[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Włącz telewizor.Aha, ale wpierw pobiegnij na dół i powiedz młodym ode mnie dobranoc.I szybko wracaj.Nicky, zgodnie z instrukcją, zbiegła na dół.Swego zadania jednak nie wykonała.Byłoby to wielkim nietaktem, skoro zastała młodych splecionych w uścisku i pochłoniętych żarliwym pocałunkiem.Naturalnie, nie zauważyli jej, miała więc szansę wycofać się na palcach.Pomknęła z powrotem nagórę i bardzo starannie zamknęła za sobą drzwi.- Powiedziałaś im dobranoc? - spytała pani Todd.- Nie.Byli tak zajęci.rozmową, że nie chciałam im przeszkadzać.- To dobrze - pani Todd oparła się wygodniej o poduszki.- Sadie dobrze zrobi, jak trochę pobędzie w towarzystwie młodego człowieka.Nicky skwapliwie pokiwała głową.- Niewątpliwie! - przytaknęła i obie wbiły wzrok w ekran telewizora.Następnego dnia rano Nicky, kiedy usłyszała zajeżdżający pod dom samochód, była pewna, że toprzyjechał Gerald, żeby ją zabrać z powrotem na ranczo.Chwyciła swoją torbę i zeszła do holu, gdzie czekała już Sadie.- Dziękuję, Sadie, za gościnę.Było mi u was bardzo, bardzo miło.- To ja jestem ci nieskończenie wdzięczna,82Ciepły wiatrNicky.Dzięki tobie mama otrząsnęła się z tego letargu.A poza tym wiem już teraz na pewno, żeGerald jest dla ciebie tylko szefem.- Miałaś wątpliwości?- Oczywiście, że tak! Wszyscy byli zdumieni, że Gerald przyjechał ze swoją sekretarką.Nigdy nie przywoził tu żadnych dziewczyn.Ale sprawa wyjaśniona.Masz we mnie najlepszą przyjaciółkę,Nicky.- Dzięki.Ty we mnie też!Nicky, ściskając serdecznie Sadie, zastanawiała się w duchu, czy przypadkiem Winthrop nie pomyślałtego, co wszyscy.Kiedy Gerald przywiózł tu swoją sekretarkę.Poza tym ona ze swoim szefem była w bardzo dobrej komitywie.Ktoś, kto ich dobrze nie zna, może wyciągnąć z tego błędne wnioski.- Sadie, Gerald jest wyjątkowo sympatycznym facetem, ale.- Chwała Bogu, że mówisz „ale".To ratuje ci życie - rzuciła ze śmiechem Sadie i jak strzała pobiegła do drzwi.Oczywiście, też pewna, że to Gerald.Ale tu czekała je obie wielka niespodzianka.W drzwiach stał Winthrop we własnej osobie.ROZDZIAŁ PIĄTYSadie wyraźnie mina zrzedła, choć oczywiście starała się nie zdradzać ze swoim rozczarowaniem.- O, dzień dobry! Jak miło ciebie widzieć!Nie zabrzmiało to jednak zbyt radośnie, ponieważ nie dość, że w progu zamiast Geralda pojawił się Winthrop, to Winthrop stał z miną ponurą jak gradowa chmura.- A gdzie Gerald? - spytała nieśmiało Nicky, czego pożałowała natychmiast.Bo Winthrop dosłownie spiorunował ją wzrokiem.Za co?!- Jak to, gdzie? - burknął.- W domu! Wisi przy telefonie, starając się wyprostować to, co zbabrał jeden z jego wiceprezesów.Pije maślankę litrami, łyka tabletki garściami i z minuty na minutę czuje się coraz gorzej.- O, Boże.- jęknęła Sadie.- Może lepiej by było, gdybyś wyłączył telefon.84Ciepły wiatrTwarz Winthropa, gdy spojrzał teraz na Sadie, wyraźnie złagodniała.Nawet się uśmiechnął.- Jak czuje się twoja matka, Sadie?- Dziękuję, dużo lepiej.Wczoraj była odmieniona nie do poznania.Dzięki Nicky.Mama tak sięożywiła, taka była podniecona, taka rumiana na twarzy, jakby Nicky rozpaliła pod nią ognisko!Sadie błysnęła dowcipem, Winthrop jednak nawet się nie uśmiechnął, tylko spojrzał na Nicky.Spojrzał tak, że zadrżała.- Aha.Czyli Nicky jest niezła w rozpalaniu ogniska.Zapamiętam.Był zdecydowanie w bojowym nastroju.Nicky, choć zadrżała, nie miała zamiaru z góry się poddać.Też spiorunowała go wzrokiem.A Winthrop, jakby nigdy nic, nagle oznajmił:- Gerald robi małą imprezę.Doszedł do wniosku, że trochę rozrywki ci się przyda, bo inaczej skonasz z nudów na tym odludziu.Chce wynająć kapelę i zaprosić wszystkich sąsiadów.Ty, Sadie, oczywiś-cie, zaproszona jesteś w pierwszej kolejności.Przywiozę tu Mary, żeby posiedziała z twoją matką.- Och, cudownie! - Sadie była zachwycona.- Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz byłam na jakiejś imprezie!- Ja też - wyznał Winthrop.- Mam nadzieję, że będziesz dobrze się bawić.Zapraszamy w piątek, na szóstą.Tak jak powiedziałem, podjadę tu z Mary.Mary zostanie, a ja zabiorę ciebie, zgoda?- Jasne! Dzięki!- A więc do zobaczenia.Diana PALMER85Winthrop podniósł z podłogi torbę Nicky, pomachał Sadie na pożegnanie i poszedł do samochodu, aNicky za nim.Wsiedli, Winthrop za kierownicą, nadal posępny, Nicky obok, i ruszyli w drogę.Zapadał zmierzch.Pogoda była bardzo adekwatna do nastroju Winthropa.Wiał silny wiatr, a nadszczytami gór gromadziły się ciężkie, ołowiane chmury.Jechali w kompletnym milczeniu, dopiero kiedy wjechali na długą, krętą drogę, prowadzącą naran-czo, Winthrop wypowiedział pierwsze zdanie, bardzo oschłym tonem.- Nie spodziewałem się, że ciebie tam zastanę.- Przecież nie wypadało, żebym nocowała pod jednym dachem sam na sam ze swoim szefem - wyja-śniła nieśmiało.