[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co chcesz przez to powiedzieć?- Wiem, kim jest duch.- Co? Skąd?Wiatr rozwiał jej włosy i osuszył pot, aż poczuła, jak jej twarz pokryła sięlodem.Tak samo się czuła, gdy zobaczyła akta Remingtona.- Widziałam jej zdjęcie.Ma na imię Vanita.Była ofiarą morderstwa.***Wiedziała, że na świecie nie ma wystarczająco dużo prochów, żebyzapomniała o tych cholernych oczach unoszących się przed jej twarzą.Ale napewno miała zamiar spróbować.Sięgnęła po cztery cepty, ale po chwili jedenodłożyła.Lex pewnie będzie miał jakieś oozery.Poprosi go o jednego, zanimpójdzie do domu.Dom.O niczym innym nie marzyła, ale zanim tam wróci, miną wieki.Jeżeli w ogóle jest tam bezpieczna.Zabójca ją znał.Ta myśl nie dawała jejspokoju.Jak zdarta płyta, która zacięła się w jej głowie.Wie, gdzie mieszkam.wie, gdzie mieszkam.Wlekli się powoli przez ulice, nie odzywając się i pozwalając, by mroziłoich lodowate powietrze.Butelka z wodą była pusta, podobnie jak jej ciało.W końcu Lex się odezwał:- Dlaczego duch zamordowanej dziewczyny zabija innych ludzi? I todziwki?- Duchy.a zwłaszcza ofiary morderstw po prostu nienawidzą.Zatrzymują się w miejscu, w którym byli, gdy zginęli.Nie ewoluują, ani nic.- Więc ta laska, która morduje, pracuje z jakimś gościem.Zabija ludzi dlaoczu? Widzi bez nich?Westchnęła.Jej spocona grzywka zamieniła się w małe sopelki lodu.- Nie wiem.Chyba nie.Niewidomi zostają niewidomymi duchami, amorderca wydłubał jej oczy, więc pewnie ich potrzebuje.Pokiwał głową.Szli dalej.- Zostaniesz u mnie?- Powinnam wrócić do domu.- Nie wiem, czy to dobry pomysł, skoro cię znają i w ogóle.Może u mniebędzie lepiej, co? Bezpieczniej.- Nie wzięłam ze sobą niczego, a jutro mam kupę roboty.Nic mi niebędzie - stwierdziła, ale miał rację i dobrze o tym wiedziała.Serce cały czaswaliło jej w piersi, a strach, zmęczenie i speed sprawiły, że jej ruchy stały sięnerwowe.Marzyła o tym, by cepty wreszcie zaczęty działać.- To może pójdę z tobą?- Nie, dzięki.- No to wez swoje rzeczy i wróć do mnie.Nie żartuję, tulipanku.Jego troska przyprawiła ją o dreszcze.Przed chwilą chciał, by u niegozostała, żeby była bezpieczna, potem chciał zostać u niej.A teraz, zanim zdążyłasię zorientować.Nie chodziło o to, że nie chciała u niego nocować, chociaż naprawdęmarzyła tylko o tym, by znalezć się we własnym łóżku.Nie miała też nicprzeciwko temu, żeby czuć przy swoim boku jego ciepłe ciało, zwłaszczadzisiejszej nocy.Ale nie mogła znieść myśli, że tego potrzebuje.Nie chciała, byinteresował się jej życiem.Jak ktoś zaczyna interesować się twoim życiem,wkrótce potem chce decydować, co masz robić.Uzależnienie to delikatnaroślina, która najlepiej rośnie w ciszy i spokoju,- No dobra.- Przyjadę po ciebie.Wez co ci potrzeba i zadzwoń po mnie.- Dobra - powtórzyła.Miała tylko nadzieję, że jego mieszkanie będzie tak bezpieczne, jakmyślał.Zledzili ją, ale niczego nie zauważyła.To samo mogli zrobić z Lexem.Rozdział 12Terrible czekał na nią przed drzwiami do budynku.Na jego widok uciskw jej piersi nieco zelżał.Uśmiechnęła się.Co za okropna noc, pełna napięcia istrachu.Cały czas bolała ją głowa i nie mogła zapomnieć widoku tamtej twarzy,oczu.Wyobrażała sobie, że po nią idą.Chętnie się trochę rozerwie.Wypijeparę piw i się zrelaksuje.Może Terrible przekima się u niej na kanapie, aLexowi wyśle wiadomość, że jednak nie przyjdzie.A potem zauważyła wyraz jego twarzy i zrozumiała, że nie przyszedł poto, żeby posłuchać płyt, i minie dużo czasu, zanim którekolwiek i nich będziemiało okazję się położyć.Zatrzymała się, zsuwając z ramienia torbę.- Następna?- Jakąś godzinę temu.Godzinę temu.Oczywiście.Vanita i jej Towarzysz opuścili krematorium iznalezli kolejną ofiarę, żeby zdobyć dla ducha nową parę oczu.Znowu rozbolała ją głowa.- Gdzie?Zawahał się.Wskazał głową w prawo.- Tuż za rogiem.W głowie jej dudniło.- Przed moim domem? Tutaj?Ludzie cały czas umierali na ulicy.Do diabła, w Dolnej Dzielnicy ludzieumierali na każdej ulicy.To nie było najbezpieczniejsze miejsce na ziemi.Alerytualne zabójstwo tuż pod jej domem.Naprawdę wiedzieli, gdzie mieszka ikim jest.Oczy cały czas leżały w plastikowym woreczku w jej torbie.Powinna muje pokazać i powiedzieć, co się stało.Ale nie teraz.Nie tutaj, na ulicy, gdzie każdy mógł ich zobaczyć.Niewiedziała, jak zareaguje.Kiedy już obejrzą ciało, może wejdzie do niej na górę iwtedy wszystko mu opowie.Wyciągnęła z torby papierosa i przechyliła głowę, żeby odpalić go odbuchającego płomienia metalowej zapalniczki Terrible a.- Pokaż.Zaprowadził ją za róg, na niewielki, prywatny parking za jej domem.Nienależał do jej budynku - ich parking był po drugiej stronie - ale do diabła,widziała go z małego pokoju, w którym miała pralkę i suszarkę.Parapet w tympokoju był szeroki i gładki.Czasami lubiła tam usiąść, zapalić skręta i poczytać.Może gdyby była w domu, coś by zauważyła.Mogłaby temu zapobiec?Tym razem wokół ciała zgromadził się większy tłum, złożony nie tylko zdziwek, ale i z okolicznych mieszkańców.Niektórzy mieli na sobie spodnie odpidżamy, widoczne spod grubych płaszczy.Inni byli ubrani jak na wieczornewyjście, ale wszyscy mieli ten sam wyraz twarzy i wrogi, przestraszony,podejrzliwy.Rozpoznała dziewczynę.Tak jej się przynajmniej wydawało, ale szerokinos i wystająca broda rzeczywiście wyglądały jakby znajomo.Trudno byłozobaczyć cokolwiek poza pustymi, zakrwawionymi dziurami, w którychpowinny być oczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]