[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I nigdy nie przestanę, po tym co pani zrobiła, zmu-szając jego lordowską mość, \eby mnie nie wyrzucał, kiedy Billysobie poszedł, a ja zrozumiałam, \e będę miała Belindę.A potembroniła mnie pani, kiedy jego lordowska mość.- A więc zrób, co ci ka\ę, i idz spać - przerwała jej Cassandra.-A jeśli usłyszysz, \e ktoś puka, nie wychodz, bo sama mu otworzę.- A potem zabrała mnie pani ze sobą, kiedy Billy znów sobieposzedł, a nowy lord Paget mnie wyrzucił - dodała Mary, nie dającsię uciszyć.- To ja powinnam temu panu otworzyć i niech on robito ze mną, a nie z panią! Tylko w ten sposób byłoby, jak nale\y.Onby mi płacił, a ja bym dawała te pieniądze pani!- Mary! - Cassandra podeszła i uściskała ją, nie zwa\ając nabrudny fartuch słu\ącej.- To najwspanialsza propozycja, jaką mi117zrobiono! Nie martw się jednak.Hrabia Merton jest miłym, po-rządnym człowiekiem i ja go lubię.No i ju\ od długiego czasu.Niewa\ne.Czasami praca bywa przyjemnością, wiesz przecie\sama.Czuła, \e policzki ją pieką, i szczerze pragnęła, \eby się niemusiała tłumaczyć.Alice, która właśnie zrobiła sobie herbaty, postawiła z trza-skiem imbryk na kuchni.- Owszem, jest niczego sobie - przyznała Mary.- Wygląda jakanioł, milady, no nie?- Mo\e nawet nim jest.Aniołem wysłanym nam na pomoc.Idzcie ju\ obie do łó\ka, \ebym była gotowa na jego wizytę.Jest poprostu cudowny.No có\, wygadałam się.Cudowny.I został moimkochankiem, a ja się z tego cieszę.Nie z powodu pieniędzy.Lubięgo i będzie mi z nim dobrze, zobaczycie.Po roku ponurej \ałobyznajdę mo\e szczęście u boku anioła.Nie martwcie się o mnie.Nazwał ją ostatniej nocy zuchwałą i rzeczywiście nią była.Kiedy zaś znalezli się w łó\ku, owszem, traktowali się z czułością,ale \adne z nich dwojga nie było szczęśliwe.A jednak nie całkiem skłamała, co uświadomiła sobie z zasko-czeniem lub nawet z konsternacją.Coś jej kazało tęsknić do tejnocy.Tak długo była osamotniona.Przynajmniej ta noc nie będziesamotna.Nie dziś.Ani - jeśli szczęście jej dopisze - w najbli\szejprzyszłości.Czy wisząca nad nią ciemna chmura wreszcie się rozwieje? Zpewnością musi się tak stać.Więc mo\e noc spędzona z hrabiąMertonem choć trochę zmniejszy jej osamotnienie, a on sprawi, \echmura zniknie.Aby wreszcie zrobiło się wokół niej trochę jaśniej.118Stephen zjadł obiad na Cavendish Square z Vanessą, Elliottem ikilkorgiem gości.Jak zwykle była wśród nich młoda, niezamę\nadama ze swoim ojcem.Jego siostry nie swatały go natrętnie, bo jednogłośnie uznały, \enie powinien się \enić zbyt wcześnie, a jeśli ju\, to z miłości.Starały się jednak zwracać mu uwagę na młode panny, które jeszczenie miały mę\a, a mogły go zainteresować.Wiedziały te\, które znich są w jego typie.Panna Soarnes była w jego typie - młoda, ładna i smukła.Ce-chowało ją miłe, \ywe usposobienie i potrafiła wybuchnąć zaraz-liwym śmiechem.Miała te\ doskonale maniery i umiała zręcznieprowadzić rozmowę.Była skromna, ale nie zanadto nieśmiała.Stephen siedział podczas obiadu przy niej, podobnie jak pózniejw powozie i w teatrze, w lo\y Elliotta.Dobrze się bawił w jejtowarzystwie i miał nadzieję, \e ona tak\e.Był to wieczór podobny do wielu innych, ale te\ od wieluró\ny, bo niemal przez cały czas myślał o Cassandrze.I chocia\tego nie chciał, z niecierpliwością oczekiwał chwili, kiedy ją ujrzy.Nie powinien tak robić.Nale\ało pozostać wśród panien So-arnes, Christobel Foley i im