[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- WyÅ‚Ä…cz wszystko, Jimmy.Powiedz mu to.Wszystko wyÅ‚Ä…czyć! Nikt nie może myÅ›leć przy tych wszystkich elektrycznych interferencjach, prawda?- Prawda, Henry.Na sto procent.Po prostu idź do domu i odpocznij.PrzeÅ›pij siÄ™, albo coÅ›.- I fornity też.One nie lubiÄ… tych interferencji.Rad, elektryczność.Wszystko jedno.Daj im kieÅ‚basy.MasÅ‚a orzechowego.Czy możemy zgÅ‚osić na to zapotrzebowanie?Straszny ból gÅ‚owy, jak czarna kula, siedziaÅ‚ mi w gÅ‚Ä™bi czaszki, za oczyma.WidziaÅ‚em wszystko podwójnie i nagle poczuÅ‚em, że jeÅ›li siÄ™ nie napije.Å»e po prostu musze siÄ™ napić.Jeżeli na Å›wiecie nie ma fornusu, a jakaÅ› racjonalna cześć mnie samego tÅ‚umaczyÅ‚a mi, że z pewnoÅ›ciÄ… nie ma, to szklaneczka byÅ‚a jedynÄ… na Å›wiecie rzeczÄ… zdolnÄ… postawić mnie na nogi.- OczywiÅ›cie, zÅ‚ożymy zamówienie - powtarzaÅ‚ Jimmy.- Ty w to nie wierzysz, prawda?- OczywiÅ›cie.Wierze.Wszystko jest w porzÄ…dku.Tylko musisz pójść do domu, Henry.Po prostu trochÄ™ odpocząć.- Nie wierzysz mi teraz, ale uwierzysz, kiedy ta szmata zbankrutuje.Na Boga, jak możesz podjąć jakÄ…kolwiek trafnÄ… decyzje, jeÅ›li siedzisz dziesięć metrów od tych cholernych maszyn! Z ColÄ…, sÅ‚odyczami i kanapkami!Tu nagle naszÅ‚a mnie straszna myÅ›l.- I kuchenka mikrofalowa! - wrzasnÄ…Å‚em.- Przecież oni podgrzewajÄ… sandwicze kuchenkÄ… mikrofalowÄ…!ZaczÄ…Å‚ coÅ› mówić, ale nie zwracaÅ‚em na niego uwagi.UciekÅ‚em.Kuchenka mikrofalowa wszystko mi wyjaÅ›niÅ‚a.MusiaÅ‚em uciec.WÅ‚aÅ›nie przez niÄ… miaÅ‚em ten straszny ból gÅ‚owy.PamiÄ™tam, że widziaÅ‚em faney, Kate Younger z reklamy i Mert Strong od Å‚Ä…cznoÅ›ci z czytelnikami, jak staÅ‚y i gapiÅ‚y siÄ™ na mnie.MusiaÅ‚y usÅ‚yszeć wrzaski.Moje biuro byÅ‚o piÄ™tro niżej.ZbiegÅ‚em po schodach, pogasiÅ‚em wszystkie Å›wiatÅ‚a i zabraÅ‚em teczkÄ™.Na dół zjechaÅ‚em windÄ…, teczkÄ™ postawiÅ‚em miedzy nogami i z caÅ‚ej siÅ‚y zatykaÅ‚em palcami uszy.PamiÄ™tam też, że trzy czy cztery osoby zjeżdżajÄ…ce tÄ… samÄ… windÄ… patrzyÅ‚y na mnie raczej dziwnie.Redaktor rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ sucho.- ByÅ‚y przerażone.I nie ma siÄ™ czemu dziwić.Każdy zamkniÄ™ty w klatce z wariatem ma prawo siÄ™ bać.- Och, z pewnoÅ›ciÄ… nie byÅ‚o aż tak źle - powiedziaÅ‚a żona agenta.- DokÅ‚adnie tak.SzaleÅ„stwo przecież gdzieÅ› siÄ™ musi zacząć.A ja, jeÅ›li w ogóle opowiadam o cz y m s - jeżeli zdarzenia z wÅ‚asnego życia można nazwać czymÅ› - to mówiÄ™ o poczÄ…tkach szaleÅ„stwa.Ono musi siÄ™ gdzieÅ› zacząć i do czegoÅ› doprowadzić.Jak droga.Albo wystrzelona z rewolweru kula.GdzieÅ› siÄ™ musiaÅ‚em podziać, wiec poszedÅ‚em do „Four Fathers", baru na Czterdziestej DziewiÄ…tej.PamiÄ™tam, że specjalnie wybraÅ‚em ten bar, bo nie byÅ‚o tam szafy grajÄ…cej, kolorowego telewizora i jasnych Å›wiateÅ‚.PamiÄ™tam, że zamawiaÅ‚em drinka, pierwszego drinka, a później już nic.ObudziÅ‚em siÄ™ w domu, we wÅ‚asnym łóżku.Na podÅ‚odze leżaÅ‚y zaschniÄ™te rzygowiny, a w powÅ‚oczce wypalona byÅ‚a wielka dziura.Zalany w trupa uniknÄ…Å‚em najwyraźniej dość nieprzyjemnej Å›mierci: spalenia lub uduszenia w dymie.Ale i tak bym tego pewnie nie poczuÅ‚.- O, jak rany! - powiedziaÅ‚ agent prawie z szacunkiem.- Przerwa w życiorysie.Po raz pierwszy miaÅ‚em autentycznÄ…, peÅ‚nÄ… przerwÄ™ w życiorysie.Nie zdarzajÄ… siÄ™ zbyt czÄ™sto, bo po prostu nie ma na nie czasu.To poczÄ…tek zbliżajÄ…cego siÄ™ koÅ„ca.A taki czy inny, ten koniec nastÄ™puje szybko.Tylko, że każdy alkoholik powie wam, że przerwa w życiorysie w niczym nie przypomina omdlenia.Dla wszystkich byÅ‚oby lepiej, żeby przypominaÅ‚a, ale nie.Kiedy alkoholik ma przerwÄ™ w życiorysie - dziaÅ‚a! Jest nawet cholernie pracowity! Jak jakiÅ› oszalaÅ‚y fornit.Dzwoni do swojej byÅ‚ej żony, żeby jej nawymyÅ›lać, wjeżdża pod prÄ…d na autostradÄ™ i Å‚aduje siÄ™ na samochód peÅ‚en dzieciaków.Może rzucić prace, obrabować sklep, zastawić obrÄ…czkÄ™.Jest pracowity jak cholera.Ja najwyraźniej zdecydowaÅ‚em siÄ™ wrócić do domu i napisać list.Ale nie do Rega.Do siebie.I to nie ja go pisaÅ‚em - tak przynajmniej wynikaÅ‚o z listu.- A kto? - zapytaÅ‚a żona pisarza.- Bellis.- A to co?- Jego fornit - odpowiedziaÅ‚ pisarz, który najwyraźniej bÅ‚Ä…dziÅ‚ myÅ›lami gdzieÅ› daleko i miaÅ‚ nieprzytomne, nieobecne spojrzenie.- WÅ‚aÅ›nie - powiedziaÅ‚ redaktor, który wcale nie wyglÄ…daÅ‚ na zaskoczonego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]