[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lise zobaczyła narzeczonego dopiero przy spisywa-niu umowy zaręczynowej, ale wcześniej już docierały do niej wieści o tym,jaki jest uczony, i była szczęśliwa, że wybrała jego, a nie bogacza z Lublina.Uroczystości spisania umowy zaręczynowej były huczne niczym wesele.Zaproszono pół miasta.Jak zwykle mężczyzni i kobiety siedzieli osobno,a Szlojmełe, przyszły oblubieniec, wygłosił niezwykle mądrą przemowę, poczym podpisał się z wyszukanym zawijasem.Kilku najbardziej uczonychmężczyzn z miasteczka próbowało rozmawiać z nim na istotne tematy, alenie mogli dorównać mu erudycją i wiedzą.Jeszcze w czasie uroczystości,przed rozpoczęciem uczty, reb Bunim złamał przyjęty zwyczaj, że narzeczo-nym nie wolno się spotykać przed zawarciem małżeństwa i wpuścił Szlojme-łe do pokoju Lise, jako że prawdziwa interpretacja prawa mówi, żeby męż-czyzna nie brał żony, dopóki jej nie zobaczy.Kapota młodzieńca była rozpię-133ta i ukazywała jego jedwabną kamizelkę i złoty łańcuszek do zegarka.W wyglancowanych butach i aksamitnej jarmułce na czubku głowy wyglądałna światowca.Wysokie czoło miał zroszone potem, a policzki zaróżowione.Z zaciekawieniem, nieśmiało, powiódł wokół ciemnymi oczami, nerwowoowijając sobie wokół palca frędzle od szarfy.Kiedy Lise go zobaczyła, oblałasię purpurą.Mówiono, że jest brzydki, ale jej wydał się przystojny.I taki teżbył pogląd innych zebranych dziewcząt.W jakiś sposób Szlojmełe zyskał nawyglądzie. Oto narzeczona! powiedział reb Bunim. Nie masz się czego wsty-dzić.Lise miała na sobie czarną suknię z jedwabiu, a wokół szyi sznur pereł,który otrzymała w prezencie z tej okazji.W blasku świec jej włosy wydawałysię niemal czerwone.Na palcu lewej ręki nosiła pierścień z literą M, pierwsząliterą Mazł tow.W momencie, kiedy Szlojmełe wszedł, trzymała haftowa-ną chusteczkę, ale kiedy go zobaczyła, chusteczka wypadła jej z rąk.Jednaz dziewcząt obecnych w pokoju podeszła, aby ją podnieść. Piękny wieczór powiedział Szlojmełe do Lise. I wspaniałe lato odparła narzeczona i jej dwie przyjaciółki. Może jest trochę za gorąco zauważył Szlojmełe. Tak, jest gorąco rzekły chórem wszystkie trzy dziewczęta. Czy sądzicie, że to moja wina? zapytał Szlojmełe śpiewnym głosem. Jest powiedziane w Talmudzie.Ale Szlojmełe nie zdążył skończyć, bo Lise mu przerwała. Wiem bardzo dobrze, co mówi Talmud. Osłu jest zimno nawet w mie-siącu Tamuz. No proszę, talmudystka! zawołał Szlojmełe zdziwiony i czubki jegouszu poczerwieniały.Rozmowa zaraz potem skończyła się, bowiem goście zaczęli tłumniewchodzić do pokoju.Rabin Ojzer uważał, że narzeczeni nie powinni spotykaćsię przed weselem i kazał rozłączyć młodych.Szlojmełe znowu znalazł sięw otoczeniu mężczyzn i pozostał z nimi aż do białego rana.134IVMiłośćLise od pierwszego wejrzenia głęboko pokochała Szlojmełe.Czasami wie-rzyła, że jego twarz ukazała się jej we śnie jeszcze przed małżeństwem.Innym razem zdawało jej się, że byli razem wcześniej, w jakimś innym życiu.A tak naprawdę to ja, Zły Duch, potrzebowałem wielkiej miłości, aby wpro-wadzić w życie moje dalsze plany.W nocy, kiedy Lise spała, wyszukałem ducha Szlojmełe i przyprowadziłemgo do niej; rozmawiali ze sobą, całowali się i wyznawali sobie miłość.Wszystkie jej myśli na jawie były nim zaprzątnięte.Nosiła w sobie jego obrazi ciągle zwracała się do