[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7ładna ze zgromadzonych tego dnia w Sercu Lasu osób nigdy nie miała zapomniećwyrazu twarzy Torkyna Gynta, kiedy ujrzał odejście swojego powiązanego.swojegoukochanego Cloota.Czuł się osierocony.Alyssa i Cloot.W jego sercu pojawiła się zbyt dużadziura, a zapełnić ją można było wyłącznie gniewem.Odwrócił się w stronę Orlaca i pozwoliłwszystkim Barwom wypłynąć.Nie myślał już racjonalnie.Każdy z paladynów i Trójcy poczuł kolejne zródło potężnej mocy, kiedy BarwyTorkyna Gynta połączyły się w czysty, biały gniew pulsującej magii.Darganoth skinął głową i szepnął coś z Polany do umysłu Tora.Wykorzystaj swój gniew, synu.Zniszcz go.Pomożemy ci.Paladyni utworzyli za plecami Tora szereg.Gidyon, Lauryn i Rubyn instynktowniezrozumieli, jaki mają w tym udział.Otworzyli się na Hostię.- A więc zniszcz mnie - ryknął Orlac.- Spróbuj.Pokonam was wszystkich i opuszczęto miejsce, zmieniając je wcześniej w dymiącą ruinę.Wypuśćcie swoją moc, ojcze, matko,bracie-morderco!I tak też Darganoth uczynił.Używając Kamieni Ordoltu do zgromadzenia nie tylkoswojej mocy, lecz całej mocy zgromadzonej przez Hostię na Polanie, rzucił przerażającezaklęcie Uspokojenia.Kiedy zaklęcie dotknęło Kamieni, kolory tęczy przybrały naintensywności, a Trójca wypuściła swoje połączone moce.Popłynęły one przez Kamienie,zmieniły w srebrzyste światło i dotknęły paladynów.Przepływając przez każdego z nich z osobna, wykorzystały moc każdego zpaladynów, wielokrotnie zwiększając swoją siłę, i na końcu przepłynęły przez Tora.Zmieniłysię w dziką, oszałamiającą biel i w efekcie powstała najczystsza magia bogów.Przenosiła się ona tak szybko, że wydawała z siebie dzwięk.Nagle wystrzeliła z palców Tora, oślepiająco biała wściekle uderzyła w pierś Orlaca.Ten próbował utrzymać się na nogach, lecz z taką siłą nigdy jeszcze nie miał do czynienia.Zaklęcie Uspokojenie odczuwał dotychczas w zupełnie inny sposób.Teraz zachwiał się iugiął przed brutalną siłą, próbując kontratakować, lecz uderzała w niego fala za falą, aż wkońcu jego własna moc zmieniła się w odrętwienie.Lauryn rozpłakała się, widząc, jak gwałtownie jest atakowany, i całkowiciepodświadomie otworzyła łącze z ojcem.Czy to musi się tak skończyć?Usłyszała, jak ojciec jęknął.Wiedziała, jak nienawidził zabijać za pomocą swojejmocy.Bliski śmierci Orlac zaczął wić się na ziemi.Orlac nie zabił mojej matki ani Cloota - powiedziała.- Nie zgwałcił mnie.To twójbrat.Czy nie możemy uratować jego duszy?Coś w jej słowach trafiło we właściwy punkt.Tor zawahał się i białe światło zgasło.Orlac leżał bez ruchu.- Torkyn! - zawołał z Polany Darganoth.- Dokończ to!- Nie! - krzyknął Tor.- Dosyć śmierci.Dosyć zabijania.Podszedł w miejsce, gdzie leżał jego brat.Paladyni odnowili swoje stare umiejętności,tworząc pole uwięzienia.Teraz żaden z braci nie mógł odejść bez aprobaty paladynów lub ichwłasnej śmierci.Orlac.Tor ujrzał, że brat wciąż oddycha, a to oznaczało, że wciąż miał szanse.Przyszedłeś się nacieszyć sukcesem? - wyszeptał Orlac.Tor pokręcił głową.Zaufasz mi?Po co?Abym mógł cię ocalić.Pomimo bólu bóg roześmiał się ponuro.Ty? Ocalić mnie? - Tor nie odezwał się.Wszyscy wstrzymali oddechy.Orlaczakaszlał słabo.- Co masz na myśli?Abyś odszedł.tam, skąd przyszedłeś.Do Ordoltu.Orlac odpowiedział po dłuższej przerwie.Czy zostanę tam przyjęty?Możliwe, jeśli zwrócimy kwiaty, których szuka.Pozwolisz mi spróbować?Dlaczego chcesz to zrobić.po tym całym cierpieniu?Aby to cierpienie zakończyć.- Tor przykucnął i wsunął dłonie pod brata.