[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Poświęcasz się dla niej.Ona by tego dla ciebie nieuczyniła! – zawołał gorzko Tim.Christopher uśmiechał się łagodnie.Po prostuprzedkładał jej szczęście nad własne.Jak miał mu towytłumaczyć? Owszem, mógł powiedzieć jej, co wieo Eddingtonie.Tylko co by to dało? Nie umiałby żyćw świadomości, że rzucił ją wilkom na pożarcie.Żezostawił ją na pastwę Weltona, Eddingtona i typków,takich jak Sedgewick.Przecież oni chcieli ją skrzywdzić.– Powiadomiłem Philipa i mojego radcę o krokach,jakie podjąłem w celu zabezpieczenia waszej przyszłości,na wypadek gdyby coś mi się przytrafiło.– Nie nie dbam o to! – zaprotestował Tim.– Obchodzimnie twoja przyszłość.– Dziękuję, przyjacielu – odpowiedział Christopher.–Jestem ci wdzięczny.– Nie.– Tim potrząsnął głową.– Jesteś głupi.Postradałeś rozum przez tę kobietę.Nie sądziłem, żedożyję kiedyś tego dnia.– Sam mówiłeś, że lady Winter odmówiła współpracy.Zwabił ją dopiero postawieniem na szali losu jej siostry.Nie mogę jej za to winić.Ta kobieta nie ma innegowyjścia, jeśli chce odzyskać siostrę.– Mogła wybrać ciebie – burknął Tim.Christopher odwrócił się, by zamaskować grymas bólui dał znak ręką, że rozmowa skończona.– Idźcie już.Mam jeszcze parę spraw do załatwienia.Mężczyźni ociągali się przez chwilę.Wreszcie wyszli.Christopher opadł na fotel przy biurku i westchnął.Kto bypomyślał, że jego związek z Marią tak się zakończy?Mimo to nie żałował ani sekundy.Przynajmniej poznałsmak szczęścia.Z przyjemnością zapłaci za nie każdą cenę.Rozdział 21Maria jechała do rezydencji St.Johna.Czuła się jakskazaniec w drodze do Tyburn, londyńskiego miejscaegzekucji.Gdzieś w tyle podążał Eddington i inni agenci.Świadomość tego, co zaraz nastąpi, sprawiała jejfizyczny ból.Całym sercem pragnęła odzyskać Amelię, alecoś jej podpowiadało, że cena, którą jej przyszło zapłacić, była za wysoka.Wiele ją łączyło z St.Johnem.Nie dało się temuzaprzeczyć.W trakcie ich znajomości nasłuchała się wielezłego o nim, ale widziała w nim tylko jego szlachetnąduszę.Pamiętała, jak uratował ją przed Templetonem, jaksię nią opiekował, gdy była ranna, jak się z nią kochał.Wysiadła z karety i stanęła przed rezydencjąChristophera.W jej głowie przewijały się wspomnieniatych chwil, które spędzili razem.Chwile namiętnościi czułości.Chwile spokoju i ciszy.Ironii i drobnychzłośliwości.Połączyła ich szczera zażyłość.Zbliżyła ichpodobna przeszłość.Uniosła rąbek spódnicy i powoli wspięła się po frontowych schodkach.Weszła do środka przez otwarte naoścież drzwi.Mieszkańcy i bywalcy rezydencjizgromadzili się na dole i patrzyli na nią z powagą.Widzieli szpadę, którą trzymała w ręku.Patrzyła prostow oczy każdemu, kogo mijała, jakby chciała rzucićwyzwanie śmiałkowi, który by ją powstrzymał.Nikt się nie odważył.Udała się na górę wprost do sypialni Christophera.Zapukała do drzwi.Gdy usłyszała jego głos, weszła dośrodka.Christopher stał przed lustrem.Kamerdyner pomagał muwłożyć kamizelkę zdobioną pięknym haftem.Delikatnykwiatowy wzór pasował do jego musztardowychbryczesów i takiegoż płaszcza, który wisiał w pobliżu.Widząc go w tym stroju, przypominała sobie ich pierwszespotkanie w teatrze.Instynktownie uniosła podbródek.– Chcę ci coś oznajmić.Christopher przechwycił jej spojrzenie w lustrzanymodbiciu.Spostrzegł broń.Burknął coś cicho i kamerdynersię oddalił.– Gdybym wiedział, że moja oblubienica w swoimimieniu wyśle Zimną Wdowę, ubrałbym się cieplej.– Twoja kreacja wręcz idealnie nadaje się na tę okazję– skrzywiła się.– Im cieńsza warstwa materiału międzykońcem mojej szpady a twą skórą, tym lepiej.– Zamierzasz przeszyć mnie na wylot?