[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.kapłanki, chuj was wie, macie się opiekować Naro-dem Czarnych Noży jak suka szczeniętami.Reszta to już nie wasz pro-blem.- Suki walczą.- Wiem.Ale suki Czarnych Noży walczą tylko w obronie szczeniąt.Wobronie rodziny.Takie jest prawo.Od teraz po wieki wieków.- Kto w takim razie zniszczy naszych wrogów? Kto zgnoi świat, żebysię bał? Kto?Posłał jej autoironiczny uśmiech.- Kiedy Orbek mnie adoptował, powiedział, że zhańbiłem Czarne Noże.I że stając się jednym z nich, będę współdzielił tę hańbę.Tak się stało.Alepowiedział również, że mój honor to także honor klanu.Dlatego będzieciemieli udział w moim honorze.- Mówisz.- W ślepiach suki zapłonął żółty ogień.- Mówisz, że od te-raz Skórołaz będzie za nas walczył.- Widzieliście, jak walczyłem przeciw Czarnym Nożom.Teraz zoba-czycie, jak walczę jako jeden z was.- Nazutakkaarik terkallaz keptarrolymik kaz tash.- wyszeptała Ka-iggez z czymś na kształt szacunku.Pochyliła głowę, a potem okręciła się na pięcie, wspięła na sam szczytamfiteatru i popędziła tunelem w stronę BlackStone.Odprowadził ją wzro-kiem.Kiedyś w końcu powinien naprawdę nauczyć się tego etk dag.Obejrzał się na Tuckera, który sprawiał wrażenie wyjątkowo zaduma-nego.- Co ty na to?- To brzmiało jak przysłowie.Powiedziała: Skórołaz stał się własnązwierzyną.- Ha.- Nie umiał stwierdzić, czy to znaczący zbieg okoliczności, czyczysty przypadek.- Jak to się śmiesznie w życiu układa.- Zmiesznie?- Znasz lipkeński.Czytałeś kiedyś ich poezję? Tradycyjna lipkeńskametaforyka, zwłaszcza w epodach o Tyshalle'u, obejmuje noc, nieoświetlone425 jaskinie, wnętrza grobów, tym podobne.W starszych dziełach, zwłaszczadawnych eposach, w których Tyshalle występuje jako jeden z bohaterów,często opatruje się go przydomkiem, który można tłumaczyć jako  wiecz-nie mroczny.A czasem piszą o nim po prostu Mrok, przez duże M.- Ja chromolę.- Poważnie. Ostrze Tyshalle'a to nic innego, jak poetyckie określenieczarnego noża.- I to cię bawi? - Tucker był wstrząśnięty.- Masz dziwne poczucie hu-moru.- Ludzie często mi to mówią.- Usiadł na najniższym stopniu amfiteatru.- Teraz musisz odejść.- Ile jeszcze razy będziemy do tego wracać?- Nie o takim odejściu mówię.Tucker zamarł.- Posłuchaj, jeśli chodzi o Dłoń.- Chodzi o ciebie.Pozwoliłbym ci po prostu odejść, gdybym był w sta-nie uwierzyć, że naprawdę to zrobisz.Tucker westchnął.- Skoro tak stawiasz sprawę.- Wiele ci zawdzięczam.- Oparł się na łokciach, wśliznął głębiej, podcią-gnął nogi i oparł stopy na stopniu, na którym leżał.- Pomogłeś mi spiknąć sięz końską wiedzmą.Pomogłeś mi spiknąć się ze mną samym.Dzisiaj pomo-głeś mi się tu dostać.Wiem, że żadnej z tych rzeczy nie zrobiłeś dla mnie, alei tak jestem twoim dłużnikiem.Dlatego nie zabiję cię od razu, tak jak stoisz.- Powiem ci, Jonnie, że kurewsko przykro mi to słyszeć.Myślisz, żemamy szanse dojść do jakiegoś porozumienia?Tucker podrapał się z roztargnieniem po ręce i powietrze przecięłaszkarłatna lanca mocy.Na granicy najniższej części amfiteatru wyparowała, jakby nigdy jej niebyło.- Nie obrażaj mnie.- Raczej myślałem o zaskoczeniu cię.426 - Ognisty Pocisk.Cwane.Jaki masz utrwalacz? Tatuaż?- Jeżeli naprawdę tak cię to interesuje, to zejdz tu do mnie i sam sięprzekonaj.- Powinienem cię zabić.Wiem, że powinienem.Gdyby sytuacja byłaodwrotna.- To niemożliwe.- Tucker usiadł na kryształowej posadzce.W jego gło-sie brzmiało zmęczenie.- Ja jestem profesjonalistą, ty nie.Nigdy nim niebyłeś.