niego, on zaś odpowiadał na jej słowa.Obnażałaprzed nim swą duszę, a on pocieszał ją i mówił czułe słowa, które chciałausłyszeć.Kiedy nakładała sukienkę lub koszulę nocną, wyobrażała sobie, żeSzlojmełe jest obecny i czuła się zawstydzona i zadowolona zarazem, że jejskóra jest tak jasna i gładka.Czasami zadawała tej zjawie pytania, które nur-towały ją od dzieciństwa: Szlojmełe, czym jest niebo? Jak głęboka jest zie-mia? Dlaczego w lecie jest gorąco, a w zimie zimno? Dlaczego trupy zbierająsię w nocy na modlitwę w bóżnicy? Jak można zobaczyć demona? Dlaczegowidzi się własne odbicie w lustrze?Wyobrażała sobie nawet, że Szlojmełe odpowiada na każde z tych pytań.Było jeszcze jedno pytanie, które zadała cieniowi mieszkającemu w jej duszy: Szlojmełe, czy naprawdę mnie kochasz?Szlojmełe zapewnił ją, że żadna inna dziewczyna nie dorównuje jej urodą.W marzeniach widziała, jak tonie w Sanie, a Szlojmełe ją ratuje.Zostajeporwana przez złe duchy, a on ją od nich uwalnia.Właściwie jej umysłzaprzątnięty był bez reszty marzeniami takie zamieszanie wprowadziław niej miłość.Ale tak się złożyło, że reb Bunim odłożył wesele do szabatu po Szawuoti Lise musiała czekać prawie trzy czwarte roku dłużej.Teraz dręczona nie-cierpliwością zrozumiała, jak ciężko było Jakubowi, kiedy musiał czekać sie-dem lat na poślubienie Racheli.Szlojmełe pozostał w domu rabina i nie wol-no mu było odwiedzić Lise aż do Chanuki.Dziewczyna często wystawała przyoknie z próżnym zamiarem ujrzenia go choćby na chwilę, bowiem ścieżkaprowadząca od rabina do domu nauki nie wiodła koło domu reb Bunima.135Jedyne wieści, jakie do niej docierały, pochodziły od dziewcząt przychodzą-cych z wizytą.Jedna donosiła, że trochę urósł, druga, że studiuje Talmudw domu nauki wraz z innymi młodzieńcami.Trzecia dziewczyna zauważyła,że widać żona rabina nie daje Szlojmełe dość jedzenia, bowiem bardzo wy-chudł.Ale Lise wiedziona skromnością powstrzymywała się od zbytniej cie-kawości; mimo to rumieniła się za każdym razem, gdy wymieniano imię uko-chanego.Aby zima szybciej jej minęła, zaczęła haftować dla przyszłego mężaworeczek na filakterie i serwetkę na szabasową chałę.Woreczek był z czarne-go aksamitu: wyszyła na nim złotą nicią gwiazdę Dawida wraz z imieniemSzlojmełe oraz miesiącem i rokiem.Jeszcze więcej trudu zadała sobie przyserwetce, na której wyszyła dwa kołacze i kielich.Słowa święty szabat byływyhaftowane srebrną nicią, a w czterech rogach widniały wizerunki jelenia,lwa, lamparta i orła.Pamiętała także, aby obszyć serwetkę różnokolorowymikoralikami oraz ozdobić brzegi frędzlami i chwaścikami.Krzeszowskie dziew-częta były pod wrażeniem jej zdolności i prosiły, aby pozwoliła im skopiowaćwykorzystany przez siebie wzór.Zaręczyny odmieniły Lise; jeszcze bardziej wypiękniała.Jej oczy spoglą-dały gdzieś daleko.Poruszała się po domu bezszelestnie jak lunatyczka.Odczasu do czasu uśmiechała się bez żadnego powodu i godzinami wystawałaprzed lustrem, układając włosy i przemawiając do swego odbicia jak zaczaro-wana.Kiedy jakiś żebrak przychodził do domu, przyjmowała go uprzejmiei chętnie dawała jałmużnę.Po każdym posiłku szła do przytułku, niosąc zupęi mięso chorym i ubogim.Biedacy uśmiechali się i błogosławili ją: NiechajBóg da, byś niedługo jadła złoty rosół na swoim weselu!A Lise cichutko odpowiadała: Amen
[ Pobierz całość w formacie PDF ]