[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To, co nie udało mi się w przypadku Tybalda - odrzekła Blanka.- Chodz, Klaro, opuśćmy jak najszybciej to straszne miejsce.- 215-- A zabici?Klara wskazała na dwóch ludzi, którzy nie zostali w Asyżu.- Z pewnością dzielnie się bronili, ale teraz są w ręku Boga.Teraznie możemy już nic dla nich zrobić - tłumaczyła Blanka.- Ale przecież nie możemy ich tak po prostu zostawić.Pozostałych również.- A jak chcesz ich pochować? - zapytała Blanka, ocierając nóżliśćmi zerwanymi z młodego drzewka.- Powinnyśmy położyć ich na drodze.Przy odrobinie szczęściaznajdą ich jacyś ludzie, zanim dobiorą się do nich zwierzęta - zaproponowała Klara.Czuła się śmiertelnie zmęczona.Następnego wieczoru dotarły do niewielkiej osady, której ludność wciąż jeszcze była pod wrażeniem niezwykłego wydarzeniasprzed kilku godzin, a mianowicie przejazdu orszaku królowej.- Jak łaskawie i dostojnie pozdrawiała nas ze swego powozu- opowiadała miejscowa dziewczyna.- Teraz moja ciężko chora matka może spokojnie umrzeć: widziała królową!- Pomódlmy się z twoją matką - zaproponowała Blanka.Mogłaprzynajmniej to jedno uczynić dla umierającej - pokazać się jej.Gdykobiecina wyzna przed Bogiem, że widziała królową, będzie to zgodne z prawdą.Młoda niewiasta nieufnie przyglądała się Blance.- My sami jesteśmy biednymi ludzmi.- Blanka uznała, że ta uwaga odnosi siędo jej rozdartej w wielu miejscach, zabrudzonej pielgrzymiej szaty.Klara jednak zauważyła spojrzenie dziewczyny, utkwione w krzyżu ze sczerniałego srebra, który Blanka nosiła na szyi.Postąpiła do przodu i położyła młodej kobiecie rękę na ramieniu.- Bóg poprowadzi twoją matkę do szczęśliwego końca, gdyż sąprzy niej dobrzy ludzie" - szepnęła tak cicho, by tylko ona ją usły-- 216-szała.Szybko chwyciła dziewczynę za ramię, zanim ta zdążyła paśćna kolana i poprosić o melioramentum.- Nie jestem doskonałą".Nie mogę udzielać consolamentum- powiedziała co prędzej.- Ale znasz się na tym, pani! - wykrzyknęła młoda kobieta z rozpaczą w głosie.- Spraw, aby moja matka mogła umrzeć w spokojuducha!- Przecież widziała królową - wtrąciła Blanka, która niewielerozumiała z tej rozmowy.- Na co cierpi twoja matka? - zapytała Klara.- Umiera z głodu.- To niemożliwe - odparła Blanka z niedowierzaniem.- J a k możeumierać z głodu, kiedy nas, obcych, gościcie sutym posiłkiem!- I już wcześniej była ciężko chora? - spytała Klara.Młoda kobieta skinęła głową.- Ale w takim razie udzielono jej już consolamentum - zgadywałaKlara.- To prawda, ale gdy potem wydobrzała, nie mogła znieść, że jestznów narażona na grzech.Mówiła, że jej czas już nadszedł, lecz diabeł nie chce jej uwolnić.Gdyby miała choć trochę sił, rzuciłaby sięw przepaść, jak mój ojciec.- Dziewczyna wskazała głową w nieokreślonym kierunku.- Nie powinna tracić nadziei - rzekła Klara.- Zaprowadz mniedo niej.Spróbuję.- Czy mogę wiedzieć, o czym mówicie? - wpadła jej w słowoBlanka.- Nie - odparła szorstko Klara.- To nie ma nic wspólnego z królową, choćby ujrzenie jej, spotkanie z nią było najbardziej podniosłym przeżyciem.Natychmiast pożałowała hardych słów, które musiał jej chybapodszepnąć diabeł.- 217-- Wybacz mi - rzekła, po czym podeszła do Blanki i objęła ją.Zręcznym ruchem ukryła krzyż za wycięciem sukni Blanki.- Pójdziemy razem do twojej matki - zwróciła się do młodej kobiety.I tak oto umierająca stara kobieta nie tylko ujrzała prawdziwąkrólową, lecz także usłyszała słowa, które mogły wyjść tylko z ust doskonałej".Endura okazała się wielce pożyteczna.Chora mogłateraz umrzeć w spokoju ducha.Dwa dni pózniej Klara i Blanka dogoniły orszak królowej.Blanka trzymała się na uboczu, natomiast Klara od razu ujawniła swojąobecność.Lisette, która co prawda rozkoszowała się hołdami, jakieoddawał jej lud, była niezmiernie szczęśliwa, że wreszcie może porzucić rolę królowej.- Tak strasznie bałam się spotkania z królem - wyznała, gdy szłaz Klarą do strumienia, w którym Blanka myła się po podróży.- I z dziećmi.Po drodze odbieraliśmy je kolejno, lub one dołączałydo nas - takie było polecenie królowej Ingeborgi.I dzieci nie mogłyprzywitać się z matką.Były coraz bardziej zaniepokojone.Nie mogły zrozumieć, dlaczego matka nie chce ich widzieć po tak długiejnieobecności, dlaczego są trzymane z dala od niej.Mały Ludwikzakradł się nawet pewnej nocy potajemnie do mojego namiotui obsypał mnie pocałunkami.To było straszne, kiedy musiałam odesłać go bez słowa wyjaśnienia.Byliśmy zmuszeni wtajemniczyć także wielu innych ludzi, by zapobiec najgorszemu.Bogu dzięki, że jestjuż po wszystkim.Rozbierając się, spojrzała z nieszczęśliwą miną na stosik ciemnych ubrań, odłożonych przez Blankę, padła jednak natychmiastna kolana, gdy piękna w swej nagości królowa wspięła się po stromejskarpie.- 218-- Znakomicie się spisałaś, Lisette - pochwaliła ją Blanka, podając jej dłoń.- Nie musisz zakładać tego brudnego ubrania.Zaproponowała Klarze, by wróciły do orszaku i poszukaływ bagażach królowej prostej sukni dla Lisette.Już niebawem będziepodróżować ze świtą Blanki jako jedna z dam dworu, na razie jednak należało nieco zmienić jej wygląd, tak by podobieństwo do królowej nie rzucało się zbytnio w oczy.- I jak mamy to zrobić? - zapytała bezradnie Klara.- W końcunie możemy jej tego podobieństwa wyciąć z twarzy - dodała szybko,widząc, że Blanka przygląda się sztyletowi, którym Klara zadała ciosy napastnikom.- Tak, to, rzecz jasna, nie wchodzi w rachubę - przyznała Blankai schowała sztylet w kieszeni królewskiej szaty, która pomyślana byławłaściwie do przechowywania małego zwierciadła i innych przyborów do upiększania.- W przyszłości będę się mogła sama bronićprzed napastnikami - powiedziała.- To również jest jakaś formawolności.Klara miała inne zdanie.Nigdy nie będzie już nosić przy sobiesztyletu.Ona, która od wielu lat nie zabiła żadnej muchy, która lękała się, że rozdepcze małe stworzenia i wybierała czerwie z mąki, by jeratować, miała teraz na sumieniu śmierć trojga ludzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]