[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Choćby tego, że młodej damie nie przystoi chodzić samopas popolach dodał surowym tonem. Przestań mi tu maszerować jak żołnierz,tylko powiedz, co ty sobie właściwie wyobrażasz? %7łe zażywam świeżego powietrza odparła, maszerując dalej. Ejże, moja panno.Moje pytanie nie miało być zaproszeniem dożartów.Oczywiście, że nie.Jane była tego pewna.Rzecz w tym, że gdyby munie odpowiedziała tak bezceremonialnie, zalałaby się łzami, bo zbierało jej sięna płacz, odkąd spakowała swój skromny dobytek i przed godziną opuściłaMulberry Hall.Czuła też, że jeśli się rozpłacze, nie będzie już mogła przestać.168RLT Jane, czy nie kazałem ci przerwać tego piekielnego marszu? napomniał ją surowo hrabia.Zatrzymała się raptownie i spojrzała na niego czerwona ze złości. Nie będzie mi pan już nigdy więcej rozkazywał! Tak samo jak książęStourbridge! Ach, już rozumiem. mruknął znacząco.Jane żachnęła się. Co pan chciał przez to powiedzieć? Pokłóciłaś się z młodym księciem, prawda? Nawet jeżeli tak, to nie pańska sprawa! odcięła się wrogim tonem. Owszem, nie moja, tyle że strasznie żałuję, iż nie mogłem byćświadkiem tego niesłychanego wydarzenia odparł ze smętnym uśmiechem. Bo wciąż jest pan na niego zły, że odbił panu tę hrabinę?Whitney parsknął śmiechem. Chyba ty i książę nie pokłóciliście się o drogą Margaret? Nie, z innego powodu burknęła, zła, że bawi się ich kosztem. Ateraz pan wybaczy, hrabio, ale muszę ruszać w drogę.Co pan robi? %7łachnęła się, kiedy zeskoczył z kariolki i stanął obok niej, jak zawsze diabel-nie atrakcyjny, w błękitnej marynarce pod kolor oczu, obcisłych bryczesach ilśniących wysokich butach. Moja droga Jane, chyba nie myślisz serio, że ktoś, kto dojrzy cię samąna drodze publicznej, po prostu pojedzie sobie dalej do Londynu jak gdybynigdy nic.Nawet ktoś taki jak ja.Szczerze mówiąc, na to właśnie Jane liczyła, lecz gdy padło słowoLondyn, błyskawicznie zmieniła plany.Rozciągnęła usta w wymuszonym uśmiechu.169RLT Jeżeli naprawdę chce pan pomóc, proszę mnie zabrać kariolką doLondynu.Hrabia przyjrzał jej się uważnie, marszcząc brwi. Tylko co potem, Jane? Czy twój opiekun wyzwie mnie na kolejnypojedynek? A może zostanę oskarżony o to, że cię skompromitowałem, i będęmusiał się z tobą ożenić? Niczego takiego nie chcę, przecież doskonale pan to wie! Odetchnęłagłęboko. A jeśli chodzi o mnie i o księcia, to.nasze drogi się rozeszły.Myślę, że mój los już go nie obchodzi.Nie wątpiła, że kiedy Hawkowi minie złość, z ulgą przyjmie jej odejście,zwłaszcza że była oskarżona o kradzież. A ja myślę, że nie znasz księcia Stourbridge'a tak dobrze, jak ci sięwydaje. Hrabia spojrzał na nią z politowaniem. Ten człowiek jest tobąoczarowany, ty gąsko! dorzucił, widząc jej smętną minę.Po ostatnim wieczorze Jane nie mogła już mieć żadnych wątpliwości, żeksiążę uważa ją za fizycznie pociągającą, ale z całą pewnością nie był niąoczarowany.Gdyby żywił do niej jakiekolwiek cieplejsze uczucia, na pewnoby jej uwierzył, kiedy tak żarliwie próbowała przekonać go o swojejniewinności. Zapewniam pana, że jest pan w błędzie, panie hrabio powiedziałabeznamiętnym tonem.Whitney uśmiechnął się szelmowsko. A ja cię zapewniam, że nie. Przyglądał jej się w milczeniu przezkilka chwil, wreszcie skinął głową. Dobrze, Jane, dla ciebie złamię swojąświętą zasadę i pozwolę kobiecie wsiąść do mojej kariolki.170RLT Och, dziękuję, hrabio! zawołała rozpromieniona. Obiecuję, że niebędzie pan żałował swojej decyzji. Podkasała spódnicę, żeby wsiąść do ele-ganckiego powoziku. Możesz mi wierzyć, Jane, że już żałuję! stwierdził ponuro, zajmującmiejsce obok niej i chwytając za lejce.Gdy kariolka ruszyła z miejsca, Jane uśmiechnęła się błogo.Była takaszczęśliwa za podwiezienie do Londynu, że wybaczyła hrabiemu sarkastyczneuwagi.Choć w samej rzeczy wyglądało na to, że podróże z nieżonatymidżentelmenami weszły jej w nawyk.Wybitnie przystojnymi dżentelmenami,trzeba przy tym dodać. Oj, bo się jeszcze rozmyślę, jeżeli nie przestaniesz robić takichzadowolonych min ostrzegł ją hrabia, marszcząc groznie brwi.Jane natychmiast pochyliła głowę i zerknęła na niego skromnie spodczepka. Nie, tak jest jeszcze gorzej! Skrzywił się z niesmakiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]