[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedz tylko, to takie hasło na mecie: Niewidziały gały, co brały.Facet poszedł i kupił.Wypił i stracił wzrok.- Alkohol metylowy, tak? - Wieloch pokręcił z podziwem głową.- Nie widziały, gały,co brały.- I nic już więcej nie zobaczyły.Prokurator chciał potem dowieść, że faceta oślepionoz premedytacją, ale wszystko wskazywało na to, że trafił na felerną butelkę.-Nadkomisarz zobaczył napis nad barem. Ten kapuje, kto nie pije.- To nie koniec.-Pater patrzył na napuchniętą twarz Ryby.- Ten gość, mąż, przybił do ościeżnicybanknoty o takich nominałach, jakie dał gachowi na wódkę.I gdy przychodzili znajomi,informował: Moja żona za taką sumę się puszcza.Chcesz ją? Mówił tak każdemu.Akobieta skończyła w psychiatryku.Przy okazji - potrząsnął Rybą - jak ty możeszpracować w Edenie i tak chlać?- Piję, gdy nie pracuję.Poza tym jestem profesjonalistą.- Ryba znów wykonał headmovement.- No to powiedz mi coś o Czekańskim - Pater ściszył głos i usłyszał stukot monet wautomacie King House of Poker.Maszyna wypłaciła komuś premię.- Czekański to skurwiel.- Sanitariusz chwiał się jak bokser na linach w piętnastejrundzie.- Potrafił powiedzieć, że jedzenie mu nie smakuje, strącić talerz na podłogę ikazać sprzątać po sobie.I tak trzy razy z rzędu.Ale profesor Libling to akceptował, bo todziany gość.- Aby wypowiedzieć tych kilka zdań, Ryba potrzebował dobrze ponadminutę, co chwila walcząc ze szczękościskiem.W castingu na prezentera MTV miałbyraczej marne szanse, pomyślał o sanitariuszu Pater.- A Maziarski? Dlaczego zaprzyjaznił się z Maziarskim?- Zaprzyjaznił to złe słowo.Profesor miał go za idiotę.Ciągle wygrywał z nim wszachy.Aż nagle powiedział, że Maziarski to ciekawy przeciwnik.Tak powiedział.Zaczął z nim spędzać całe wieczory.Ostatni raz, gdy się widzieliśmy, powiedział coś wstylu: Każdy gra swoją grę.Ciekawe, który wygra.- Kiedy to było?W tym momencie głowa Ryby znów opadła, a Pater poczuł czyjąś obecność.Nadnim stała młoda dziewczyna.- Co pan robi w takim miejscu? - zapytała, a Pater przypomniał sobie wytatuowanąróżę i plaster antykoncepcyjny na opalonym ramieniu.- Mógłbym o to samo panią zapytać.- Uniósł głowę.- Widziałbym panią raczej wjednym z modnych klubów Trójmiasta.- Lubię bezpretensjonalne miejsca, takie jak to.- Ewelina Kucaj omiotła spojrzeniemstoliki i pomachała chłopakowi w czerwonych spodniach.- Ciekawe, czy nadalrozmawia pan o aborcji? - zapytała z nieskrywaną złośliwością.Ostatnie słowo sprawiło, że głowa Ryby odskoczyła, jakby nagle cios podbródkowynieznanego przeciwnika dosięgnął celu.Wyprostował się i popatrzył na studentkędoktora Marcińca nieprzytomnym spojrzeniem.- Kurwa, suka.Gdyby Ryba wypił mniej, zapewne dostrzegłby ruch głową wykonany przeznadkomisarza Patera i znaczące spojrzenie posłane Wielochowi.Zamiast tego sanitariuszzobaczył swój palec wskazujący w czyjejś wielkiej dłoni.Zmieniał on powoli kąt wstosunku do pozostałych palców.Kąt rozwarcia przekroczył dziewięćdziesiąt stopni, aWieloch nie zwalniał uchwytu.Ryba jęknął i zaczął zsuwać się z ławy, na której siedział.- Co on mu robi? - Pistacjowe oczy studentki były wielkie jak kulki lodów, któreniedawno zjadł Wieloch.- Niech on przestanie! Nie chcę takiego obrońcy! Sama potrafięsobie dać radę z takim osiedlowym macho! - wrzasnęła.