[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak wyglądałoby dwanaście latmałżeństwa z Kincaidem? Chciałabym, żeby mi było brakJonathana.Chciałabym pamiętać ten ostatni raz, kiedy mniedotknął.Było to sześć miesięcy przed jego śmiercią, a możewięcej? Nie mogę w ten sposób patrzeć na Kincaida.Toszkodliwe.Pierwszy uśmiech.Kincaid pokazał zęby, lecz niezawarczał na mnie! Co za niebezpieczny, wspaniałymężczyzna!Piorunujący Jack.Dziś wieczór opowiedział mi o swymojcu, który był sparaliżowany, po urazie, jakiego doznał nameczu bokserskim.Kincaid był zaledwie pięcioletnimchłopcem, kiedy to się stało.Element kryminalny - uzbroił"P.Jacka, by zrobił" mecz, po czym go wpuścili w bagno".Cierpiał latami, zanim umarł.Boli to Kincaida do dzisiaj.Widziałam to w jego oczach.Nie mogę mu opowiedzieć omoich rodzicach i pożarze w dworze MacRothów.Zbyt wieleinformacji.Ale pewna jestem, że też by mi współczuł.Kincaidma bardzo dobre serce.Gdyby je tylko zechciał otworzyć dlamnie."Douglas powoli zamknął książkę.Palce jego bawiły sięnią, głaskały.W jego myślach i uczuciach panował straszliwyzamęt.Nie nawykł do braku swobody, teraz schwytany był nietylko w sidła z żelaza, lecz także w pułapkę gwałtownychdoznań.Jeśli zaś Elgive MacRoth kiedykolwiek zorientuje się, żeprzeczytał jej pamiętnik, wojna będzie łagodnym określeniemw porównaniu z tym, co potem nastąpi.Wziąwszy jej ubraniei pamiętnik, Douglas podniósł się i podszedł do prętów.Niemógł dostatecznie pewnie wycelować, tak aby trafićpamiętnikiem na stolik.Zrobił więc, co mógł najlepszego - pięknym rzutem znadgarstka posłał pamiętnik na łóżko, za nim zaś poleciałwęzełek z odzieżą.Może ona pomyśli, że to krasnoludki.Sam pogalopował, by przynieść wszystko z powrotem.- Nie! - krzyknął Douglas.Psisko zastopowało niedaleko łóżka, patrząc zzaciekawieniem na Douglasa, oczekiwało nowych rozkazów.W natchnieniu Douglas wskazał na otwarte drzwi frontowegopokoju.- Przynieś!Sam zniknął w drugim pokoju.Douglas słyszał odgłosydrapania i łomotania.Następnie Sam powrócił, dumniemachając ogonem.Podbiegł prosto do celi i przekazał swójdar prosto w wyciągnięte ręce Douglasa.Długi przewódciągnął się po podłodze.- No, no.Utrzymywała to w tajemnicy - powiedziałDouglas z zadowoleniem.Położył się z powrotem,uśmiechając się niby współczująco, przykrył mikrofonpoduszką.Miał teraz fant.Będzie musiała drogo zapłacić,żeby go odzyskać.Rozdział 5Elgive i Rob ustalili, że miała go wzywać przez radio trzyrazy w tygodniu między północą i wpół do pierwszej.Jeśli bysię nie odezwała, w ciągu godziny miał być w chatce.Dwa dni po ich spotkaniu przy kopcu zasiadła przystoliczku w pokoju frontowym i włączyła radio.Następniesięgnęła po mikrofon.Po chwili zdumienia podniosła się iobejrzała radio.Nie było mikrofonu.Przejrzała powierzchnięstołu, jak gdyby mikrofon mógł ukryć się gdzieś tutaj.Przeszukała drewnianą podłogę pod stołem.Z uporem szukaławszędzie - pod kuchenką i pod zlewem, wewnątrz prysznica,nawet na półkach wiszących na ścianach.Mikrofon powinien być w tym pokoju.Elgive zamruczałagłośno: Dobra, moje miłe krasnoludki, wiem żeście turozrabiały, tak samo jak wiem, że nie zostawiłampoprzedniego dnia mojego pamiętnika na łóżku." Twarz jej sięwydłużyła, gdy obie tajemnice połączyły się w jednąodpowiedz.Douglas! Ale jak? Przynieś, Sam!"Wściekła Elgive trzasnęła drzwiami od głównego pokoju,otwierając je z impetem, i poszła ku celi powiewającszlafrokiem jak drapieżny ptak skrzydłami.Pokój był ciemny,paliła się tylko elektryczna lampka na stole Douglasa.Siedziałsamotnie w kałuży światła, pokrywał swoim pięknym pismemkartkę papieru, którą mu podała.Poprosił ją, by wysłała jegonotatki dotyczące spraw organizacyjnych - oczywiścieanonimowo - do jego asystenta w Nowym Jorku.Elgive nie miała zamiaru zrobić czegoś tak głupiego, alepowiedziała, że się zastanowi, jedynie żeby go ucieszyć.Ostatnio robiła wiele rzeczy, żeby był zadowolony.- Gdzie to jest, ty podstępny wężu? - Elgive zażądałaodpowiedzi.Chwyciła za pręty, wlepiając w niego wzrok.-Myślałam, że mamy zawieszenie broni!Popatrzył na nią spokojnie, wytarł rękę o przód białegoswetra, który robiła własnymi rękoma - niech go szlag! - izapytał niewinnie:- Czym mogę służyć?- Oddaj mi z powrotem mikrofon! Na nic ci się przecieżnie przyda!- Ach, ten
[ Pobierz całość w formacie PDF ]