[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co mam zapisać?Nasze kradzione godziny i dni na bycie we dwoje"? Tego, że były,żadne z nas nie zapomni.Szczegółów naszych figlów w łóżkuopisywać nie będę.Dla twojego dobra.Będziesz już zgrzybiałym, osłabym serduszku staruszkiem.Ty dalej będziesz chciał.On nie będziemógł.Ty się zdenerwujesz na niego i dostaniesz udaru.Ja - na wasdwóch i zesztywnieję w fotelu.Dużo i bardzo, ale to bardzo szczegółowo piszę w pamiętniku dlaKasi.O niej, codziennej.I ojej kolejnych urodzinach.O tym uroczymDniu Matki w przedszkolu.Stanęła na środku i ukłoniła się.I nic.Rodzice bili brawo, żeby ją ośmielić.Wychowawczyni podpowiadaławierszyk.Kasia stała i wpatrzona była we mnie. Mów, córeńko",zachęciłam. Nie, nie powiem".Pani nachyliła się do niej i spytała: Dlaczego? Przecież umiesz".Kasia, wykrzyczała: To jest wierszykdla mojej mamy! A tu są obce mamy!" i przybiegła do mnie.Usiadłami na kolanach i na ucho wyszeptała swój wierszyk.Wklejam jejpierwsze samodzielne rysunki.Zasuszone płatki róży, którą dostaję odciebie w jej urodziny, w podziękowaniu za córkę.Opisuję naszewspólne majówki.Karuzele.Teatry kukiełkowe i poranki.Kończę, bo zasypiam.Kocham cię.Ha.Ha.Ha.Piszę na wszelkiwypadek, gdybyś jednak zapomniał.godz.00.20Zapomniałam.Był bardzo ważny dzień dla mnie.3 kwietnia 1971roku.Sobota.Całkowicie samodzielnie, jednoosobowo,zupełnie sama odebrałam poród.Noworodek płci męskiej.Waga4100 g.Długość 59 cm.Pasowana zostałam na stuprocentową położną.Na oddziale był pomór".Na szczęście wśród personelu.Grypopodobne przerzedziło kadrę.U jednej pacjentki przedłużał siępierwszy etap porodu.Skurcze macicy były słabe i rzadkie.Nieposzerzał się kanał rodny.Dostała w kroplówce oksytocynę.Pozbadaniu jej lekarz dyżurny powiedział: Małgosiu.Tę na razie mamyz głowy.Urodzi nie wcześniej niż za parę godzin.Muszę wyjść, mamcoś pilnego do załatwienia".Piłam kawę, gdy usłyszałam przerazliwykrzyk.Kobieta z bólu pogryzła sobie rękę.Zbadałam ją.Zobaczyłamgłówkę. Proszę spróbować nie przeć - prosiłam - już biegnę polekarza".Jako kobieta i matka doskonale wiedziałam, że najczęściejjest to po prostu niemożliwe.Tyle razy kobiety tłumaczyły tolekarzom.Czasami w najwymyślniejsze sposoby.Do mojegoordynatora trafił dopiero ten wypowiedziany przez naszą przełożoną,starszą kobietę, która już za rok odchodzi na emeryturę: Zamknijcieubikację na kłódkę.Zaszyjcie się, nażryjcie i zażyjcie silny środekprzeczyszczający.1 wtedy wstrzymajcie parcie - tak, jak nakazujecierodzącym".Z salową przewiozłyśmy rodzącą na salę porodową.Ona pobiegłaszukać kogoś z personelu medycznego.W ciągu piętnastu minutprzyjęłam poród.Trzymając nowe życie w dłoniach, byłam pewna.Wybrałam właściwy zawód.Aha.Jeszcze pożegnaliśmy się z franią.Wyniosłeś ją do piwnicy.Mamy wreszcie automatyczną pralkę.Siedziałyśmy z Kasią i ciociąwpatrzone w szybę bębna jak w telewizor.Po prawej stronie działki Krystyny rosną trzy wybujałe sosny.Między dwoma można zawiesić hamak.Zawiesiłam.Przyniosłamplastikowy stolik i fotel.Akurat skończyłam jeśćśniadanie, gdy ponownie zadzwoniła Ela.Wczoraj byłazaniepokojona moim nagłym wyjazdem.Tłumaczyłam: Elżuniu.Koleżance zmieniły się plany wyjazdowe.Mnie było obojętne, terazczy za miesiąc.Przyda mi się odpoczynek.Zamieniłyśmy sięterminami urlopów".Wieczorem Krystyna - przepraszając, że mimoumowy dzwoni - powtórzyła mi rozmowę z Elą.Moja dziewczynkaniepokoiła się, nie będąc pewna, czy mówię prawdę.Może jestemchora? Szpital? Skąd ten nagły wyjazd?- Elu, miałaś dzwonić co dwa dni.Stało się coś nadzwyczajnego, żedzwonisz dziś?- Nic się nie stało, tylko wolę ci się przyznać.Nie będziesz zła?- Nie wiem.Co zrobiłaś?- Dzwoniłam do cioci.Wolałam się upewnić, czy mówisz prawdę.- Elu, nie można tak.Dlaczego miałabym kłamać?- Nie można, nie można, ale czasami trzeba.Mogłaś skłamać, żebymwyjechała.- Powiedziałam prawdę.Chcę odpocząć.- Mamuś, nie gniewaj się, ja tak na wszelki wypadek wolałam sięupewnić u cioci.- Moja dziewczynka udawała bardzo skruszoną.-Całuję i zadzwonię dopiero za dwa dni.Narka.Krystyna też znała tę wersję.Dlatego wiarygodnie potwierdziła.Prawie mówiłam prawdę.Z małą różnicą.To ja poprosiłam koleżankęo zamianę terminów.Jej zapasowało.Mówią, że prawie" robi wielkąróżnicę.Ja od dawna - prawie - robię i mówię - prawie - wszystko.Krystyna jest moją najlepszą przyjaciółką.Wspaniałą matką chrzestnądla Elżuni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]