[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednakże, jak to ujął Jon, tej opcji Valentina na razie niebyła gotowa wziąć pod uwagę.Miała swoje noże.Trzy: wielofunkcyjny przy pasie oraz dwa dorzucania, w pochwach przypiętych do przedramion.Może któryśz nich nadałby się do wykorzystania jako prowizoryczny hak, alebrakowało młotka, by mocno wbić ostrze w skałę.Rękojeści siędo tego nie nadawały.Jeden błąd i Jon zginie jeśli jeszcze żył.Pozostawał Smysłow, człowiek, którego wcześniej gotowabyła zabić.Jak to określił Jon? Val, wciąż jeszcze nie wiem,czy on na pewno jest wrogiem".Logika mówiła, że Rosjanin jest nim z pewnością.Lecz tasama logika wskazywała również na to, że pozostałe opcje toodcięcie liny Jona lub pozwolenie, żeby cała trójka zginęła. Grigoriju, jak dobrym znawcą ludzkiej natury jest pułkownik? Myślę, że bardzo dobrym odparł Rosjanin zaskoczonypytaniem.361"~ Oby okazało się to prawdą.Rzucę ci nóż.Aatwiej było to powiedzieć, niż wykonać.Rzucanie nożamito jedna z najtrudniejszych sztuk walki.Gdyby przyznawanow niej pasy, Valentina Metrace z pewnością miałaby czerwony.Jednakże nawet dla legendarnego Williama Garvina bieżącyscenariusz stanowiłby wyzwanie: silny wiatr, nędzne oświet-lenie, trudny kąt i grube ubranie utrudniające ruchy.Co naj-gorsze, nie było gdzie wbić ostrza.Mogłaby pchnąć nóż po ziemi do stóp Smysłowa, niestety,ze względu na sposób, w jaki Valentina przywiązała majorado skalnej ściany, mężczyzna nie mógłby po niego sięgnąć.Val ściągnęła wierzchnie i spodnie rękawiczki.Położyła sięna boku i obróciła wokół haka przodem do Smysłowa.Jejnogi od kolan w dół znalazły się poza krawędzią.Wysunęłanóż z pochwy przy pasie i zważyła go w ręku. Grigoriju, posłuchaj, jak to zrobimy.Spróbuję rzucićnóż na ścianę nad twoją głową.Będziesz go musiał złapać,kiedy zacznie się zsuwać.Zrozumiałeś? Tak.Będę gotowy. Dobrze, uwaga.Rzucam na trzy.Raz.dwa.trzy!Wykonała rzut, nadając broni taką rotację, by uderzyła o ścianęrękojeścią.Poprzez szum wiatru usłyszała szczęk stali o kamień.Następnie rozległo się siarczyste rosyjskie przekleństwo. Nie złapałem! Odbił się i spadł mi za ramię.To pewnie ten cholerny uchwyt ze sztucznego tworzywa.Można się tego było spodziewać. Dobrze odpowiedziała, panując nad głosem. Spróbujemy jeszcze raz.Wyjęła pierwszy z noży domowej roboty.Stal była rozgrzanaod ciepłoty jej ciała. Gotowy? Znów rzucę ci go nad głowę.Na trzy.Raz.dwa.trzy.Ramię kobiety wystrzeliło w tył, potem w przód.Złagodziłaimpet, aby był to rzut, a nie atak.Stal znów brzęknęła o kamień,362Valentina zobaczyła wyciągniętą sylwetkę Smysłowa, któryciałem usiłował przygwozdzić nóż do ściany.Ponownie zaklął,gdy ostrze wylądowało u jego stóp. Przepraszam.Znowu nie złapałem.Pozostała ostatnia szansa.Valentina chuchnęła w skulonedłonie.Wygięła obolałe palce, by przywrócić im ciepło i czucie. Jeszcze raz, Grigoriju, lecz tym razem spróbujemy trochęinaczej. Jak pani uważa, pani profesor.Wysunęła drugi nóż z pochwy na przedramieniu. No dobra.Teraz odchyl się do tyłu. Do tyłu? Zgadza się.Odchyl się, jak tylko możesz najbardziej,i wyciągnij ramiona do przodu.Zawiśnij na haku.Smysłow wykonał polecenie.Odgiął ciało od skalnej ściany. W ten sposób? zapytał.Valentina przez chwilę przyglądała się jego sylwetce w blaskuświecącej pałki. Tak, doskonale.A teraz stój bardzo, ale to bardzo