[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nim Jemmy poszedłspać, Barda urządziła mu krótki, lecz intensywny kurs rozpozna-wania, przeliczania i wydawania pieniędzy.26 Ostatnia wspinaczkaWybrano nas ze względu na genetyczną różnorodność.Ocalałazaledwie jedna trzecia i jesteśmy rozsiani na całej przestrzeni pomię-dzy Wiatrami i Bazą Pierwszą! W jaki sposób unikniemy endogamii?Grigori Dudayev, lekarzNastępny poranek znów rozpoczął się gorączkową krzątaniną. Aabędz" nie musiał wyglądać jak prawdziwa restauracja, byle nieprzypominał obozowiska zbiegłych więzniów! Wczorajsi goście bę-dą tędy wracać.lada chwila.Pojawili się przed południem.Zatrzymali się, by zjeść śniada-nie.Jemmy na szczęście starał się to przewidzieć; miał już rozpa-lone ognisko, tuzin jaj, które odłożył wcześniej z łupu Winnie, i kil-ka dużych grzybów.Wędkarze chcieli herbaty, zrezygnowali jednak, kiedy zoba-czyli, że jest to herbata ziołowa, sporządzona z liści lukrecji ze-rwanych w ogródku za domem.Oczywiście, nie było też chleba.Jemmy czuł się ogromnie zakłopotany, mówiąc im o tym.Kiedy już poszli, Rafik zwrócił się do Bardy z pretensją w gło-sie:- Mogłaś wziąć od nich więcej.- Opowiedzą o nas innym.Chcemy klientów.Czym jest gospo-da bez klientów? Pieprzoną ruderą!- Ile mąki pszennej moglibyśmy kupić za te pieniądze? - spy-l tał Rafika Jemmy.^ całą torbę i pół następnej.Za wczorajszy utarg kupi-pięć albo sześć.Ale mogliśmy wziąć od nich więcej - po-szył Rafik.Twarz Andrew zrobiła się czerwona od tłumionego śmiechu.Oczywiście była to niewielka kwota.Lista Bardy znowu urosła:komplet przyzwoitych ubrań 600lany kamień2000szyby do okien 700mąka 100zastawa stołowa 200-100farba 500krzesła do 2000stoły do 4000mydło100zasłony 500-1000reklama???serwetki z materiału (logo?) 200pralka 5000naczynia:garnki 50czajnik 20stół rzeznicki! 1500 (albo zrobić)herbatapunkt naprowadzający i konto 8850przewód liniowy 4000Kiedy Jemmy poszedł nazbierać drewna do ogniska, przyłą-czył się do niego Andrew.- Znalazłem zboże.- Gdzie? Zanim przeszliśmy przez ostatni grzbiet?- Tak, w ostatniej dolinie, ale nie tam, gdzie ty byłeś.Szliśmyza wami wzdłuż grzbietu.Tuż przed wschodem słońca obejrzałemsię za siebie.Na dole się coś żółciło.To była ziemska żółć.Mogę cipokazać, to niedaleko jeziora.- Jakie to zboże?- Dwa albo trzy gatunki.Wróciłem tam, żeby sprawdzić, przed-wczoraj.Zboże.Po co osadnicy mieliby przywozić coś, co wyglądajak pszenica, a nią nie jest?Jemmy zastanawiał się nad tym, zbierając z Andrew chrust.Byli tutaj od dziewięciu dni i nie musieli jeszcze rąbać drzew naopal, ale taka chwila musiała nadejść, wcześniej czy pózniej.- Więc potrzebujemy tylko młyna - oznajmił głośno.- Powiem ci, kiedy znowu się tam wybiorę, możesz wtedypójść ze mną - oświadczył Andrew, ciągnąc za sobą wielką uschnię-tą gałąz.Coś mu się tutaj nie podobało.Zboże - zgoda.Tato Bardy albo jego ojciec, albo ojciec jegoojca, mógł zasiać pszenicę i żyto w pobliżu jeziora.Ale to było wiel-kie odkrycie, wspaniała wiadomość.Dlaczego Andrew nie chwaliłsię tym przed wszystkimi, jak to miał w zwyczaju? Dlaczego nieżądał czegoś w zamian? I kiedy znalazł czas, by to sprawdzić?Odszukał Willamette.Stała na wzgórzu nad jeziorem.- Willyo? Czy widziałaś w okolicy jakieś zboże, nim zeszliściedo Aabędzia"?Willametta rozejrzała się dokoła.W rękach trzymała wiatrów-kę, z której sporządziła torbę na cebulę i grzyby.-Nie.- A Andrew?- Nie, on też nic nie widział.Dlaczego pytasz?- Nie wiesz przypadkiem, gdzie podział się Duncan?Dosłyszała niepokój w jego głosie.- Wszystko jest w porządku, prawda? Dlaczego wymyślaszteraz jakieś dziwactwa? Nie widziałam Duncana Nicka od śnia-dania.- Może zacząłem dziwaczeć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]