[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na pewno okaże się mocno zadufany wsobie, a swoje oświadczenie przedstawi w nienaganny sposób.Jednakże mylił się, i to w obu wypadkach.Gilliatt był skrępowany, nerwowy, nie potrafił w jasny sposób określić, co właściwie widział, ażw końcu przyznał - raz za razem wycierając spocone czoło - że on i jego pasażerka tuż przedwypadkiem pogrą- żeni byli w dość gorącej wymianie zdań".- Czy na tyle gorącej, że mogła rozproszyć pańską uwagę? - spytał Andrews.Gilliatt potwierdził i dodał, że bardzo mu wstyd, że sobie na to pozwolił.- No tak, to raczej niewskazane na zatłoczonej autostradzie.Dobrze, że jechał pan powewnętrznym pasie.Rozumiem, że swoją pasażerkę poznał pan na jakimś spotkaniubiznesowym, tak?- Tak, spotkaliśmy się dzięki naszej pracy.Ostrożna odpowiedz, pomyślał Andrews.Czy należałoby dalej drążyć ten temat? Nie, to raczejnie miało związku ze sprawą.- Kolejne pytanie: rozumiem, że rozmawiał pan przez telefon? To chyba musiało jeszczebardziej pana rozpraszać.- Tak jest, rozmawiałem przez telefon.Ale bardzo, bardzo krótko.- Czy nie posiada pan w samochodzie systemu głośnomówiącego?- Nie, w tym samochodzie, którym jechałem, nie ma takiego urządzenia.To znaczy, właściwiejest, ale nie działa, jak należy.Moje auto jest nowe, ale niemal od początku miałem w nimproblemy z systemem łączności.GPS też nie działa prawidłowo.Wiem, że nie powinienem byłodbierać telefonu, ale byłem pewien, że to dzwoni moja żona; już wcześniej starała się domnie dodzwonić i wiedziałem, że będzie się niepokoić.Poza tym musiałem skontaktować się zmoją kliniką na Harley Street.- Rozumiem.Ale pan jechał niepotrzebnie zbyt wolno.Dlaczego?- No cóż, jak już mówiłem, parę minut wcześniej rozpętała się burza.Warunki na drodze byłynaprawdę paskudne, byłem zmęczony i wydaje mi się, że jakoś ogólnie czułem siępodenerwowany.- A potem?- Potem, jak zaznaczyłem w swoim zeznaniu, w pewnej chwili zorientowałem się, żeciężarówka skręca w poprzek drogi i że to może być bardzo niebezpieczne.Rzuciłem telefonna podłogę i.Uświadomiłem sobie, że zatrzymuję się na poboczu i że.że jakieś sto metrówza mną dzieje się coś strasznego.- Wtedy wysiadł pan i poszedł sprawdzić, co można zrobić?- Tak.- No cóż, zachował się pan bardzo profesjonalnie.Teraz chciałbym zapytać pana o ofiary i opańskie bez wątpienia doskonałe starania, jeśli chodzi o pomoc rannym.Wydaje mi się, żekiedy skończę pana przesłuchiwać, niektórzy z krewnych ofiar będą chcieli zadać panu parępytań.Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko temu.- Oczywiście, że nie.- Teraz chciałbym wezwać Abigail Scott.Miss Scott, proszę złożyć przysięgę.Jednak najpierwwysłuchamy pani zeznań złożonych przed sierżantem Freemanem.Niezła laska, pomyślał Andrews.Bardzo atrakcyjna i bardzo, bardzo seksowna.Małoprawdopodobne, żeby jej układ z Gilliattem był czysto zawodowy.- Miss Scott, była pani w samochodzie razem z panem Gilliattem.Czy mogłaby pani dodać cośdo oświadczenia pana Gilliatta albo potwierdzić, że nie ma żadnych wątpliwości, że żadenpojazd nie zajechał drogi ciężarówce prowadzonej przez pana Connella, co mogło zmusić godo nagłego skręcenia w bok.- Nie.Wszystko już zostało powiedziane.Widziałam dokładnie całe zajście i wydaje mi się, żewszyscy jechali ostrożnie i zgodnie z przepisami.- Włącznie z panem Gilliattem?- Tak.Pan Gilliatt jechał naprawdę bardzo ostrożnie.- Ale on sam przyznał, że nie był skupiony, że on i pani prowadziliście.ożywioną dyskusję.- Tak.Rzeczywiście się pokłóciliśmy, ale to nie spowodowało, że nagle zaczął zle prowadzić.On jest doskonałym kierowcą i zawsze jezdzi bardzo ostrożnie.- Wnioskuję stąd, że już wcześniej miała pani okazję jechać samochodem prowadzonym przezpana Gilliatta, tak?- Tak.Tak było.- Można przypuszczać, że zdarzało się tak przy okazji wypełniania waszych wspólnychobowiązków służbowych?Zapadła głęboka cisza; można by rzec, że odgłos szpilki upuszczonej na podłogę zabrzmiałbyw tej ciszy donośnie jak grzmot.- Nie.To znaczy, nie zawsze.- brzmiała odpowiedz.Andrews czuł, jak wszyscy obecniwstrzymują oddech.- Czyli państwa znajomość nie ograniczała się do całkowicie zawodowych spraw? Czywłaśnie to usiłuje nam pani powiedzieć? Proszę pamiętać, że zeznaje pani pod przysięgą.- Tak.To znaczy, chciałam powiedzieć, że tak.Ja.Ja bardzo lubiłam pana Gilliatta.Przezpewien czas.- Rozumiem, miss Scott.Chciałbym się ograniczyć do spraw związanych z naszympostępowaniem.- Oczywiście.- Powróćmy do owej ożywionej wymiany zdań.Czy dotyczyła spraw natury osobistej? Pytamwyłącznie dlatego, że to mogło być czynnikiem mocno rozpraszającym uwagę kierowcy.- Owszem, rzeczywiście chodziło o sprawy osobiste.Pan Gilliatt powiedział mi, że uważa, żenie możemy kontynuować naszej.Naszej przyjazni.- A pani?- Ja byłam bardzo.bardzo rozczarowana.Dlatego zaczęłam się z nim kłócić.- Czy to właśnie pani zwyciężyła w tej kłótni?- Nie, niestety.Wszelkie moje wysiłki dotyczące kontynuowania naszego związku okazały siębezowocne.Pan Gilliatt jasno dał mi to do zrozumienia.- Waszego związku? Wydawało mi się, że wasze stosunki określała pani mianem przyjazni? Amoże dla pani to jedno i to samo?- Wcale nie - odpowiedziała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]