- Ma pani swoje bezpretensjonalne miejsca - pa wiedział Pater i spojrzał jej w oczy.Może gdybym był młodszy o piętnaście lat i o piętnaście lat głupszy, pomyślał.Kąt rozwarcia się powiększył i Ryba teraz klęczał.- Tu nie chodzi o panią - powiedział Pater.- To za akwarium.To za akwarium,słyszysz - szepnął Rybie.Pater wiedział, że nie jest to cała prawda.Ewelina Kucaj patrzyła pistacjowymioczami i nic nie rozumiała.Gdańsk - Jelitkowo, 26.06.2006, 7:55Wśród mieszkańców Trójmiasta było bardzo niewielu takich, którym by strajk służbkomunalnych nie przeszkadzał, a jeszcze mniej było takich, którzy by się z niego cieszyli.Do tych ostatnich ekscentryków należał sześćdziesięcioletni Waldemar Józwiak, zwanyobecnie Jureczkiem , a niegdyś Waldim Zmieciarzem.Swój aktualny przydomekJózwiak zyskał kilka lat temu, po sukcesie filmu Edi.W obrazie tym tytułowemubohaterowi partnerował niejaki Jureczek i właśnie podobieństwo Waldiego do owejpostaci - w wyglądzie, w działalności zawodowej i w upodobaniach do tanich, słodkich imocnych win - zaowocowało nowym przezwiskiem, które ucieszyło Józwiaka, lecz niena długo.Był zbyt doświadczonym człowiekiem, aby nie wiedzieć, że w naturze musibyć zachowana harmonia i po chwilowej radości nadejdzie jakaś przykrość.Intuicja gonie zawiodła.W tym samym mniej więcej czasie, kiedy Edi został polskim kandydatemdo Oscara, rady różnych trójmiejskich osiedli podjęły drakońskie uchwały, któreuderzyły Jureczka po kieszeni i zmusiły do dłuższych okresów abstynencji.Nagle z dniana dzień śmietniki przykryto blaszanymi dachami, a pomiędzy dachem i górnąkrawędzią murków założono metalowe siatki.Zmietniki stały się niedostępnymitwierdzami, do których klucze mieli jedynie wybrańcy.Zamknięte, stały się podobneosiedlom zamkniętym dla tych, którym ochroniarz nie podnosił szlabanu przy wjezdzie.Ci mieli przynajmniej własne kubły z własnymi odpadkami.Szybko też pojawiły siękartki zachęcające do spisywania numerów rejestracyjnych samochodów, którezatrzymywały się koło śmietników.Dłuższy postój takiego samochodu mógł oznaczać,że jakiś obcy próbował coś wyrzucić i że pojawiły się cudze śmieci.Tak było do wielkich upałów i do strajku śmieciarzy.Wtedy to bowiem ludzie, niechcąc ryzykować ataku owadów i smrodu, nie otwierali już bramek, lecz po prostupozostawiali swoje worki pod owymi twierdzami.I wówczas pojawiali się tam ożywieniśmieciarze, a wśród nich rozradowany Jureczek, który gratulował sobie dialektycznychprzeczuć.Choć tego ranka Jureczek zebrał już sporo, postanowił pójść za ciosem i udać się doJelitkowa, gdzie przy dwóch telebimach ustawionych na plaży spodziewał się znalezćmnóstwo aluminiowych puszek po piwie.Jak postanowił, tak i uczynił.Popedałował doJelitkowa, przeprowadził rower składak z przymocowanym do niego wózkiem przezmostek nad Potokiem Oliwskim i ruszył w stronę plaży.Nie pomylił się.Z piachuwystawało wiele zgniecionych pustych puszek, upstrzonych czarnymi plamami pogaszeniu papierosów.Pewnie w niektórych z nich znajdę zużyte prezerwatywy,pomyślał.%7łniwo niedzielnej mundialowej nocy.Są jeszcze pijackie niedobitki.Ci trzej topewnie mocno wczorajsi.Wtedy Jureczek zrozumiał, że się pomylił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]