- Mogę?Orlac skinął głową i skrzywił się, kiedy Tor wziął go na ręce.Był słabszy, niż sięwydawało.Bracie - rzekł cicho Orlac.Tak?Chyba nie uda mi się dotrzeć na Polanę.Spróbuj, proszę.Obawiam się, że wzywa mnie Tallinor.Cóż za ironia - powiedział Orlac.Na jegotwarzy pojawił się słaby uśmiech, a chwilę pózniej zaczęła się ona rozluzniać.Orlac! Zabierz moją siłę.Tor otworzył się i ujrzał przerażenie na twarzach zebranych, którzy uznali to za noweniebezpieczeństwo.Orlac niczego więcej nie potrzebował, by zniszczyć Tora.Ufasz.- Orlac był tak słaby, że nie mógł nawet dokończyć pytania.Tor spojrzał na mętne oczy Orlaca i skinął głową.Wez, co trzeba.Jesteśmy braćmi.I Orlac wziął, co trzeba.Siłę Tora.Paladyni rozdzielili się, zdejmując zaklęcie uwięzienia na rozkaz Cyrusa, i patrzyli,jak Tor powoli niesie brata w stronę zdumionej tym wszystkim Hostii.Zatrzymał się przed Ordoltem, skąd obserwował go Darganoth.Tor zobaczył, jak sammógłby wyglądać, kiedy będzie starszy.To była dziwna myśl.Nie planował przecież przeżyćtego dnia bez Alyssy i Cloota.- Zabierzcie go z powrotem - poprosił.Darganoth pokręcił ze smutkiem głową.- Nie jestem pewien, czy możemy, synu.Za królem Hostii pojawiła się kolejna znajoma osoba.Lys.Uśmiechnęła się, a wuśmiechu tym Tor ujrzał tak wiele z Alyssy, że serce zaczęło mu krwawić.Niech będzie.Przywitał się ze śmiercią.Ukłoniła się Darganothowi.- Mój królu.Tor ma rację.Zwróć kwiaty do Ordoltu.Być może uda się nam trafić najego dobry nastrój, panie.proszę.Czekali.- Dobrze - powiedział w końcu król.- Możemy spróbować.Poproś moje wnuki, żebyzłożyły ofertę Polanie.Rubyn spojrzał na brata i siostrę.- Ja to zrobię.- Chwycił wciąż jaśniejące światłem kamienie.Podszedł w miejsce,gdzie znajdowało się lekkie rozdarcie, zakładając, że to rysa zrobiona przez ścierwojady,które niegdyś porwały boskie niemowlę.Ukłonił się z powagą temu magicznemu miejscu.-Ordolcie, wybacz, że przetrzymywaliśmy trzy przedmioty, które są tak cenne i należą dociebie.Zostały one nieświadomie zabrane przez dziecko.Czy możemy je zwrócić?Niezwykła scena zamigotała jasno i choć nikt nie wiedział, co to oznacza, Rubynwziął oddech i uznał to za odpowiedz, której oczekiwali.Wsunął rękę w otwór, czując ciepłomiejsca, które znajdowało się po drugiej stronie.Położył delikatnie kamienie na miękkiej,bujnej trawie porastającej Ordolt, ostrożnie wysunął dłoń i ponownie się ukłonił.Patrzyli, jakkamienie zostają wchłonięte w ziemię i tuż przed ich oczami niespodziewanie wykwitły trzyniezwykle piękne kwiaty.Ordolt tym razem błysnął i równie szybko powrócił do normalnegoblasku.Tym razem Tor postanowił przekazać prośbę.- Ordolcie.Czy możemy zwrócić kogoś, kto został ci odebrany dawno temu? On jestniewinny.Należy do twoich pięknych ogrodów i lasów.Zaznał wiele smutku.Sprawisz muwielką radość, zgadzając się na to.Należy do ciebie.- Ordolt nie odpowiedział tym razem.Tor spojrzał na matkę.Niczego do niej nie czuł, ale żałował, że jej nie zna.Uśmiechnęła siędo niego promiennie.- Spróbuję - powiedział, ruszając do przodu.- Mam nadzieję, że to niespowoduje katastrofy w Tallinorze.Matka pokręciła łagodnie głową.- Nie, synu.To bezpieczne, ponieważ to zwrot.Skinął głową i spojrzał na Orlaca.- %7łegnaj, bracie - powiedział cicho.Orlac był wyczerpany, pozostawał przy życiu wyłącznie dzięki sile brata.- Przykro mi z powodu Cloota.Ja także go lubiłem.- Uśmiechnęli się do siebie zesmutkiem.- Niech cię Zwiatłość poprowadzi, Torze - powiedział prywatnie.- PowiedzLauryn.Nie, niczego jej nie mów.Poproś ją, żeby zaopiekowała się Pelyssem.Tor spojrzał na swoich rodziców.- Przekazuję wam Orlaca, Księcia Bogów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]