podobnych, w kręgu jego męskichznajomości, rodziny, obowiązków parlamentarnych oraz innych,związanych z tytułem i majątkiem ziemskim.Ze światem, doktórego przywykł przez ostatnich osiem lat i który lubił.Cassandra, lady Paget, \yła w innym świecie, pełnym mroku,choć niezaprzeczalnie kuszącym.I nie chodziło tu tylko o miłośćfizyczną.Z pewnością i ją coś innego w nim pociągało, choć niechciane iniepokojące - obojętne, o co tu chodziło.Wesley Young te\ był w teatrze.Siedział w lo\y z siedmiomainnymi osobami.Jedną z nich była dama, którą obwoził119dzisiejszego popołudnia po parku.Przez cały wieczór dochodziły zich lo\y odgłosy świadczące o świetnej zabawie.Obecność Younga nie pozwoliła Stephenowi skupić nale\ycieuwagi na pannie Soames i innych gościach szwagra.Próbowałwyobrazić sobie w sytuacji lady Paget którąś ze swoich sióstr, naprzykład Nessie.Czy byłby zdolny zignorować ją w parku, mającnadzieję, \e nikt się w niej nie domyśli jego siostry? Czy potrafiłbytak dobrze się bawić wieczorem, wiedząc o tym?Nie, to było nie do pomyślenia.Zawsze stanie po stronie sio-stry, bez względu na konsekwencje.Istnieje miłość bezwarunkowa iwieczna, mimo \e Cassandra twierdzi inaczej.Zamiast śledzić akcję sztuki, co było dotychczas jego ulubionąrozrywką, widział ją, jak czuwa nad młodszym o pięć lat bratem,tuli go i całuje, śpiewa mu, mówi do niego i kocha go, bo nikt niekocha jej, prócz nieobecnego zazwyczaj ojca, i nikt by nie kochałchłopca, gdyby nie ona.Przypomniał sobie te\, co zobaczył u jej drzwi dziś po południu.Zwykłą domową scenę.Młoda, szczupła słu\ąca o wielkich oczachw niczym nie przypominała energicznej jejmości, jakiej by sięspodziewał, gdyby o tym wcześniej pomyślał.A koło niejnieśmiałe, rozczochrane dziecko o ró\owych policzkach i stary pies,który najwyrazniej miał za sobą jakieś okropne przejścia, leczpozostał wierny swojej pani.Mo\e Cassandra nie myślała tylko o swoim utrzymaniu, wy-bierając się na bal Meg w poszukiwaniu protektora.Przecie\ miałajakieś własne \ycie mimo mrocznych okoliczności.Tego po-południa jej dom wyglądał jak.jak.no có\, po prostu jak dom.Opuszczał Merton House po wieczorze w teatrze z mieszanymiuczuciami.Chciał znowu zobaczyć Cassandrę.Jeszcze raz znalezćsię w jej sypialni, znów się z nią kochać, mo\e nieco delikatniej i zwiększą dbałością o jej przyjemność.120A jednocześnie czuł się nieswojo, robiąc to w jej własnym domu.Mo\e nale\ałoby wynająć jakiś inny? Chyba tak.Pomyśli o tymjutro.10Cassandra siedziała w gęstniejącym mroku i czekała.Przebrała sięw jedwabną, obszytą koronkami nocną koszulę, którą bardzo rzadkonosiła, i powłóczysty szlafrok.Jedno i drugie było białe.Wyszczotkowała włosy i związała je na karku białą wstą\ką.Całkiem jak panna młoda w oczekiwaniu na mę\a.Co za ironia!Nie był to wygodny strój w zimnym pokoju.Zjawił się pózno, lecz nie spodziewała się go wcześnie.Czekałana stukot kopyt, dzwonienie uprzę\y, łoskot kół.Zaskoczyło jąciche stukanie do drzwi.A więc przyszedł pieszo.Miał na sobie długi, czarny płaszcz, co dostrzegła, otwierającmu drzwi, i wysoki, kryty jedwabiem kapelusz, który zdjął, gdy jątylko zobaczył.W świetle latarni dojrzała jego uśmiech.Płaszczfalował wokół niego, gdy ruszył bli\ej.Był wprost wcieleniem męskości.Zaczęła szybciej oddychać,na wpół z lękiem, a na wpół.- Mam nadzieję, \e nie przychodzę du\o pózniej, ni\ siępani spodziewała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]