[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zadzwoniła do niej, a gdy lekarka nie odebrała, poszła tam i zobaczyłajej samochód w garażu.Kilka razy dzwoniła do drzwi.Nikt nie otwierał, więcwezwała policję.Lyons poderwała się z krzesła, sięgnęła po kurtkę, szalik i broń.- Jeszcze jakieś szczegóły?- Na razie nic nie wiadomo.Uśmiechnęła się ponuro, otworzyła szafkę i wyjęła torebkę.- No to się rozejrzyjmy.Ja prowadzę.Poszli na parking na tyłach budynku i wsiedli do samochodu Lyons.Uruchomiła silnik, a Snyder podał jej adres Evelyn McPherson.- Darujmy sobie zgadywanki - mruknął, gdy wyjeżdżali z parkingu.- Ktozrobił dzieciaka Jewel-Anne Church?- Najsłynniejszy bohater lokalnych horrorów we własnej osobie.Patrzył nanią, jakby kompletnie oszalała.- Lester Reece?- We własnej osobie.- Włączyła wycieraczki i wyjechała na ulicę,skręcając z piskiem opon.- Czas się zgadza.Miejsce też, bo Jewel-Annemieszkała z ojcem na terenie szpitala.Poznała tam Reece'a.Zafascynował ją.Ztego, co mi wiadomo, nie ją jedną.- Chcesz powiedzieć, że straciła dla niego głowę, zaszła z nim w ciążę ipomogła mu uciec?- Przecież od początku zakładano, że ktoś mu pomagał, ale podejrzewanoktórąś z pielęgniarek.%7ładnej nie udało się niczego udowodnić i śledztwo utknęłow miejscu.A jeśli to była Jewel-Anne?- Odważna teoria - odparł ostrożnie, chociaż musiał przyznać, żekoncepcja jego partnerki ma ręce i nogi.- Tylko pomyśl - przekonywała Lyons - ciągle komuś się zdaje, że widziałReece'a, i nagle mamy dwie kobiety, które zostały zamordowane w taki samsposób jak jego ofiary.Snyder milczał.Dostrzegał w jej rozumowaniu pewną logikę, alepozostawał sceptyczny.- Wiem, że łatwiej jest założyć, że Reece nie żyje, a jego ciało już dawnozgniło w wodzie - mówiła dalej - musimy jednak przyjąć, że tak nie jest.O ilewiem, Evelyn McPherson pracowała w Sea Cliff.Niewykluczone, że to on jązabił.- Snyder nadal się nie odzywał, więc dodała: - Uważam, że powinniśmybyć otwarci na różne możliwości.- Jasne - mruknął, wyraznie bez przekonania.Resztę drogi przebyli wmilczeniu.Przed domem Evelyn McPherson zobaczyli policyjny radiowóz isamochód straży miejskiej.Ich migające światła kładły się barwnymi plamami nasąsiednich budynkach.Umundurowany funkcjonariusz otaczał miejsce zbrodniżółtą taśmą, kilku innych pilnowało, żeby liczni gapie, którzy wyszli z sąsiednichdomów, nie zniszczyli ewentualnych śladów.- Cyrk już się zaczął - skomentował Snyder.- A będzie jeszcze gorzej - odparła Lyons.Zaparkowała po przeciwnej stronie ulicy.Wyłączyła silnik i obojewysiedli.Przeskakując kałuże, podeszli do drzwi wejściowych.- Ostrożnie - poprosił policjant pilnujący miejsca zbrodni, gdy zakładali nabuty plastikowe ochraniacze.- Chłopcy z kryminalistyki jeszcze nie przyjechali.- Spokojnie, niczego nie będziemy ruszać - zapewnił Snyder.Podpisali sięna liście i weszli do środka.Snyder zawsze czuł sięnieswojo, przebywając w domu ofiary, przeglądając rzeczy osoby, którejżycie skończyło się w tak nagły, brutalny sposób.Miał wrażenie, że zadajeposzkodowanej kolejny gwałt, choć przecież działał w jej imieniu.Terazniespiesznie rozglądał się w domu Evelyn McPherson.Na kuchennym blacie stałdo połowy opróżniony kieliszek wina i talerz sera.Nóż, którym go kroiła, leżałobok.