[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Postanowiła natychmiast wyjechać, chociaż pani Fiona, która bardzochciała zapoznać ją z córką i bratanicą, prosiła, aby została na kilka dni.Usłyszała w oddali chrzęst żwiru i szybkie kroki, więc czym prędzejwytarła mokre policzki.Kroki były coraz bliższe; poznała, kto idzie.Brod! Zaczerpnęła tchui splotła drżące dłonie.Dotychczas unikali się, a teraz najwidoczniej szedłdo niej.W jakim celu? Czy po to, by kazać jej wyjechać? Wstała, jakbybyła skazańcem mającym wysłuchać wyroku.80R S- Poczekaj! - zawołał Brod.- Na co?- Musimy wreszcie porozmawiać.Nie niepokoiłem cię wcześniej, borozumiem, że to dla ciebie straszne przeżycie.I współczuję ci, ale jednakchcę dokładnie wiedzieć, co wczoraj zaszło.Rebeka poczuła się jak zwierzę w potrzasku.- Wybacz, jeszcze nie mogę o tym mówić.Pragnęła spokoju, ale i pocieszenia.Czuła, że właśnie on mógłby jąpocieszyć, gdyby nie uprzedził się do niej i nie zamknął przed nią serca.Brod bał się zbliżyć, więc stanął przy murku wokół fontanny.- Musisz mi powiedzieć - rzekł cicho, lecz stanowczo.- Należy misię wyjaśnienie.- Nagle schwycił ją za ramiona i odwrócił ku sobie.-Dlaczego płakałaś? Z żalu za moim ojcem?Nie wyglądała jak niebezpieczna uwodzicielka, lecz jak nie-szczęśliwe dziecko.- Prześladuje mnie myśl, że i ja zawiniłam.Powiedziała to głosem tak przepełnionym bólem, że wbrew sobiezapragnął ją pocieszyć.Patrzył na nią, jakby chciał czytać w jej myślach.- Ojciec zawsze wiedział, co robi, ale lubił ryzykować.Bardziej mniedziwi, że ty, taka rozsądna osoba, zgodziłaś się jechać.Chyba widziałaś, żezanosi się na burzę?Usiadła i spuściła głowę.- Wcale nie chciałam, ale twój ojciec zlekceważył moje obawy.Mówił tak, jakby uważał, że nadciągające chmury są tylko ciekawymzjawiskiem przyrodniczym.Zapewniał, że są niegrozne i nic z nich niebędzie.Powtarzał: Z dużej chmury mały deszcz".Zazgrzytał zębami.Ojciec i jego sztuczki!81R S- Rzeczywiście tak bywa.Hm, znał się na chmurach lepiej ode mnie,a ja nie miałem cienia wątpliwości, że będzie burza z piorunami.Możeszmi powiedzieć, dokąd się wybraliście?Spojrzała na niego zbolałym wzrokiem.- Twój ojciec koniecznie chciał mi pokazać jaskiniowe malowidłaaborygenów.To ostatecznie potwierdzało jego podejrzenia.- Są ciekawe - rzekł głucho.- Ale nie miałam ochoty ich oglądać.- Zerknęła na niego spod rzęs.-To znaczy bardzo mnie interesują, ale wczoraj od rana czułam się jakośdziwnie.Teraz wiem, dlaczego.- Zdążyliście tam dojechać?- Nie.- Wzruszyła ramionami.- Co chwilę zbaczałam, bo chciałam zbliska obejrzeć lilie wodne i ptactwo.- Czyżby? Założę się, że coś przede mną ukrywasz - rzucił gniewnie.- Czego chcesz się dowiedzieć? - spytała z pretensją.- Nie dręczmnie.To potworne wspomnienie będzie mnie prześladować do końcażycia.Brod bał się, że nie starczy mu cierpliwości, by dowiedzieć sięprawdy.- Wyglądasz na bardzo przybitą.- Bo jestem.Chcę wyjechać stąd jak najprędzej.Nie zamierzał na to pozwolić, więc szukał rozsądnych argumentów.- Nie jesteś dzieckiem - rzekł niepewnie - a masz zobowiązaniawobec ciotki.- Przyjedzie wasza rodzina, przyjaciele i znajomi.W tej sytuacji dlamnie nie ma tu miejsca.82R S- Jak to? Wszyscy widzieli, jakie miejsce zajmowałaś w sercu ojca.Czy wyznał ci, że się w tobie zakochał?- Jakie to ma znaczenie? - szepnęła, odwracając głowę.- Czyli powiedział.- Nie wiem, co mówił.- Proszę cię, nie udawaj.Nie ma wątpliwości, że całkiem straciłgłowę i postanowił cię zdobyć.- Dowiedziałam się o tym w przykry sposób.- Jak?- Twój ojciec nie tknął mnie.- Wierzę.Ale coś powiedział, prawda? Dlatego uciekałaś przed nim?- I wtedy to się stało.ta tragedia.Nie chcę o tym mówić.- Możliwe, ale niestety musimy ponosić konsekwencje naszychczynów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]