[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kształtuj się, o mieczu, w blasku ognia!Cienka stal niech stworzy twoje ostrze!Ledwie Roc mógł coś dostrzec, głownia ponownie zanurzyła się wżarze, a on jeszcze raz napierał na miechy.Słyszał dzwięczenie młota igłośny śpiew, a od czasu do czasu brzęk przekładanych narzędzi.Klinga leżała zaklinowana na kowadle, wydzielając gorące opary,tworzące w zadymionym powietrzu falującą, aksamitną zasłonę.Alv,schylony nad nią, ostukujący krawędzie, wyglądał jak dziwnyzgarbiony cień, a jego głos zamienił się w szept, gdy wyśpiewywałciąg znaków na ostrzu:Młode, zawładnijUpartą stalą,Naucz ją słuchaćMoich rozkazów,By się poddającPoddała próbieSilną, stalowąWolę jej władcy.Potem na chwilę włożył ją jeszcze raz do paleniska, uderzył paręrazy, aby spłaszczyć trzpień i zrobić w nim dziury na nity, i wreszciejarzący się kształt zanurzył w rynnie z wodą, powodując głośny syk,przypominający ludzki jęk.Strumień pary wzbił się w powietrze,rozprysnął się o sufit i ze skwierczeniem spadł deszczem wrzącychkropelek na kowadło i palenisko, nie oszczędzając spoconej skórychłopców, którzy krzyknęli głośno z bólu.Wielkie gwałtownepodmuchy pary przecięły cuchnące powietrze, zgęstniały i osiadły nakażdej metalowej powierzchni, ciężkie, ciemne jak czarny deszcz.Gdy para rozwiała się, Alv ukazał się z mieczem w dłoni.Uderzył nimo wielkie kowadło, które zadzwięczało jak potężny dzwon. Skończone!Ale zanim zmęczeni młodzieńcy powlekli się z kuzni na górę,zaczynało świtać.Przedtem trzeba było wyrównać miecz lekkimmłotkiem i wygładzić pilnikiem, a następnie zanurzyć na parę godzinw żrącym roztworze, aby usunąć zanieczyszczenia powierzchniowe.W międzyczasie Roc i Alv doprowadzali kuznię do porządku, żebyprzygotować ją na przybycie Mistrza, który zawsze domagał sięutrzymywania jej w czystości.Alv wyraznie sobie uświadomił, żedopuścił się nieposłuszeństwa i myśląc o tym w chłodny poranek nieuważał już swojego postępku za taki świetny pomysł.Niemniej zrobiłto, miecz został wykonany, i nikt na tym nie ucierpiał nawet on sam,gdyż Mistrz mógł się wściekać, ale nie mógł twierdzić, że w jegodziele nie ma Mocy.Gdy Alv wyciągnął miecz i oczyścił go,wydawało mu się, że widzi szczególny blask, raczej w jego głębi niżna powierzchni metalu i zastanawiał się, czy patrzy oczamiprawdziwego kowala, gdyż Roc nic takiego nie widział.Alv najpierwzaostrzył klingę kamieniem szlifierskim i drobnymi osełkami, a potemdokładnie natarł metal silniejszym środkiem żrącym, jednocześnie gopolerując.Pomarszczone, zagmatwane wzory pozostałość po wielutworzących ostrze pasmach przebiegały w dziwnych zawijasachprzez całą jego powierzchnię.Gdy nachylił go pod odpowiednimkątem w świetle lampy, wydało mu się, że wzory zawierają w sobiegłębię i perspektywę, jak jeden z dziwnych rysunków w sothrańskichksięgach Mistrza, ale była to niezwykła perspektywa, w której okodopatrywało się niezmierzonej odległości.Czuł się jakby patrzył wbezdenną przepaść.Pod innym kątem światło padające na wyryteznaki załamywało się, przywodząc mu na myśl pofałdowania ikłębowiska ludzkiego mózgu, którego rysunek oglądał w wielkimatlasie anatomii.Pod jeszcze innym kątem dostrzegał litery jakiegośstarożytnego, ezoterycznego pisma przypominało mu to pismo dotego stopnia, że mógł je prawie czytać, a na pewno był w staniewyłowić jedno czy dwa słowa.Potem przechylił lekko ostrze i wzoryznowu w dziwny sposób kojarzyły się z przepaścią.Wreszcie owinąłmiecz w miękką skórę, włożył go pod pachę i skinieniem wezwałRoca, aby szedł za nim. Zniadanie? spytał z nadzieją w głosie pomocnik, gdy weszli dosieni. Tak, umieram z głodu! Ale chodzmy najpierw wyciągnąć Ingaraz jego ciepłego legowiska.Chciałbym zobaczyć, co na to powie. Pewnie nas tym grzmotnie! Dobra, poczekam obok.Alv wesoło zastukał w drzwi pokoju Ingara.Nie zdziwili się niesłysząc odpowiedzi i kopnięciem otworzyli drzwi na oścież. Wstawaj, czeladniku i poznaj swego nowego Mistrza!Ale wtedy zatrzymali się, nieco zaskoczeni.Ingar leżał spokojniew łóżku, śpiąc jak zwykle na boku.Jednak chociaż był odwróconytwarzą do drzwi, wcale się nie poruszył.Alv podszedł do niego,chwycił za masywne ramię, potrząsnął nim i zaraz odskoczył w tył zokrzykiem grozy.Z suchym szelestem, do złudzenia przypominającym dzwięksłyszany przez Alva we śnie i w bibliotece, ciało Ingara zapadło się downętrza, rozpadło i rozsypało, stając się masą czarnych drobinek,jakby kupką suchych liści na wietrze.Roc z otwartymi szeroko oczami wycofywał się powoli z pokoju,aż doszedł na półpiętro.Oszołomiony Alv oparł się o framugę drzwi istał tam, zaglądając do pokoju, wpatrując się teraz już wiedział wswoje własne dzieło.Zakrył usta wierzchem dłoni, gryząc ją, abystłumić jęk.Miecz upadł z głuchym łoskotem na podłogę.I Mistrz pochylił się, aby go podnieść.%7ładen z chłopców niewidział, czy przyszedł z góry czy z dołu.Stał tam teraz, odwijajączwoje skóry, aż zobaczył ukończone ostrze, a wtedy błysk oczuożywił jego wymizerowaną twarz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]