[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Popatrzył na koleżanką, która także zjeżdżała dość śmiało, chociaż dodatkowo przytrzymywałalinę między silnie zaciśniętymi udami.Resztę drogi pokonał z radością.Wylądował na lekkougiętych nogach i szeroko uśmiechnięty popatrzył na stojącego w drzwiach śmigłowcainstruktora.- Jesteś pod ostrzałem, palancie! - krzyknął sierżant, robiąc taki ruch, jakby chciał gouderzyć pięścią.Andre szybko się opanował.Błyskawicznie wyciągnął liny z klamry, chyląc niskogłowę podbiegł na skraj strefy zrzutu i padł plackiem na ziemię, wyciągając przed siebie nienabity pistolet.Wybrał sobie nawet cel, słupek hydrantu na skraju parkingu.- Jesteś pod ostrzałem, skarbie! - doleciało od strony helikoptera.Chwilę pózniej natrawie obok Faulka wyciągnęła się kobieta.Promieniała z radości.- Cholera, jakie to proste! - syknęła.- Uczestniczyliśmy w zrzucie, koleś!Uniosła lewą rękę w jego kierunku.Ukradkiem trącił otwartą dłonią jej dłoń, obawiającsię, że lada moment mogą zostać skarceni przez sierżanta.Ale obaj instruktorzy byli już zajęcinastępnymi żołnierzami.POKAAD F-117A, NAD HARBINEM, CHINY7 marca, 16.00 GMT (2.00 czasu lokalnego)Major Lauren Russell prowadziła nighthawka na wysokości trzech tysięcy metrówwprost na rozległą przemysłową zabudowę chińskiego miasta.Noc była pogodna, ale wHarbinie obowiązywało zaciemnienie, nie paliły się żadne światła.Ona jednak nie miała żadnejwątpliwości, że bez trudu odnajdzie swój cel.Ciągłe odczyty systemu GPS na odstawiesygnałów z satelity wskazywały bieżącą pozycję z dokładnością do pięciu metrów.Bursztynowy trójkącik, który na ekranie nawigacyjno-taktycznym symbolizował jej samolot,ani na chwilę nie zbaczał z wytyczonego kursu.Przy krawędzi ekranu wyłoniło się wygięciebiałej linii, oznaczające ostry zwrot przed podejściem nad cel.Nagle przed dziobem ukazały się w powietrzu jaskrawe smugi włączonych szperaczy.Chwilę pózniej zaczęły się rozrywać pociski artylerii przeciwlotniczej.Strzelały na oślep chybawszystkie baterie rozmieszczone wokół Harbinu.Noc rozświetliła się nagle kolorowymirozbłyskami, które można by podziwiać jak fajerwerki, gdyby nie były śmiercionośne.Widocznie posterunki na przedmieściach musiały usłyszeć odgłos dwóch turboodrzutowychsilników nighthawka i dlatego padł rozkaz, żeby strzelać na oślep.Na nieszczęście dla Russelljej kurs wiódł prosto przez krzyżujące się mleczne snopy szperaczy i skupiska fajerwerkówpowstających po eksplozji pocisków.Wszędzie dookoła rozbłyski oznaczały rozszerzające sięszybko śmiertelne sfery odłamków.Lauren musiała zebrać całą siłę woli, żeby nie sprowadzić maszyny z kursu wiodącegoprosto na gromadę ognistych kuł.Musiała dokonać wyboru, ale olbrzymią zaletą F-117 było to,że miała sporo czasu do namysłu.Zerknęła na odczyt szybkościomierza wyświetlany powewnętrznej stronie osłony hełmu.Leciała z prędkością czterystu sześćdziesięciu węzłów.Gdyby została w swojej poprzedniej eskadrze i nadal pilotowała F-15E Strike Eagle, pewnieprzemykałaby teraz z szybkością półtora macha tuż nad wierzchołkami drzew, z kabinąwypełnioną denerwującymi piskami elektronicznych układów ostrzegania.Tu także namiarradarowy popiskiwał, ale przedtem ściszyła go prawie do końca.Zagrożenie nie było zbytwielkie dla niewykrywalnej przez radary maszyny.Może gdyby skierowała się bezpośrednionad talerz anteny, na ekranach chińskiej stacji naziemnej pojawiłoby się słabe echo.Byłobyjednak równie nikłe, jak od przelatującej mewy, na pewno więc nie mogłoby posłużyć donaprowadzania ognia.Ale przed dziobem maszyny wciąż wisiała oślepiająca kula ognia.Russell wiedziała, żeto tylko złudzenie.W rzeczywistości niczego nie mogło być w powietrzu na jej kursie.Mimo toz trudem się opanowywała, żeby nie skręcić w bok
[ Pobierz całość w formacie PDF ]