[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Strażnicy czekali w korytarzu, łypiąc złowrogo w stronę Luke a,dopóki drzwi się nie zamknęły.Daala wyciągnęła rękę.- Witam, Mistrzu Skywalker.Luke wstał i uścisnął jej dłoń.Obeszła go, żeby zająć miejsce przy głównym biurku.- Proszę siadać - zaprosiła.Usiadł.Czuł się dziwnie - spodziewał się, że coś u niej wyczuje: gniew, urazę czypragnienie zemsty, a jednak nie stwierdził żadnych silnych emocji, żadnej agresji.- Napije się pan czegoś?Pokręcił głową.Przywódczyni Sojuszu położyła łokcie na biurku i oparła podbródek na splecionych palcach.- Kiedy moi współpracownicy mówią mi, że chce się ze mną widzieć Wielki Mistrz Jedi, totraktuję sprawę poważnie, nawet jeśli toczymy ze sobą walkę w sali sądowej.Zakładam też, zeskoro wiadomość nie precyzuje celu spotkania, to lepiej go omówić osobiście.A więc słucham.Comogę dla pana zrobić? A może pan dla nas?- Prawdę mówiąc, to nie bardzo wiem.Po prostu wieczorem miałem przeczucie, żepowinniśmy się spotkać.Podpowiedziała mi to Moc.- O co chodziło z tym przeczuciem?- Nie jestem pewien, ale przypuszczalnie powinienem znalezć argument, który przekonapanią do wycofania oskarżenia.Niezależnie od tego, czy tak będzie, musiałem tu przyjść.Taknaprawdę powinienem być w pobliżu, kiedy ktoś panią zaatakuje.- Czyżby Moc kazała tu panu przyjść, żeby się pan przekonał, że jestem tylko sobowtórem otwarzy Daali i że musi mnie pan zabić?- Nie.- No cóż, w takim razie poczekamy i zobaczymy.- Bardzo dobrze.- Proszę dać mi znać, kiedy zdecyduje się pan napić kafu.- Oczywiście.- Albo nabierze ochoty na ciasteczka.Luke westchnął.Impuls, który go tu przywiódł, w dalszym ciągu niczego nie precyzował, aDaala wyraznie uważała, że Luke marnuje jej czas.- Skoro czekamy, aż Moc objawi swoją obecność - odezwała się - muszę panu cośpowiedzieć.Chciałabym, żeby pan zrozumiał, że ten pozew to nie jest sprawa osobista.Nawetkiedy byliśmy po przeciwnych stronach barykady, kiedy należeliśmy do wrogich obozów, miałamdla pana głęboki szacunek.Przeglądając pańskie akta, doszłam do wniosku, że miał pan potężny izbawienny wpływ na galaktykę.Luke uniósł brew.- A więc tak bardzo zależy pani na tym, żeby uczynić z Jedi posłuszną agendę rządową, żenie ma pani zamiaru wycofać oskarżenia.- Nie chodzi o posłuszeństwo.- Racja.Chodzi o to, że się nie zorientowałem, kiedy jednemu z Jedi popsuł się charakter.Abyło to pewnie o wiele łatwiejsze do zaobserwowania niż, powiedzmy, fakt, że jeden zimperialnych przywódców postanowił unicestwić całą planetę, żeby wymóc posłuszeństwo nainnych światach.Daala znieruchomiała.Jej twarz nie zdradzała żadnych emocji, jednak Luke wyczuł przezkrótką chwilę impuls bólu, jakiego doświadczyła dawno temu, gdy cała miłość, szacunek, a nawetzrozumienie dla Wielkiego Moffa Wilhuffa Tarkina uleciały bez śladu wobec potworności, jakichdopuścił się w imię Imperatora.Luke żałował, że musiał jej o tym przypomnieć, ale Daala najwyrazniej miała ochotę nawymianę ciosów, a Luke nie był w tej walce bezbronny.Po chwili odzyskała panowanie nad sobą.- Nie w tym rzecz.Jest pan tak samo odpowiedzialny za dopuszczenie do przemiany JacenaSolo, jak inni odpowiadali za okrucieństwa imperialnych oficerów.Ale to nie jest powódoskarżenia.To tylko argument, który pozwoli nam pana skazać.- A więc dlaczego mnie oskarżono? Proszę odsłonić przede mną następną warstwę prawdy.- Chodzi o sprawiedliwość, odpowiedzialność i rządy prawa.- A więc o wartości, które Jedi zawsze popierali.- Wartości, które Jedi zawsze lekceważyli, przynajmniej pod pańskim przywództwem.Luke nie potrafił ukryć zdumienia.- To absurd.- Podam panu hipotetyczny przykład.Obskurny bar w podziemiach Coruscant.Dwóch gościstwierdza, że nie podoba im się trzeci.Atakują go.Jedi interweniuje, w ruch idą blastery i mieczświetlny, odcięte kończyny leżą na podłodze.Zjawiają się przedstawiciele organów ścigania, Jedizdaje im zwięzłą relację, po czym rusza ku następnej przygodzie.Luke pokiwał głową.- To uproszczony i zanadto barwny opis, ale przyznaję, takie sytuacje się zdarzają.- Wistocie niemal dokładnie taki wypadek, w którym odegrał rolę niedoszłej ofiary, przydarzył sięLuke owi wiele lat wcześniej, zanim jeszcze sam został Jedi.- Nie widzi pan nic złego w sposobie załatwienia tej sprawy?- Nie bardzo.- Po pierwsze, okaleczenie podejrzanych.Czy Jedi nie mógł by ich pokonać bez obcinaniaim rąk?Luke pokiwał głową.- Być może.Pewnie tak.Ale kiedy tamci sięgają po blastery, sytuacja staje się znaczniebardziej niebezpieczna dla wszystkich, łącznie z gośćmi lokalu i samym Jedi.- A czy ten Jedi nie mógłby ich jakoś rozbroić przy użyciu Mocy?- Czasem tak bywa.Ale uważam, że Jedi w pani przykładzie podjął właściwą decyzję.- Niby dlaczego?- On nie reagował tylko na to, co widział i co wiedział z doświadczenia.Miał kontakt zMocą.Moc ostrzegła go o faktycznym stopniu zagrożenia, więc odpowiednio zareagował.- Szkoda, że Moc nie może zaświadczyć w sądzie o sugestiach, jakie podsuwa Jedi.- Ale to prawda.- Albo o tym, co mówi Sithom.Moc komunikuje się też z Sithami, prawda?Luke zamrugał.- Ciemna Strona Mocy.owszem.- Nie powiedział pan, że pański Jedi słucha tylko tej dobrej strony.- Jasnej.- Tak, dziękuję.Mówił pan po prostu o Mocy.Cóż, załóżmy, że nasz hipotetyczny Jedisłucha tylko tej dobrej Mocy.Mimo wszystko bardzo często kończy się to okaleczeniem.- Przecież trudno tu mówić o trwałym upośledzeniu.Współczesne protezy są nie doodróżnienia od prawdziwego ciała.- Uniósł własną sztuczną dłoń i poruszał palcami na dowód
[ Pobierz całość w formacie PDF ]