[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może to miał być rodzaj dowcipu? Czy nie zwierzał się z jakichś planów na przyszłość? Mówił, że wraca do Torunia.Co będzie robił dalej, jeszczenie wiedział.Miał napisać, ale listu żadnego nie dostałem.Wiepan, charakterystyczne, no może nie tyle charakterystyczne, codziwne, wydało mi się to, że z lekceważeniem, z ironią wyrażałsię o swoich kompanach i tych, z którymi był w więzieniu.Uważał to całe towarzystwo za głupców. Nie miał żadnej dziewczyny? Nie przypominam sobie. Poza panem miał tutaj jakichś kolegów, prawda? Nie wydaje mi się odparł po paru sekundach za-stanowienia. W tym wieku ma się jakichś tam kolegów,przyjaciół, choć to pewno zbyt wielkie słowo, ma się wspólnychznajomych, choćby ze szkoły, ale mówi się im cześć na ulicy ito wszystko to zdanie Adama zastrzegł się od razu Bloch. Mówię to panu, aby pokazać, jaki był stosunek Adama dowszelkiego rodzaju znajomych.Nigdy nie zabiegał otowarzystwo, lecz człowiek nie może być sam, i Adam od czasudo czasu przychodził do mnie, by pogadać.To dziwnyczłowiek.Dziwny powtórzył w zamyśleniu. Dlatego, że miał taki stosunek do ludzi? Wie pan, szliśmy kiedyś ulicą, jeszcze przed areszto-waniem Adama, przed jego wyjazdem do Torunia, a na skwerzedwóch chłopców strzelało z procy do wróbli; Adam od razuzabrał im proce i coś tam klarował na temat ochrony przyrody.Potem poszliśmy na piwo.Jakiś facet potrącił Adama, zupełnieniechcący, wylało się trochę piwa, i Adam, nie słuchającżadnych przeprosin, uderzył tego gościa tak, że kiedyprzypadkowo spotkałem go kilka dni pózniej, miał jeszczesiniaka pod okiem.Znowuż innym razem dał jakiemuśzapłakanemu malcowi pięćdziesiąt złotych, które dostał nazakupy i zgubił, a bez nich bał się wracać do domu, gdyż groziłomu rżnięcie. Tak powiedział wolno sierżant. Dlaczego jednakNorman wyjechał do Torunia? Dlaczego właśnie do Torunia, anie na przykład do Wrocławia, czy gdzie indziej? Miał tam jakiegoś znajomego z wojska: Więc jednak podchwycił sierżant. No właśnie! Dlatego między innymi uważam, że byłdziwny powiedział Bloch. Zresztą, kiedy człowiek decydujesię na wyjazd do obcego miasta, to oczywiście musi mieć w tymswój cel.Adam z pewnością miał dość Budzowa i Ząbkowic, aponieważ miał w Toruniu znajomego, pojechał właśnie tam. A może był jakiś inny powód? Dlaczego pojechał na drugiprawie koniec kraju? Tego nie wiem.Może gdzie indziej nie miał nikogo? Czy Norman wymienił nazwisko bądz imię tego znajomegoz wojska? Może mówił o nim? Na przykład gdzie ten pracuje? Nie przypominam sobie. A gdzie służył? W Gdańsku. No, cóż, bardzo panu dziękuję za informacje. Nie ma za co.Jeżeli w czymś pomogłem, to cieszę się powiedział uprzejmie Bloch.Służył w Gdańsku, rozmyślał sierżant, idąc do autobusu.Jednak żaden z jego wspólników nie służył na Wybrzeżu.Coto za znajomy?Nad ranem Obarski powrócił do Torunia.Rozdział VPorucznik Zgiet był wściekły.Czas mijał, a efektów śledztwanie było.Morderca pozostawał wielką niewiadomą, Porucznikpostanowił przetrząsnąć znane meliny.Liczył, iż w ten sposóbwpadnie na jakiś trop.Pokój tonie w kłębach dymu.Przy okrągłym stole trzech młodych mężczyzn gra w pokera.Na stole stoją dwie butelki: jedna pusta, w drugiej jest jeszczetrochę wódki.Przed każdym z graczy plik banknotów.Przedkażdym popielniczka, paczka papierosów, zapałki.Z boku dwietalie nowych kart.Przy krzesłach widać butelki z wodąmineralną.Obok stołu, w miejscu czwartego krzesła nocnalampa z czerwonym abażurem.To jedyne światło.Na wersalceprzy przeciwległej ścianie pół leżąc, pół siedząc rozparły siędwie dziewczyny w strojach bikini i starszy półnagi mężczyzna.Dziewczyna siedząca z lewej strony mężczyzny przedłużawłaśnie rękę w kieszeń leżącej obok marynarki.Jeden z trzechgrających dostrzega ten ruch i ryczy, nie podnosząc głowy: Bacha, orientuj się! W dupę sobie włóż grabę.Bacha natychmiast cofa rękę.Starszy mężczyzna zajęty jestbiustonoszem drugiej dziewczyny Janki.Podłogę dokładnie przykrywa puszysty dywan, któregobarwę trudno określić z uwagi na skąpe światło strumieńpada akurat na blat stołu.Jeden kąt pokoju wypełnia niewielkistolik, na którym znajduje się magnetofon.Z magnetofonupłynie dyskretnie muzyka.Cztery nogi stołu łączy pomalowanana czarno sklejka rodzaj drugiego blatu na nim butelkawódki i parę kieliszków.Magnetofon i wódka pozostają wzasięgu ręki Janki.Dziewczyna odsuwa mężczyznę i bierzebutelkę.Gracz trzymający bank: W kasie siedem tauzenów.Jeden z grających: Va banque.W następnej chwili zgarnia wszystko.Inna talia.Nowe rozdanie.Kolejna wódka.Następne pa-pierosy.Przypadkowa melodia.I znowu łapa mężczyzny sięgająca do biustonosza Janki.Nie wiedzieć czemu, zupełnie ignoruje Bachę, która jestlepiej zbudowana.Bacha absolutnie nie przejmuje się brakiemzainteresowania.Jest jej to nawet na rękę; na tę którą jeszczeraz próbuje szczęścia w drodze do kieszeni.Tym razemostrożnie, cały czas uważnie obserwując spod oka gracza, któryudaremnił poprzednią akcję.I tym razem udaje się.Pieniądzechowa za gumkę majtek.Portfel na powrót ląduje w kieszeni.Ten, który odezwał się pierwszy: Bacha, chodz tu rozkazuje.Dziewczyna podchodzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]