[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeremiah. On nie miał nic wspólnego ze śmiercią tych ludzi.Jane rozejrzała się po polanie z rosnącymzrozumieniem. Dahlia Group.Firma przykrywka, która zapłaciła Mar-tineau, jest z tym jakoś powiązana, prawda?Usłyszały trzask łamanej gałązki. Ukryj się wyszeptała Maura.Przykucnęły za drzewami w chwili, gdy Montgomery Loftus wyszedł na polanę.Niósł strzelbę, aletrzymał ją lufą do ziemi i poruszał się w tempie typowym dla myśliwego, który jeszcze nie namierzyłzwierzyny.Zlady butów obu kobiet były na całej polanie, więc nie mógł ich przeoczyć.Wystarczyło,żeby poszedł za nimi i bez trudu znalazłby je przykucnięte między sosnami.Mimo to zignorował tenfakt i spokojnie podszedł do dołu wykopanego przez Maurę.Spojrzał na odsłonięty cylinder.Nałopatę, którą zostawiła Maura. Jeśli zakopie się coś na trzydzieści lat, to w końcu zacznie rdzewieć powiedział. Metal stajesię kruchy.Wystarczy przez przypadek najechać na niego buldożerem albo uderzyć nim o skałę, żebysię rozpadł. Podniósł głos, jakby drzewa były jego słuchaczami. Jak myślicie, co się stanie, jeśliteraz do tego strzelę?Dopiero wtedy Maura spostrzegła, że celuje w cylinder.Zamarła w bezruchu, bo bała się, że zdradzi ją jakiś dzwięk.Kątem oka zobaczyła, że Jane powoliczołga się głębiej w las, ale ona ani drgnęła. Gaz VX zabija szybko mówił Loftus. Tak mi powiedzieli trzydzieści lat temu, kiedy zapłacilimi za składowanie tego.W taki zimny dzień jak dzisiaj to może potrwać trochę dłużej.Ale kiedy jestciepło, szybko się rozprzestrzenia.Niesiony wiatrem wpada przez okna.Do domów. Uniósł wyżejstrzelbę, cały czas celując w zbiornik.Maura poczuła, że serce jej zamiera.Jeden strzał uwolni chmurę trującego gazu, przed którym napewno nie dadzą rady uciec.Podobnie jak mieszkańcy Królestwa Bożego nie zdołali przed nim uciecniespotykanie ciepłego dnia w listopadzie, kiedy otworzyli okna.Zmierć niesiona wiatrem zakradłasię i upomniała o swoje ofiary: bawiące się dzieci, rodziny zasiadające do posiłku.O kobietę naschodach, która spadła, i umierając, zostawiła krwawe ślady u ich podnóża. Niech pan tego nie robi! krzyknęła Maura. Proszę. Wyszła zza drzewa.Nie miała pojęcia,gdzie jest Jane.Wiedziała tylko, że Loftus doskonale zdaje sobie sprawę z jej obecności.Nie istniałateż szansa na ucieczkę przed jego kulami.Niemniej lufa nie była skierowana w nią, lecz cały czaswycelowana w zbiornik. To samobójstwo dodała.Posłał jej ironiczny uśmiech. I generalnie o to chodzi, proszę pani.Jako że nie widzę możliwości, żeby to się dla mnie dobrzeskończyło.Nie teraz.Lepsze to niż więzienie. Spojrzał na spaloną osadę. Kiedy skończą badaćte ciała, dowiedzą się, co je zabiło.Będą ganiali po całej dolinie w poszukiwaniu tego, co powinnozostać pod ziemią.Nie minie dużo czasu i zapukają do moich drzwi.Westchnął ciężko. Trzydzieści lat temu nawet do głowy by mi nie przyszło. Lufa znalazła sięblisko zbiornika. Może pan jeszcze wszystko wyprostować, panie Loftus powiedziała Maura, z trudemzachowując spokój.I rozsądek. Może pan powiedzieć władzom prawdę. Prawdę? prychnął. Prawda jest taka, że potrzebowałem tych pieprzonych pieniędzy.Ranczoich potrzebowało.A pewien biznesmen potrzebował taniego sposobu na pozbycie się tego. Przez zamianę tej doliny w wysypisko toksyn? To my zapłaciliśmy za wyprodukowanie tej broni.Pani i ja, i każdy Amerykanin płacący podatki.Ale co zrobić z bronią chemiczną, kiedy nie można jej już użyć? Powinna zostać zneutralizowana. Myśli pani, że przedsiębiorcy, którzy mieli zlecenia rządowe, zbudowali drogie spalarnie, jakobiecali? Taniej było gdzieś to wywiezć i zakopać. Omiótł polanę