- Przekąska dla jednej osoby - stwierdził.- Albo kolacja - odparła Lyons.Gdy z powątpiewaniem uniósł brew,wyjaśniła: - Też jestem singielką i wiem, co mówię.- Niech ci będzie.W salonie panował idealny porządek, wszystko stało na swoim miejscu,jak na fotografii w piśmie wnętrzarskim.Tutaj nic się nie wydarzyło.Weszli do sypialni i zajrzeli do sąsiadującej z nią łazienki.EvelynMcPherson, ubrana w spodnie i elegancki sweter, leżała na podłodze, wpatrującsię w sufit oczami zasnutymi już mgłą śmierci.Głęboka rana pod brodąprzyciągała wzrok, gęstniejąca krew pokryła całą podłogę niewielkiegopomieszczenia.To tu doszło do walki.McPherson nie poddała się od razu.Rozsunięta zasłona odsłaniała kabinę prysznicową i zaschnięte błoto wbrodziku, gdzie zapewne zaczaił się napastnik.Krew była wszędzie: na ścianach,lustrze, umywalce, spływała krzepnącymi smugami po szafkach.Na podłodzeponiewierały się słoiczki kremów i płynów do demakijażu, niektóre potłuczone.Nawet tubki szminek były czerwone od krwi.- Nie ma wątpliwości, że to morderstwo - mruknęła Lyons, zaciskając usta.- Jasne.- Szkoda biedaczki, pomyślał, nie wchodząc do pomieszczenia, wktórym Evelyn McPherson wydała ostatnie tchnienie.- Coś ci to przypomina? -zwrócił się do partnerki.Skinęła głową.- Zupełnie jak u Reynolds.To druga ofiara tego samego zabójcy.-Zerknęła na niego.- A także druga, która miała do czynienia z Avą Garrison.- I zapewne z wieloma innymi osobami.- Zapewne - przyznała, ale myśleli podobnie.Oczywistym ogniwemłączącym obie ofiary była kobieta, do niedawna pacjentka szpitalapsychiatrycznego, która obsesyjnie poszukiwała zaginionego synka.Ignorowałazdanie większości, że malec nie żyje, że niezauważony wymknął się z domu,poszedł na pomost, wpadł do wody i utonął, a morze porwało jego zwłoki,podczas gdy rodzice bawili się na przyjęciu.Snyder przypuszczał, że za obsesjąAvy Garrison kryje się poczuc.e winy, ale nie był psychologiem ani psychiatrą, alekarka tej pacjentki leżała przed nimi martwa.- Pieprzony sukinsyn.- Już miał się odsunąć, gdy coś przykuło jego uwagę.- A to co? - zapytał, wskazując wannę.Na białej powierzchni, pośród krwawychzacieków, widniał długi, czarny włos.- A niech mnie.- Lyons pochyliła się, żeby przyjrzeć się dokładniej -Mamy coś, co łączy obie zbrodnie.- Podniosła wzrok na partnera.- Zaczynam sięzastanawiać, czy Ava Garrison nie wyszła od Cheryl Reynolds z jej przebraniemhalloweenowym.- Sądzisz, że ona to zrobiła? - Snyder wskazał zakrwawione zwłoki EvelynMcPherson.- Myślę, że ten, kto zabrał perukę, wziął też nagrania z sesji Garrison -odparła.- Komu mogło na nich zależeć poza samą zainteresowaną?Snyder poczuł dreszczyk emocji.- Jeśli twoja teoria jest słuszną maje zabójca.- Albo już je zniszczył.Wyprostowała się, przeszła przez sypialnię do stojącego w rogu biurka iwskazała pustą ładowarkę od laptopa.- Musimy znalezć ten komputer.- I rozejrzeć się w gabinecie.- Czytasz mi w myślach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]