– Możliwe.Spojrzał na nią z ukosa.– Nie radzę.Nie myśl sobie, że w tym stroju nie mamszans.Szlifowałam szermierkę zarówno w spodniach, jaki w sukni.Podniósł do góry ręce w geście poddania.– Piękna damo, zdradź mi, co mogę dla ciebie uczynić,by uniknąć niechybnej śmierci?Maria wbiła ostrze szpady w dywan z Aubussoni wsparła się na rękojeści.– Kochasz mnie?Christopher uniósł brwi.– Nader szlachetny gest z twej strony, milady, by broniąwymuszać na mnie wyznanie miłości?Z niecierpliwością tupnęła stopą w dywan.Uśmiechnął się tak szelmowsko, że zabrakło jej tchu.– Wielbię ciebie, najdroższa.Czczę.Z najwyższąrozkoszą całowałbym twe stopy i błagałbymo przychylność.Oddaję ci wszystko, co mam: mojeniezmierzone bogactwa, moje statki, moją męskość, któraskamle za tobą.– Dosyć.– Potrząsnęła głową.– To było odrażające.– Doprawdy? Ciekaw jestem, czy poradziłabyś sobielepiej?– Owszem.Kocham cię.– I tyle? – Skrzyżował ramiona na piersi.Jego spojrzenie było ciepłe i łagodne.– Tylko tyle masz mi dopowiedzenia?– Nie wychodź dziś z domu.Zastygł.– Mario?Wzięła głęboki oddech.– Pytałeś mnie wiele razy, co mnie łączy z Eddingtonem.To agent Korony.Czeka pod twoim domem.Będzie nasśledził.Chce cię złapać na gorącym uczynku.Patrzył na nią badawczo.– Rozumiem.– Wiem o Sedgewicku.Otworzył usta i chciał coś powiedzieć, ale przerwałamu gestem.– Żadnych wyjaśnień.Mówię o tym tylko dlatego, żeSimon odnalazł świadka.Sedgewick szantażował go.Zmusił do współpracy, grożąc jego rodzinie: żonie, dwómsynom i córce.Tim z kilkoma ludźmi ich odbili.Wicehrabia już nie ma na ciebie żadnego haka.Zmarszczył brwi.– Odjęło mi mowę.– To dobrze.Nie lubię, jak mi się przerywa.Doniesionomi, że wiesz o Amelii – nie umiała opanować drżeniaw głosie.– Że ją odnalazłeś i obserwujesz.To prawda?– Taką mam nadzieję.– Z jego oczu biła szczerość.–Kazałem jednoznacznie potwierdzić jej tożsamość.Nie chciałem rozbudzać twoich nadziei na próżno.– Gdzie ona jest?– W Lincolnshire.O ile ta dziewczyna jest twojąsiostrą.– Dziękuję.– Maria schowała szpadę i już miała odejść,ale jeszcze raz spojrzała mu w oczy.– Uważaj na siebie –szepnęła i przycisnęła dłoń do serca.– Życzę ci jaknajlepiej, Christopherze.I ruszyła do drzwi.– Mario.Dobiegł ją ochrypły, niski głos.Z jej oczu popłynęłyłzy.Otarła je i przyśpieszyła kroku.Chwyciła za klamkęi w tej samej chwili znalazła się w potrzasku.RamionaChristophera uwięziły ją w szczelnym uścisku.– Wyrzekasz się własnego szczęścia, by uwolnić siostręi uratować mi życie.– Żarliwie przyciskał policzek do jejskroni.– Mówisz, że darzysz mnie miłością, a mimo to nieumiesz poprosić mnie o pomoc.– Tu nasze ścieżki się rozchodzą – szepnęła.Miałaściśnięte gardło tak mocno, że nie umiała wydobyć z siebiegłosu.– Nie ma innego wyjścia.Jesteś wolny i bezpieczny.Ja idę dalej.Odzyskam Amelię.Nigdy w to nie wątpiłam.Ale nie mogę jej odzyskać w ten sposób.Nie twoimkosztem.Znajdę inny sposób, by zadowolić Eddingtona.– Nie okazałaś litości, skazując mnie na życie bez ciebie– odparł szorstko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Brown Sandra Mieli tylko siebie (Skazani na siebie)
  • Klub Samotnych Serc 02 Leclaire Day Zabawa w swatkÄ™
  • Essaka Joshua The romantics and the May Day tradition (2007)
  • Christopher Bunn [The Tormay The Wicked Day (epub)
  • Sean Michael Jarheads 3 Day Passes
  • Young Samantha Into the Deep 02 Tylko ty mnie zrozumiesz
  • Blaedel Sara Louise Rick 3 Tylko jedno życie
  • Adler Elizabeth Tylko nic nie mów, proszÄ™(1)
  • Nowak Ewa Wszystko tylko nie miÄ™ta
  • Kod miÅ‚oÂœci Andrew Sylvia
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • scenazycia.xlx.pl