[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Gisselle, dziwnym trafem zawsze wiesz co w trawie piszczy.Co tu się dzieje? Czy to jakiś głupi dowcip? Bo jeślitak.- Nic mi nie jest wiadomo o żadnych głupich dowcipach.Nie wiem, czy zauważyłaś, że mnie również nikt jeszczenie poprosił do tańca, ale nie wyglądasz na szczególnie tym zatroskaną - odcięła się.- Ale ty najwyrazniej doskonale się bawisz.Ci wszyscy chłopcy.- Gawędzę z nimi dla zabicia czasu.Sądzisz, że jestem szczęśliwa, tkwiąc w tym wózku, podczas gdy reszta tańczy iwiruje po sali? Biedna Abby.biedulka, biedulka - powtarzała, wyginając kąciki ust.- Zrobiłaś sobie z niej siostrę,bo może chodzić, nie jest kaleką.- Nie masz prawa tak mówić.Wiesz, że to nieprawda.To ty chciałaś zamienić się na pokoje i.Orkiestra przerwała, a pani Ironwood zapowiedziała przerwę na posiłek.Rozległ się chóralny okrzyk radości iwszyscy ruszyli do stołów.- Jestem głodna, a obiecałam chłopcom, że z nimi usiądę, żeby mogli mnie karmić - obwieściła Gisselle.- Ty, jakchcesz, możesz sobie usiąść z biedną Abby.Odjechała, a za nią natychmiast pociągnęła grupka chłopców z Rosewood.Sprzeczali się, który zajmie miejsceSamanty i dostąpi zaszczytu popychania wózka.Gisselle odwróciła się, posłała mi triumfujące spojrzenie, po czymroześmiała się piskliwie i chwyciła jednego z chłopców za rękę.- Moja siostra znów doprowadziła mnie do pasji - powiedziałam do Abby.Większość chłopców zachowywała się nienagannie, podawali przekąski dziewczętom, nim nałożyli coś dla siebie,ale żaden nie zaoferował się, że przyniesie coś mnie albo Abby.Kiedy podchodziłyśmy do stołu, mnie ustępowalimiejsca, ale Abby nie.Gdy już wzięłyśmy sobie coś do zjedzenia i znalazłyśmy stolik na uboczu, gdzieusadowiłyśmy się, nikt się do nas nie przysiadł, nawet dziewczęta z naszego kwartału.Zostałyśmy całkowicieodizolowane.Pani Ironwood razem z panną Weller krążyły pomiędzy stolikami, witając niektórych chłopców, zamieniając czasemkilka słów z dziewczętami.Zbliżywszy się do naszego stolika, pani Ironwood przystanęła, zmierzyła nas lodowatymwzrokiem, po czym odwróciła się i poszła w drugi koniec sali.- Chyba nie obsypały mnie krosty? - zwróciła się do mnie pełna niepokoju Abby.- Nie.Wyglądasz.pięknie.Uśmiechnęła się słabo.%7ładna z nas nie miała apetytu, ale jadłyśmy, żeby jakoś zabić czas.Na prawo od nas Gis-selle siedziała otoczona wianuszkiem chłopców.Nie wiem, co im mówiła, ale tkwili przy niej jak przymurowani.Wyłazili ze skóry, żeby w lot spełnić każde jej życzenie.Wystarczyło, że zerknęła na coś, a już dwóch albo trzechbiegło po to na łeb na szyję.- Czy twoja siostra zawsze miała takie powodzenie? -spytała Abby z zazdrością.- Tak, odkąd ją znam.Nikt nie potrafi tak kusić, jak ona.Kto wie, co im obiecuje - dodałam gniewnie.Pojawili się organizatorzy, wręczając dziewczętom losy, na których miały napisać nazwisko królowej balu.Potemprzeszły dwie dziewczyny z pudełkami, do których należało wrzucić kartki.- Założę się, że Gisselle kazała wszystkim głosować na siebie - mruknęłam.- Ja głosuję na ciebie - stwierdziła Abby.- A ja na ciebie.Roześmiałyśmy się, napisałyśmy nazwiska i wrzuciłyśmy losy.W końcu zjadłyśmy słodycze i poszłyśmy razem do łazienki się odświeżyć.Toaleta pełna była rozchichotanych,plotkujących dziewcząt, ledwo jednak pojawiłyśmy się, rozmowy ucichły.Traktowano nas jak trędowate, którychkażdy boi się dotknąć, by nie zarazić się.Popatrzyłyśmy na siebie, zastanawiając się, co to może znaczyć.Druga część wieczoru niewiele różniła się od pierwszej, tyle że im dłużej stałam u boku Abby, tym mniej chłopcówpodchodziło prosić mnie do tańca.Kiedy zagrano przedostatni taniec, jedynie my dwie nie tańczyłyśmy.Gdy mu-zyka ucichła, przy mikrofonie pojawiła się pani Ironwood.