[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Problemem pokrewnym - czy może istnieć konfliktinteresów pomiędzy partnerami - zajmiemy się w rozdziale 9.ROZDZIAA 8WALKA POKOLECZacznijmy od rozważenia pierwszego pytania postawionego na końcu poprzedniego rozdziału.Czy dlamatki lepiej jest mieć pupilów, czy też powinna zachowywać się jednakowo altruistycznie wobec wszystkich swoichdzieci? Ryzykując, że zasłużę sobie na miano nudziarza, znów wygłoszę swoje zwyczajowe ostrzeżenie.Słowo pupil nie niesie z sobą żadnych emocjonalnych konotacji, pod słowem zaś powinna nie kryją się żadne nakazymoralne.Matka jest dla mnie maszyną zaprogramowaną tak, by czyniła wszystko, na co ją stać, w celu rozsiewaniakopii obecnych w niej genów.Ty i ja jesteśmy ludzmi i wiemy, czym jest świadomość celów, toteż jako metaforsłużących opisowi zachowania maszyn przetrwania wygodnie jest mi używać wyrażeń określających działaniecelowe.Powiedzenie, że matka ma wśród swoich dzieci faworyta, oznaczałoby w praktyce nierówne obdzielaniedzieci zasobami, jakie posiada.Matka może dysponować najrozmaitszymi dobrami.Jednym z nich jest oczywiściepokarm, a także wysiłek włożony w jego zdobycie, bo i to ją przecież kosztowało.Innym dobrem, którego matkamoże użyczyć lub odmówić, jest ryzyko podjęte w obronie młodych przed drapieżnikami.Energia i czaspoświęcone utrzymaniu gniazda lub domu, ochrona przed żywiołami, a u niektórych gatunków również czasprzeznaczony na naukę dzieci są wartościowymi dobrami, które rodzic może dzieciom przyznać po równo albo według uznania.Nie jest łatwo znalezć wspólną miarę, za pomocą której dałoby się wyrazić wszystkie zasoby oferowaneprzez rodzica.Tak jak ludzkie społeczeństwa używają pieniędzy jako powszechnie wymienialnego, wymiernegorównoważnika żywności, ziemi lub czasu pracy, tak i tu potrzebna jest waluta , by z jej pomocą wymierzyć zasoby,które dana maszyna przetrwania może zainwestować w życie innego osobnika, w szczególności w życie potomka.Atrakcyjna dla naszych potrzeb wydaje się jednostka energii, na przykład kaloria, i niektórzy ekologowie spędziliwiele czasu na podliczaniu kosztów energetycznych w przyrodzie.Jednostka ta nie jest jednak odpowiednia, gdyżbrak jej stabilnego kursu wymiany na walutę, która naprawdę liczy się w przyrodzie, czyli na ewolucyjny równoważnik w złocie - przetrwanie genu.R.L.Trivers zręcznie rozwiązał ten problem w 1972 roku z pomocąwprowadzonego przez siebie pojęcia inwestycji rodzicielskiej (chociaż można odnieść wrażenie, że Sir RonaldFisher, wielki biolog dwudziestego wieku, wprowadzając w 1930 roku pojęcie rodzicielskich wydatków , miał namyśli mniej więcej to samo).*Inwestycja rodzicielska (I.R.) zdefiniowana została jako każdy wkład rodzica na rzecz jednego potomka,zwiększający jego szanse przetrwania (a tym samym jego sukces rozrodczy) kosztem możliwości rodzicazainwestowania w innego potomka.Trafność Triversowej koncepcji inwestycji rodzicielskiej polega na tym, żemierzy się ją w jednostkach bardzo bliskich tym, które liczą się w rzeczywistości.Gdy dziecko zużywa część mlekaswojej matki, ilość tego mleka mierzy się nie w litrach czy kaloriach, ale w jednostkach uszczerbku dla innych dziecitej samej matki.Na przykład, jeśli matka ma dwoje dzieci, X i Y, z których X wypije jeden litr mleka, większa częśćI.R.reprezentowanej przez ten litr mleka wyrażana jest w jednostkach zwiększonego prawdopodobieństwa, że Yumrze, gdyż nie wypił tego litra mleka.I.R.wyrażana jest w jednostkach zmniejszenia spodziewanej długościtrwania życia innych dzieci, już urodzonych lub mających dopiero się narodzić.Inwestycja rodzicielska nie jest jednak miarą idealną, ponieważ przykłada zbyt dużą wagę do doniosłościrodzicielstwa kosztem innych rodzajów pokrewieństwa genetycznego.Najlepiej byłoby używać uogólnionej miary inwestycji altruistycznej.O tym, że osobnik A inwestuje w osobnika B, mówimy wtedy, gdy A zwiększa szanseprzetrwania B kosztem swojej zdolności do inwestowania w innych osobników, w tym w samego siebie, przy czymwszelkie koszty powinny być przemnożone przez odpowiedni współczynnik spokrewnienia.Tak więczainwestowanie przez rodzica w jedno z dzieci powinno być teoretycznie mierzone w jednostkach uszczerbku dlaspodziewanego czasu trwania życia nie tylko innych dzieci, ale również siostrzenic i bratanków, samego rodzica itd.W większości przypadków byłoby to jednak tylko zbędne gmatwanie sprawy, gdyż w praktyce sposób pomiaruzaproponowany przez Triversa w zupełności wystarcza.Każdy dorosły osobnik ma do dyspozycji na cały okres swojego życia pewną określoną ilość I.R., którąmoże zainwestować w dzieci (również w innych krewnych, a także w siebie samego, ale dla uproszczeniarozważamy tylko dzieci).Zawiera się w niej suma całego pożywienia, jakie przez całe życie uda mu się zgromadzićlub wyprodukować, wszelkie ryzyko, jakie gotów jest podjąć, cała energia i wysiłek, jakie może wydatkować narzecz dzieci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]