[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zu peł nie nie w porę. Teraz atmosfera w mieszkaniu nie jest najlepsza.Może mogłybyśmy wyskoczyć gdzieśpo pro stu na kawę? Jezu, Joss, masz okrop ny głos.Wszyst ko gra?Nie chcę o tym roz ma wiać przez te le fon. Wy ja śnię, jak się spo tka my.To jak, kawa? Jasne, może być. Rhian wciąż wydawała się zaniepokojona. W kafejce przyksię gar ni na Prin ces Stre et.We wto rek, o trze ciej. To na ra zie.Rozłączyłam się, tępym wzrokiem popatrzyłam ponownie na panoramę, a potem w górę,na białe chmury, na ich blade brzuchy i nadąsane twarze.Bezmiar białych chmur, którewy glą da ły jak ba ran ki albo wata cu kro wa.%7ład na z nich nie była ciem na ani cięż ka.A sko ro nie dzwi ga ły w so bie brze mie nia, nie bę dzie śnie gu.Jo przechwyciła mnie, zanim zdążyłam przyjąć zamówienie od kolejnego klienta,i zaciągnęła do pokoju dla personelu.Wsparła ręce na biodrach, a jej brwi złączyły sięw jed ną kre skę. Na praw dę dziw nie się za cho wu jesz.Wzru szy łam ra mio na mi, cie sząc się ko ko nem odrę twie nia, któ rym się oto czy łam. Je stem po pro stu zmę czo na. Nie. Jo postąpiła krok naprzód, a na jej twarzy odmalowało się zatroskanie. Coś sięz tobą dzieje, Joss.Co prawda nie jesteśmy ze sobą blisko, ale zawsze mogłam na ciebieliczyć, kiedy chciałam się komuś wygadać i wyżalić ze swoich problemów, więc gdybyśpo trze bo wa ła ze mną po roz ma wiać, chęt nie cię wy słu cham.Nie chcę, że byś mnie wy słu chi wa ła. Nic mi nie jest.Po krę ci ła gło wą. Masz dziwne, jakby martwe spojrzenie, Joss.Wystraszyłaś prawie na śmierć mniei Cra iga.Coś się sta ło? Może coś z Bra de nem?Nie.I nic się nie sta nie. Nie. Joss? Jo, na praw dę mamy dziś spo ry ruch.Mo że my dać so bie z tym spo kój?Drgnę ła i nie pew nie przy gry zła war gę. Do bra.Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do baru.Zauważyłam, jak Jo podeszła do Craigai coś do nie go wy szep ta ła.Obej rzał się rap tow nie, aby na mnie spoj rzeć. Joss, ko cha na, co się z tobą dzie je, do cho le ry?W od po wie dzi po ka za łam mu środ ko wy pa lec.Cra ig prze niósł wzrok na Jo. Ona chy ba nie chce o tym roz ma wiać.***Byłam kompletnie zszokowana, że Braden czekał na mnie przed klubem.Zmiana minęław okamgnieniu.Nawet nie pamiętam, abym cokolwiek robiła, potrzebowałam więc chwili,by otrząsnąć się z odrętwienia i go rozpoznać.Stał oparty o parkan z kutego żelaza,nieogolony, ze wzrokiem wlepionym ponuro w ziemię i rękami wciśniętymi w kieszenieeleganckiego dwurzędowego wełnianego płaszcza.Odwrócił się, gdy wyszłam na zewnątrz,i na jego widok nieomal drgnęłam nerwowo.Włosy miał bardziej rozczochrane niż zwykle,a oczy ciem ne i prze krwio ne.Na moment prawie zapomniałam, że wszystko, co nas łączyło przez ostatnich paręmiesięcy, przestało istnieć.Zostało zamknięte na głucho w stalowym sej e w moim sercu.Za plo tłam ra mio na na pier siach i spoj rza łam na nie go, marsz cząc brwi. Nie po wi nie neś być z El lie?Spojrzenie Bradena zdawało się mnie sondować.Serce mi krwawiło.Sprawiał wrażeniebar dzo mło de go i bez bron ne go.Nie spodo ba ło mi się, że uj rza łam go w ta kim sta nie. Da łem jej tro chę whi sky.Tak się spła ka ła, że usnę ła.Po my śla łem, że po cie bie przyj dę. Po wi nie neś był z nią zo stać.Postąpiłam krok, aby go wyminąć, a on mocno, prawie boleśnie, schwycił mnie za rękęi za trzy mał.Kiedy uniosłam wzrok, wydał mi się mniej bezbronny, za to bardziej wkurzony.To byłBra den, któ re go do brze zna łam i z któ rym ła twiej mo głam się upo rać. Tak jak ty po win naś była zo stać dziś po po łu dniu? Mia łam spra wy do za ła twie nia od par łam chłod no.Zmrużył powieki i przyciągnął mnie do siebie.Jak zawsze musiałam odchylić głowę dotyłu, by móc po pa trzeć mu w oczy. Miałaś sprawy do załatwienia? zapytał z wściekłym niedowierzaniem. A co z twojąpie przo ną przy ja ciół ką, któ ra cię po trze bo wa ła? Co to, kur wa, mia ło zna czyć, Jo ce lyn? Nie wiem, o czym mó wisz.Po wo li po krę cił gło wą Nie wyszeptał oschle, pochylając głowę tak, że nasze nosy prawie się zetknęły. Nierób tego.Nie teraz.Jakikolwiek szajs kołacze się w twojej głowie, przestań.Ona ciępotrzebuje. Przełknął z trudem ślinę, a jego oczy zabłysły w świetle ulicznych latarni. Jacię po trze bu ję.Po czu łam zna jo me dła wie nie w gar dle. Nie pro si łam cię, abyś mnie po trze bo wał wy szep ta łam.I wtedy to ujrzałam.Wyraz bólu, który przemknął przez jego twarz, zanim Braden zdołałsię opa no wać.Na gle mnie pu ścił. Zwietnie.Nie mam czasu na twoje emocjonalne fanaberie.Moja młodsza siostra możemieć guza mózgu albo nie, ale wiem, że mnie potrzebuje, nawet jeśli ty mnie niepotrzebujesz.Powiem ci jedno, Jocelyn postąpił naprzód, wymierzając we mnie palec,a jego twarz spochmurniała od gniewu jeżeli nie będziesz przy niej w tej godzinie próby,będziesz nienawidzić siebie za to przez resztę życia.Możesz udawać, że ja nic dla ciebie nieznaczę, ale nie możesz udawać, że Ellie gówno cię obchodzi.Widziałem cię.Słyszysz, copowiedziałem? Zasyczał, jego gorący oddech omiótł moją twarz, słowa sięgnęły jakpazury w głąb mojej duszy. Kochasz ją.Nie możesz tego zamieść pod dywan, bo łatwiejudawać, że nic dla ciebie nie znaczy, niż znieść myśl o tym, że możesz ją stracić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]