- Utarła się już w Greenwood tradycja, która większości z was jest znana, że na zakończenie każdej zabawy dziew-częta wybierają królową balu.Komitet organizacyjny podsumował głosy i zwrócił się do mnie, bym poprosiłaGisselle Dumas o odczytanie wyników.Abby i ja spojrzałyśmy po sobie zaskoczone.Kiedy Gisselle załatwiła to sobie? - zastanawiałam się.Gisselle odsunęła się Od wielbicieli i przy wtórze oklasków podjechała do podium.Potem odwróciła się do uczest-ników zabawy.Twarz jej wyrażała głęboką satysfakcję.Jedna z dziewcząt z komitetu organizacyjnego zbliżyła siędo niej z kopertą zawierającą wyniki plebiscytu.Opuszczono mikrofon, by łatwiej było jej mówić.- Dziękuję za to wyróżnienie.To po prostu super.Spojrzała na dziewczynę z wynikami.- Poproszę o kopertę - odezwała się takim tonem, jakbyśmy znajdowali się na uroczystości wręczenia Oscarów.Wszyscy roześmieli się, nawet na twarzy pani Ironwood pojawił się cień uśmiechu.Gisselle rozdarła kopertę iprzebiegła wzrokiem jej zawartość.Odchrząknęła.- Wybór jest nieco zaskakujący - oznajmiła.- Sądząc z tego, co tu napisano, pierwszy tego rodzaju w całej historiiGreenwood.Spojrzała na panią Ironwood, na twarzy której pojawiło się napięcie i ciekawość.- Odczytam nazwisko zwyciężczyni oraz komentarz komitetu.Popatrzyła w naszą stronę.- Uczennice z Greenwood wybrały na królową balu Abby Tyler, która.- zaczęła donośnie.Abby rozwarła oczy ze zdumienia.Mnie serce zamarło, zdawałam sobie bowiem sprawę, że to jeszcze nie koniec.Zapadła cisza.Abby powoli zaczęła podnosić się.Powiodłam wzrokiem po twarzach pozostałych dziewcząt.Wszystkie wstrzymywały oddech.Gisselle zerknęła ponownie na kartkę, po czym przysunęła się do mikrofonu i zakończyła:-.która jest pierwszą w historii szkoły kwarteronką, jaką spotkał ten zaszczyt.Miałam wrażenie, że znalazłyśmy się w oku cyklonu.Nikt nie parsknął śmiechem, nikt nawet nie zakaszlał.Abbyznieruchomiała.Patrzyła na mnie wstrząśnięta.Więc to dlatego żaden z chłopców nie poprosił jej do tańca.Powie-dziano im, że w jej żyłach płynie krew Murzynki.To dlatego Gisselle była taka słodka i ofiarowała jej wstążkę: żebykażdy z nich od razu rozpoznał, która to Abby.- Kto jej powiedział? - szepnęła Abby.Potrząsnęłam przecząco głową.- Za nic bym nie.- Chodz odebrać swoją statuetkę - wydarła się do mikrofonu Gisselle.Abby stała przede mną, wyprostowana jeszcze bardziej niż zwykłe, smukła, piękna jak księżniczka.- Nie przejmuj się, Ruby - powiedziała.- Nic się nie stało.I tak już miałam powiedzieć rodzicom, że pora przestaćżyć w kłamstwie.Nie wstydzę się swego pochodzenia, więcej, jestem z niego dumna i już nigdy nie będę się gowypierać.Ruszyła w stronę drzwi.- Wygląda na to, że nie spodobała jej się nasza statuetka - zakpiła Gisselle.Sala aż zatrzęsła się od głośnego rechotu, który słyszałam jeszcze, gdy wybiegłam za Abby.Pędziłam korytarzem idopadłam bocznych drzwi w chwilę potem, gdy zamknęły się za moją przyjaciółką.Gdy wyskoczyłam na dwór, onabyła już daleko.Z dumnie podniesioną śliczną głową odchodziła w mrok.- Abby! Poczekaj! - zawołałam, ale ona się nie zatrzymała.Skręciła na drogę, która prowadziła do granic Greenwood, poza teren szkoły.Ruszyłam w tamtym kierunku, gdynaraz usłyszałam czyjś głos:- Ruby Dumas.Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą panią Ironwood, stojącą w progu szkoły, w smudze światła padającego ześrodka.- Nie waż się ani o centymetr przekroczyć granicy szkoły - ostrzegła.- Ależ, proszę pani, moja przyjaciółka.Abby.- Ani kroku dalej, powiedziałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]