[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jak to możliwe, że żyjeciesobie w tej dolinie, jak gdyby nigdy nic? Coś tu się niezgadza.coś jest nie tak. Dzieci mówią, że potrafisz rysować świetlne obrazyw powietrzu rzekła Valya. Mówią, że potrafiszstrzelać ogniem z palców.Twierdzą, że jesteś magikiem.Nix kichnął w rękaw, po czym odsunął odzaczerwienionych oczu kopcącą świecę. Swego rodzaju przyznał cicho Max, dochodząc downiosku, że bezsensownie będzie zaprzeczać. Więc my też jesteśmy magikami. uśmiechnął sięNix swego rodzaju.Mężczyzna pstryknął palcami świece nagle zgasły,a po chwili same się zapaliły.Nix się zaśmiał. No, i mniej więcej na tym się kończą naszeumiejętności rzekł. Nie zdaliśmy testów. Testów dla potencjalnych kandydatów? SerceMaksa gwałtownie przyspieszyło. Byliściekandydatami? Jesteś uczniem Rowan? zapytała Valya. Takpodejrzewaliśmy.Zawsze pragnęliśmy tam pojechać, ale,jak się okazuje, to niemożliwe. Czy tam jest tak pięknie, jak opowiadają? chciałwiedzieć Nix. Tak odparł Max i uśmiechnął się na samowspomnienie Rowan. To wyjątkowe miejsce.Ale.czemu nie zdaliście? Och westchnęła Valya i wzruszyła ramionami.Te testy były strasznie trudne.Ostatniego nikt nie zliczył.Max przypomniał sobie, jak wiele lat temu w ChicagoNigel robił mu testy.Ostatni z nich był testem charakteru odwagi.Czy Nix i Valya byli tchórzami?Nix znowu kichnął i zaczął trzeć oczy, które z minutyna minutę stawały się coraz bardziej zaczerwienione iopuchnięte. Pózno się robi pociągnął nosem, spoglądając nażonę. Idz się położyć, kochanie doradziła mu. Zawszechce ci się spać po obfitym posiłku, a ja trochę porobię nadrutach.Nix powiedział dobranoc" i poszedł na górę.Kiedyzniknął, Valya sięgnęła do torby i wyjęła kłębek przędzy,z której robiła skarpety dla Maria chłopca, którego znaliz Niksem najdłużej. Ten chłopak rośnie jak na drożdżach westchnęła. Przecież nie może chodzić z palcami wyłażącymi przezdziury w skarpetach, prawda? Wiesz, co zagadnął Max, zbierając kubki.Pewnego dnia Mario zadał mi śmieszną zagadkę.Zagiąłmnie.Ale na pewno ty, jako profesor, będziesz umiałaznalezć rozwiązanie. Spróbuję zaśmiała się, a druty zastukały jeden odrugi. A więc zaczął Max gospodarz ma lisa, kurę iworek ziarna.Chce to wszystko przewiezć przez rzekęłódką, ale problem polega na tym, że za jednym razemmoże wziąć tylko jeden ładunek. Tak? Valya zerknęła na niego z uprzejmążyczliwością. Bez jego nadzoru kura zje ziarno, a lis zje kurę. To jasne odparła. Taką mają naturę. Właśnie dodał Max. Więc pytanie brzmi: w jakisposób może przewiezć wszystko bezpiecznie na drugąstronę, jeśli za jednym razem może wziąć tylko jedenładunek? To proste odpowiedziała Valya. Jeśli wezmietylko zboże.nie, nie, wtedy lis zje kurę.Hmmm.Więcniech wezmie najpierw lisa! Nie.wtedy kura zjeziarno.Kiedy Valya zmagała się z zagadką, Max uważnie sięjej przyglądał.Odłożyła druty, a kłębek spadł na podłogę,potoczył się i trochę rozwinął.Z przygryzioną wargąstarsza pani kiwała się w przód i w tył.Głos miała corazbardziej ożywiony. Ale może wziąć tylko jedną rzecz! mruknęła dosiebie, jeszcze raz przypominając sobie zasady.Max stał przy stole i obserwował, jak Valya stukapaznokciami, a nawet wczepia się nimi w stół.Niezauważalnym ruchem wziął do ręki nóż. Valya rzekł, lecz kobieta nie odpowiedziała.Maxpstryknął palcami i zawołał ją głośniej.Spojrzała na niego czerwonymi podejrzliwymioczami, nie przestając kiwać się w tył i w przód. Naprawdę myślisz, że nie wiem, kim jesteście? zapytał Max upiornie spokojnym głosem.Krew odpłynęła z twarzy Valyi, a oddech jejprzyspieszył.Gwałtownie, z trudem łapała powietrze. I naprawdę myślisz, że nie wiem, że tuż za mną stoiNix?Zanim skończył mówić, odwrócił się w stronę szarej,warczącej, pochylonej nad nim twarzy.Wielok obnażyłzęby i złapał go za ramiona, lecz Max wywinął się ijednocześnie wykręcił mu ramię i podciął nogi.Wmgnieniu oka zdumiony wielok leżał już twarzą dopodłogi, z Maksem na plecach. Nie rób mu krzywdy! zawołała Valya, zrywającsię z krzesła tak, że się prawie przewróciło. Błagam! Nie ruszaj się syknął Max, trzymając nóż nagardle wieloka. Poruszysz się, a z nim koniec.Rozumiesz?Wielok rzęził w uchwycie chłopca z jego gardłapod naciskiem noża wydobywał się charkotliwy jęk.FutroNiksa miało kolor ołowiu, a jego lodowatoniebieskie oczywywracały się, by spojrzeć na Maksa.Owłosiony czarnypysk zmarszczył się, gdy stwór odezwał się głosemupiornie ludzkim głosem dobrotliwego profesora, któryjeszcze przed chwilą bawił się z dziećmi. Rozumiemy doskonale wydyszał. Drogichłopcze, to ty nie rozumiesz. Co tu jest do rozumienia? gotował się Max.Dwa wieloki tak tchórzliwe, że uciekają się doprzekupstwa i nęcenia ofiary. Nie odparła Valya głosem pełnym przerażenia.To wcale nie tak.Pozwól nam wytłumaczyć. Kochamy dzieci łagodnie powiedział Nix.Nigdy byśmy ich nie skrzywdzili. To prawda poparła go Valya. Proszę, nieosądzaj nas tylko dlatego, że jesteśmy inni.Jeślichcielibyśmy skrzywdzić dzieci, mogliśmy to zrobić jużdawno. Przecież jesteście wielokami odparł wzburzonyMax i spojrzał gniewnie na Valyę. Wieloki przychodziłydo mojego domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]