem Gagarina na rewersie.Zsypałem zdobycz do kieszeni, na oślep wyciągnąłem dwurublówkę,odwróciłem się tyłem do sosen, pstryknięciem posłałem pieniądz w powietrze.Obracający się dysk mignął srebrzyście w promieniach ustawionego na zboczureflektora i zniknął w śniegu.To nic, miałem tego dobra dość. Co chcesz tym udowodnić? spytała z rozdrażnieniem nic niepojmującaAlina po piątym albo szóstym rzucie. Nic, bawię się po prostu. Zdawało mi się, że ostatni rubel już w lociezawirował nieco szybciej i w tę samą stronę posłałem dziesiątkę.Moneta niedoleciała do rosnących na zboczu drzew, ostro poszła w dół i przebiła szreń śniegu.To znaczy, że tutaj powinien się znajdować węzeł. A można coś bliżej? zażądał Władimir zimno i spojrzał na podwładnych,niezadowolonych z przedłużającej się bezczynności.Dopiekło im mrożenie tyłków wtym parowie. Tutaj na samym dole płynie strumyk powiedziałem do Wołkowa.Kiedy robiliście kalkulacje, wzięliście to pod uwagę? Co z tego? A to, że gdzie jest woda, tam się zaczynają energetyczne wywijasy.Tak czynie? To jak, braliście to pod uwagę? Nie przyznał Piotr. To zle. Podszedłem do pozostawionego w śniegu plecaka i wyjąłembutelkę koniaku.Proszę, proszę, francuski, jaka szczodrość. Zarządzcie,Władimirze Nikołajewiczu, stan gotowości na poziomie jeden.Zaraz pójdziemy. A to ci po co? oburzył się, kiedy zerwałem folię, otworzyłem butelkę, akorek wyrzuciłem. A czy ktoś myślał, że w taką dupę ciemną trzezwy polezę? Odpiłemprosto z butelki i z uznaniem pokręciłem głową.Niezle, bardzo nawet niezle.Takimkoniakiem tylko Jan Karłowicz mnie gościł, a i to tylko raz. Nie ma głupich. Co robisz? zasyczał Generałow po drugim łyku. Dawaj to! O co chodzi? Odsunąłem jego rękę i spojrzałem na zawartość butelkipod światło.Jednej trzeciej nawet nie wypiłem, czego się tak złościć? Jeszcze paręrazy się przyłożę, nadejdzie czas na niepokój. Wszystko po kolei, dowódco.Ja bezpaliwa nie dam teraz rady, w połowie drogi odpadnę.Lepiej sprawdz swoich ludzi,nie wiadomo, kto zostanie w tyle. Cholerny alkoholik zaklął Generałow, ale skorzystał z mojej rady.Ibardzo dobrze.Każdy chciał tutaj dowodzić.Po kolejnym łyku poczułem, jak po żyłach rozchodzi się miękkie ciepłobłogosławionego napitku.I pomimo grudniowego zimna życie nie było już takponure jak pięć minut temu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]