[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciałem i ja stąd pośpieszyć wprost do niego, czydo Lwowa, czy do %7łółkwi, lub gdzie bym o nim zasłyszał, ale ręka się uparciejątrzyła, mimo balsamów i plastrów, które matka na wagę złota przepłacającsprowadzała.Zmiech powiedzieć, dopiero gdym te leki porzucił, a prostą babę przywołano,która ranę obmyła i jakieś ziele zgotowawszy nim mi okładać zaczęła rękę,prędzej ognia się pozbyła i goiła.Ale pomimo to i jesień, i zimę przebyłem przymatce, tak że dopiero w r.1675 mogłem się na nowo wybrać do króla na służbę.Ręka była zablizniona zupełnie, a jednak mi w niej pozostała jakaś sztywność,której długo się nie mogłem pozbyć.Przez cały ten czas wierny mi przyjaciel Szaniawski regularnie pisywał, a choćlisty różnymi drogami przychodziły nierychło miałem ciągle wiadomości odedworu.Donosił mi, że Felicja zawsze adoratorami chodziła otoczona, ale że wcoraz większych była u królowej łaskach, więc nie bardzo na kogo patrzećchciała, coraz wyżej nadziejami sięgając.Królowa się nią posługiwać lubiła, bojej myśli odgadywała, a u nóg leżała pokorna i wprost adorowała ją jak bóstwo.Zarazem jednak w fraucymerze królowej nienawiść ku niej była wielka, bonikomu nic dobrego nie wyświadczyła, a donosiła i zniechęcała panią do swoichtowarzyszek.Jako się tedy postanowiło, żem powrócić miał na usługi do króla, tak sięspełniło.Na nowo tylko wóz, konie i wszystką moją wyprawę matka opatrzyła,aby mi na niczym nie zbywało i żeby się mnie pan pułkownik Polanowski niewstydził.Wziąłem też jednym koniem więcej i jednym pachołkiem, tak że zwyrostkiem miałem ich trzech do posług, a więcej nie było potrzeby.Już na samym wyjezdnym Szaniawski mi dał znać, że król sobie życzył, abymwprost do niego do obozu przybył, gdy ja dla Francuzki tej nieszczęśliwejspodziewałem się zostać przy królowej.Nie twierdzę tego za pewno, aleSzaniawski, który mnie oderwać chciał od tych niezdrowych amorów, jak on jenazywał, przyczynił się może do tego, abym jej nie mógł widywać zbyt często.Z listów dorozumiewałem się tego, co mnie spotkać miało przy królu.Nieukoronowanego jeszcze prześladowały intrygi i nawet na życie czyhano, o czymmało kto wiedział, bo sprawa uduszona została, ale to pewna, że mu truciznęgotowano i że podczaszego oddalić musiano.Na Paców cała Rzeczpospolita za nową zdradę oburzoną była, gdyż tak jak spodChocimia, tak znowu z Ukrainy od króla precz odeszli samego zostawiając.Hetman jednak zmiarkował wkrótce potem, że nienawiść powszechną ściągnąłna siebie, bo mu publicznie imieniem zdrajcy w oczy ciskano.Pacowie wrakuską opiekę ufali, a królowa Eleonora w Toruniu siedząca spiskowała.Powtarzano powszechnie, jakoby Sobieski wojewodzie ruskiemu miał to częstopowiadać: Los Michała i mnie nie minął, mści się Opatrzność za to, cośmy mu dalicierpieć!Jakem króla znalazł, gdym powrócił do niego, opowiedzieć mi trudno męczennikiem mi się zdał i chwilami rozpacz go ogarniała.Wojska przy nim niepozostało nad kilkanaście tysięcy, Kozactwo, Tatarowie i ogromna siła tureckaw części niszczyła już kraj, a więcej jeszcze zagrażała mu zawojowaniem.Zdradzony przez swoich, pomimo największych ofiar, największych wysiłków,Sobieski wątpił już, azali podoła nawale.Prawda, że Paca odejście nawet Litwę przeciwko niemu tak podniosło, iż musiałkróla przebłagać i naprawić, co zawinił, chociaż teraz to trudniej przychodziło,bo nieprzyjaciel miał czas wzmóc się w siłę.Sobieski, który się spodziewał jakozwycięzca dopiero sięgnąć po koronę, zawiedziony w nadziejach niemal doszaleństwa był doprowadzony.Nigdym go też nie widział czynniejszym i takniezmordowanym.W sierpniu już Lwów był zagrożony, król miał wszystkiego kilkadziesiąt tysięcyżołnierza, Litwę w to licząc, a Nuraddyn, który już pode Lwowem leżał,poprzedzający Ibrahima paszę, nierównie wielmożniejsze prowadzącegozastępy, sam czterdziestu tysiącom dowodził.Gdyśmy do Lwowa z królową i całym dworem przybyli, już jedno tylko z ustSobieskiego słyszeć się dawało albo tu paść, lub zwyciężyć.On też jeden wpoczątku męstwo okazywał i w Bogu nadzieję, a nimi drugich natchnął, bogdyśmy przybyli do miasta, tylko łzy i narzekania słychać było, a kto mógłuchodził precz.Dopiero gdy go ujrzano krzątającego się, ciągle na koniu, działarozstawującego, wojsko opatrującego, a pogodne okazującego oblicze, duch teżwstąpił i w wojsko, i w mieszczan.Na dwa dni wprzódy, nimeśmy pod murami Turków nadciągających ujrzeli,łuny stały dokoła po całych nocach, aż strach i groza patrzeć było.Sobieski zgóry to zapowiedział, że byle się Turcy ukazali, nie dając im obozem siępołożyć, natychmiast na nich rzucić się musi.Wszystko to tak przygotowanymbyło, ażeby Nuraddyn większych sił, niż w istocie były, miał wyobrażenie.Dlatego, jak pod Zbarażem i Beresteczkiem, użyto fortelu, iż kopijników lance iproporce osobno w zaroślach zatknięto, przestrzeń nimi znaczną zajmując, któraz dala jak wojskiem osadzoną się wydawała.Przed wyciągnięciem z miasta, w kościele oo.jezuitów, król, królowa,hetmanowie, starszyzna, pułkownicy przed obrazem św.Stanisława Kostkimodlili się ze łzami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]