[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo że leży na plecach, wpatrzona w wiszące nad głową lustro, Ali wita mnieuśmiechem, na jaki nie zasługuję.Odwraca głowę w moim kierunku, robi niewielki ruch, zanim chwyci ją ból szyi.- Przyniosłem ci czekoladę - mówię.- Pan chce, abym przytyła.- Myślę, że odkąd odstawiono cię od piersi matki, nigdy nie byłaś grubaskiem.Kiedy się śmieje, odczuwa ból.- Jak przebiega powrót do zdrowia? - pytam.- Okej.Dzisiaj po południu założono mi gwoździe.- To dobry znak.Kiedy więc zatańczymy?- Pan nie lubi tańczyć.- Ale z tobą zatańczę z przyjemnością.Zabrzmiało to ckliwie, wolałbym tego nie powiedzieć, lecz Ali doceniła tensentymentalny gest.387Powiedziała, że w ciągu trzech miesięcy będzie musiała nosić stalowy gorset, apotem przez następne trzy miesiące szelki korekcyjne na ramionach.- A potem, jeżeli będę miała szczęście, zacznę chodzić.Nienawidzę tego powiedzenia „jeżeli będę miała szczęście".Nie ma w nim poczucia pewności, trzeba trzymać kciuki.„Jeżeli wszystko pójdzie dobrze", potrzebne są tego rodzaju zaklęcia.Jakież to szczęście miała dotychczas Ali?Wyjąłem z opakowania butelkę whisky i pomachałem jej przed oczami.Uśmiechnęłasię.Z torby wyjąłem, jak zajączka z kapelusza, dwie szklanki.Nalałem jej whisky i dodałem wody z kranu.Przepraszającym głosem powiedziała:- Tak naprawdę to jeszcze nie mogę utrzymać szklanki w ręce.Z torby wyjąłem spreparowaną w dziwny sposób słomkę do picia drinków.Szklankępostawiłem na jej klatce piersiowej, a słomkę włożyłem do ust.Wypiła łyk whisky i lekko się za-krztusiła.Po raz pierwszy widziałem ją pijącą alkohol.Nasze spojrzenia spotkały się w lustrze.- Dzisiaj przyszedł do mnie prawnik z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.Proponują mi odszkodowanie i pełną rentę inwalidzką, gdybym nie chciała służyć w policji.- Co powiedziałaś?- Że chcę pozostać w policji.- Obawiają się, że możesz ich pozwać do sądu.- Dlaczego miałabym to zrobić? W tym wypadku nikt nie ponosi winy.Spojrzeliśmy na siebie, ogarnęło mnie uczucie wdzięczności.Ale jednocześniepomyślałem, że nie zasłużyłem na taką wielkoduszność z jej strony.- Słyszałam o Gerrym Brandcie.- Tak.Zauważyłem subtelne zmiany w wyrazie jej twarzy.Wzdrygnęła się na samą myśl ośmierci Brandta.We mnie też coś drgnęło.Być może w tym momencie zrozumiałem,jak wiele388już Ali wycierpiała i ile jeszcze będzie musiała znieść zabiegów chirurgicznych i sesji fizjoterapeutycznych.Kosmyk włosów błyszczących czernią wysunął się ze spinki.Opuściła wzrok, a najej ustach pojawił się grymas buntu wobec świata.- Znalazł pan Kirsten.Powinniśmy to uczcić.Wypiła łyk i zauważyła, że ja nie piję.- Co panu dokucza? - zapytała.- Przepraszam, to chwila refleksji, takie niemądre, naiwne poszukiwanieodpowiedzi.Wiesz przecież, jak wielką miałem nadzieję, że Mickey żyje.A teraz popatrz! Ty jesteś w szpitalu, inni nie żyją, a Rachel pogrąża się w coraz większej rozpaczy.Jutro zostanie wznowiony proces Howarda.To wszystko moja wina.Niewybaczalne jest to, co zrobiłem.Ali milczy.Niebo zaróżowiło się, zapalają się światła ulicznych latarń.Pochylam się i wpatruję w szklankę whisky.Ali kładzie rękę na moim ramieniu, to mnie uspokaja.- Wszędzie tyle bólu! -jęknąłem.- Po co ta dziewczynka przyszła na ten świat? Czy po to, aby przeżyć tylko siedem lat, zostać porwaną, zgwałconą i torturowaną?- Na to pytanie nie znam odpowiedzi.- Nie wierzę w istnienie Boga.Nie wierzę w życie wieczne, niebo, w inkarnację.Zapytaj w moim imieniu Boga, dlaczego tak się dzieje.Ali patrzy na mnie z wyrazem głębokiego smutku.- Nie tak działa Bóg - mówi.- No cóż, zapytaj Go więc o jego wielki plan.Kiedy On pochłonięty jest realizacją swego wielkiego planu zbawienia ludzkości, kto otacza opieką takie dzieci jakMickey? Wiem, że pośród kilku miliardów ludzkich istnień życie jednego dziecka to nic nieznaczący drobiazg, ale Bóg mógłby okazać miłosierdzie, zaczynając oduratowania właśnie życia jednego dziecka.Wypiłem już whisky, czuję alkohol w całym ciele.Jestem pijany, lecz nie na tyle, aby zapomnieć o pewnych sprawach.Czarna taksówka zawiozła mnie do domu.W kieszeniach szukam klucza, zataczamsię i wchodzę na schody, otwieram389drzwi mieszkania, resztkami sił docieram do łazienki i wymiotuję.Potem obmywam twarz wodą, pozwalając spływać jej po szyi i piersiach.Patrzę w lustro i widzę człowieka zupełnie mi obcego, o bezbarwnym, nieco chytrym spojrzeniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]