nieruchomo.Aha, Grigoriju, jeszcze coś. Co takiego? Bardzo cię za to przepraszam.Rozległ się ryk zaskoczonego Smysłowa.Stalowy kolecwbił się w jego lewe przedramię tuż nad nadgarstkiem. Jeszcze raz przepraszam, Grigoriju, ale to jedyne miejsce,w którym to cholerstwo mogło się zatrzymać.Patrzyła, jak Rosjanin krzyżuje spętane nadgarstki i nie-zdarnie wyszarpuje nóż z umazanego krwią rękawa.Ostra jakbrzytwa broń z łatwością poradziła sobie zarówno ze sznurem,jak i z nylonowymi kajdankami.Teraz to Smysłow był wolny,a Valentina uwięziona.Niezależnie od tego, co miało się stać, przynajmniej jednoz nich opuści żywe tę skalną półkę.Jon by to pochwalił.Rosjanin pochylał się nad nią z jej własnym nożem w dłoni.363Twarz miał beznamiętną.Od tej pory nic już nie zależało odYalentiny.Znużona oparła policzek o ziemię i zamknęła oczy.Smith czuł, że się unosi, dryfuje, ale nie było to przyjemne,podobne do snu uczucie.Ciało miał wygięte, wykrzywione,obolałe na wszelkie możliwe sposoby.Poza tym było mu zimnoi czuł postępujące odrętwienie.Tak nie powinno być.Musizareagować.Gwałtownie otworzył oczy.Zobaczył jedynie przecinanąfalami śniegu ciemność.Uniósłszy głowę, stwierdził, że owi-nięty jest plątaniną sznura i uprzęży, oświetloną zielonkawym,chemicznym blaskiem.Wisiał w powietrzu twarzą do góry,kołysząc się nieznacznie w podmuchach wiatru.Wzwyż pro-wadziła jedna cienka, sztywno naprężona lina.Odzyskiwał pamięć.Schodził na linie w kierunku skalnejpółki, kiedy tuż pod nim cała ściana lodowca uległa dezinteg-racji.Pod silnym naporem lód ustąpił z hukiem i chyba tylkodzięki szczęściu Smith został wyrzucony na zewnątrz i nieprzysypała go lawina.Nie uderzył także o skalny występ.Jakimś cudem musiał teraz wisieć pod nim.Ostrożnie wyciągnął ramiona, by zbadać otoczenie w po-szukiwaniu czegoś twardego.Koniuszki palców prawej dłoniledwie otarły się o ścianę.Skała pod występem musiała byćlekko wklęsła.Smith nie potrafił ocenić, na jakiej wysokościsię znajduje.Nie umiał stwierdzić, jak głęboką przepaść miałpod sobą.Może metr, a może sto.Szybko ocenił swój stan fizyczny.Był obity i posiniaczony,ale chyba nic więcej mu się nie stało.Musiał się znalezć pozewnętrznej stronie lawiny, a naturalna elastyczność nylono-wego sznura zamortyzowała wstrząs.Teraz jednak mróz sięwzmagał, a on coraz bardziej słabł.Niestety, jedyną opcją była powolna wspinaczka po linie,a Smith nie miał sznurów z węzłami Prusika.364A pozostali? Czy Val i Smysłowa również porwała lawina?Gdy Smith zmrużył oczy, by zobaczyć cokolwiek w sypiącymśniegu, dostrzegł czerwonawą plamę światła, a w jego blasku zarys krawędzi półki.Pierwsza raca, którą zrzucili, dawnozgasła.Ktoś tam na górze musiał zapalić drugą.Ktoś musiałprzeżyć.Zmagając się z zaciśniętą uprzężą, Smith spróbowałnabrać powietrza do krzyku.Wtedy w jego polu widzenia pojawiło się coś nowego, cosunęło wzdłuż napiętej liny bezpieczeństwa.Drugi sznur z pętląna jednym końcu, przymocowany do pierwszej liny karabiń-czykiem.Pętla na nogę do urządzenia zaciskowego.Smith chwycił nową linę.Odpiął karabińczyk, oparł stopęna pętli i szarpnął, sygnalizując, że jest gotowy.Lina napięłasię, po czym ktoś na górze zaczął go wolno wciągać, jedno-cześnie zwijając również luzną linę asekuracyjną.Po drodze Smith miał dużo czasu na domysły, co zastaniena górze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]