spojrzeniem. Wtedy niczegotu nie było, tylko pusta dolina i polna droga.Nigdy nawet nie pomyślałem, że pewnego dnia mogą tuzamieszkać jacyś ludzie.Nie mieli pojęcia, co kryje ta ziemia.Jeden zbiornik wystarczył do zabiciaich wszystkich. Spojrzał na cylinder. Kiedy ich znalazłem, myślałem tylko o tym, jak pozbyć sięciał. Więc je pan zakopał. Tamten biznesmen przysłał swoich ludzi, którzy to zrobili.Ale nadciągnęła śnieżyca.Wtedy zjawiliśmy się my.Pechowi turyści, którzy natknęli się na miasto duchów.Ta sama oślepiającaburza śnieżna zagnała Maurę i jej towarzyszy do Królestwa Bożego, gdzie zobaczyli za dużo,dowiedzieli się za dużo.Ujawnilibyśmy to wszystko.Loftus celował w zbiornik i teraz zaczął składać się do strzału.Spanikowana Maura zrobiła krok wjego stronę. Mógłby pan poprosić o immunitet podsunęła. Zabijanie niewinnych ludzi nie daje prawa do nietykalności. Gdyby zeznawał pan przeciwko temu biznesmenowi. Tacy jak on mają pieniądze.I prawników. Może pan podać nazwiska. Już to zrobiłem.W moim wozie jest koperta.Są tam podane liczby, daty, nazwiska.Każdyszczegół, który pamiętam.Mam nadzieję, że to wystarczy, żeby dobrać im się do tyłków. Jego rękamocniej zacisnęła się na strzelbie.Maura nie mogła oddychać.Gdzie jesteś, Jane? Usłyszała szelest gałęzi.Loftus też go usłyszał.W tej samej chwili zniknęły wszystkie wątpliwości, jakie nim targały.Popatrzył na zbiornik. To niczego nie rozwiąże, panie Loftus powiedziała Maura. Rozwiąże wszystko.Jane wyłoniła się z lasu.Trzymała pistolet i celowała w Lo-ftusa. Rzuć strzelbę! krzyknęła.Spojrzał na nią dziwnie obojętnie.Była to twarz człowieka, który przestał przejmować się tym, co sięstanie. Twój ruch, pani detektyw rzucił. Zostań bohaterką.Jane zrobiła krok w jego stronę. To nie musi się tak skończyć. To tylko kulka mruknął Loftus.Odwrócił się do cylindra i docisnął palec do cyngla.Huk wystrzału spryskał krwią biel ziemi.Przez chwilę Loftuswyglądał jak zawieszony w powietrzu, niczym nurek tuż przed skokiem do oceanu.Strzelba wypadłamu z ręki.Wolno pochylił się do przodu i upadł twarzą w śnieg.Jane opuściła broń. Chryste wyszeptała. On mnie do tego zmusił! Maura uklękła obok Loftusa i przewróciła gona plecy.Zwiadomość nie opuściła jeszcze jego oczu, wpatrywał się w nią, jakby chciał zapamiętać jej twarz.To był ostatni widok, jaki zobaczył, gdy pogrążał się w ciemności. Nie miałam wyboru odezwała się Jane. Nie.Nie miałaś.I on o tym wiedział.Maura podniosła się powoli i odwróciła w stronę spalonej osady.Oni też nie mieli wyboru, teczterdzieści jeden osób, które tu umarły, pomyślała.Ani Douglas i Grace, Elaine i Ario.Większość znas idzie przez życie, nie mając pojęcia, jak i kiedy umrze.Ale Montgomery Loftus dokonał wyboru.Zdecydował tego dnia i zginął od kuli policjantki wzatrutym miejscu.Odetchnęła wolno, a biała chmura pary z jej ust kłębiła się w zapadającym zmroku niczym jeszczejedna oswobodzona dusza sunąca do doliny duchów.Rozdział trzydziesty siódmyDaniel stał na płycie lotniska i czekał, żeby ich powitać, podczas gdy odrzutowiec Sansone'a kołowałprzy prywatnym terminalu.Ten sam silny wiatr, który opóznił ich lot do Massachusetts, szarpał terazczarny płaszcz i rozwiewał włosy Daniela, który mimo to ze stoickim spokojem znosił gwałtownepodmuchy.Samolot wreszcie się zatrzymał i opuścił schody.Pierwsza wyszła z samolotu Maura.Zeszła po schodach prosto w jego stęsknione ramiona.Jeszcze kilka tygodni wcześniej ich powitanieograniczyłoby się do dyskretnego cmoknięcia w policzek, niewinnego uścisku.Czekaliby, aż znajdąsię za zamkniętymi drzwiami i zasuniętymi zasłonami, nimby się objęli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]