- To chyba prawda.- Profesjonalista wykończyłby mnie wtedy na urwisku.Wzruszenie ramion.- Widzisz, kłopot w tym, że w duchu cię podziwiam.- Nie musisz mi teraz robić loda.- To nie jest tylko kwestia umiejętności.Chodzi o zaangażowanie, opoważne traktowanie swojej roboty.Lubię cię.- Ale nie aż tak, żeby pozwolić mi odejść.- Bo przekonywanie ludzi, żeby cię polubili, to element twojego fachu.Jesteś w tym tak samo dobry, jak w innych jego aspektach.- Skończyłeś?- Odpowiesz mi na jedno pytanie? Tylko jedno.Pytam z czystej cieka-wości, bo ty już nigdy nie zobaczysz tego świata.- Nie chciałbym cię rozczarować.- Tucker wzruszył ramionami.- Copowiesz na mały handelek? Skoro mam już nigdy nie zobaczyć tego świata.- Bardzo chętnie.- Po co ci Dłoń? Chcesz ją zatrzymać dla siebie?- Nie, do diabła!- Ma wielką moc.- Nie taką, jaka mnie interesuje.- To jaki masz plan? To musi być coś nieziemskiego, skoro zamierzaszstuknąć faceta, którego lubisz, tylko po to, żeby przypadkiem nie wszedł ciw drogę.- Tak, to jest coś nieziemskiego.Oddam ją Khrylowi.Tucker wybałuszył oczy.427 I patrzył.Patrzył.Patrzył jeszcze jakiś czas.W końcu powiedział:- Masz rację: zabij mnie.- Nie mam takiego zamiaru.- T'Passe wie?- Oczywiście, że nie! Jezu.Aeb by mi urwała, zanimbym skończyłzdanie.- Nie jest taka sentymentalna jak ty.- Można tak powiedzieć.Tucker westchnął.- Pytaj.- Jak się nazywasz?- Słucham?- Jak się nazywasz? To wszystko.Chcę poznać twoje prawdziwe nazwi-sko.Wiesz, jak będę potem opowiadał ludziom.Tucker chwilę się zastanawiał, po czym z westchnieniem skinął głową.Wzruszył ramionami.- Dobra - przytaknął niechętnie.- To chyba nikomu nie zaszkodzi.Je-stem Buyay Vory, lord Hakciwsmak, hrabia Bolec herbu Stolec, jedenastymarkiz.Reszta zniknęła w oślepiająco żółtej eksplozji mocy.A gdy moc sięrozpłynęła, Tucker rozpłynął się razem z nią.***W komorze zapadła cisza tak absolutna, że słyszał zsynchronizowaneoddechy tysięcy nieruchomych wtórników stłoczonych na jej najwyższympoziomie.Podniósł wzrok.No.niezupełnie nieruchomych.Miały otwarte oczy.Wszystkie.428 I wszystkie te ślepia wpatrywały się w niego.- W porządku, rozumiem aluzję.Zeskoczył na środek komory.Na lśniącej powierzchni nie pozostał ża-den ślad po Tuckerze.Po nim samym zresztą też nie.Tylko zatopiony wkrysztale cień.Owad w bursztynie.Uklęknął na środku i przyłożył do po-sadzki rozpostartą dłoń.- Hej! - zagadnął półgłosem.- Gotowa?Odpowiedz, którą usłyszał, obeszła się bez głosu, nawet bez języka.Tobyło milczące porozumienie.Byłam gotowa, zanim którekolwiek z nas się urodziło.- Miałem wobec ciebie inne plany.Zupełnie inne.Chciałem cięskrzywdzić, skrzywdzić tak bardzo, żebyś pamiętała o mnie w każdej go-dzinie każdego dnia do końca życia.Ale nie tak.Przysiągłeś, że kiedy obudzę się w Piekle, ty już tam będziesz, żeby mniezabić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Robbins Anthony ObudŸ w sobie Olbrzyma by www.nlp.end.pl
  • 10 Narcissus in Chains PL (brak r. 47, 50, 54, 61)
  • [ebook] [PL] Lenin Imperializm jako najwyzsze stadium kapitalizmu
  • [ebook] [PL] Parsons Tony Mezczyzna i chlopiec.WHITE
  • stefan, eromski przedwiosnie www.przeklej.pl
  • [ebook] [PL] Koontz Dean R Ziarno demona
  • [ebook] [PL] Forbes Colin Syndykat zbrodni
  • MARJA ÂŒLEÅ»AŃSKA KUCHARZ POLSKI [PL] [pdf]
  • Strategiczne planowanie manual T.Domanski 1999 PL
  • Stephen King Dead Zone
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkadziecka.xlx.pl