[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Położyła mu głowę na piersi. Gabi, naprawdę musimy się rozstać.Nie zabrała głowy, nie uwolniła się z jego objęć.Płakała.Najpierw cicho, potem coraz głośniej, niemal rozdzierająco.Onteż poczuł, że płyną mu z oczy łzy.Nie powstrzymywał ich.Płakali oboje nad łączącą ich miłością, która niepostrzeżenie,bez wstrząsów, bez dramatów odeszła w niebyt. Ratunku! Pomocy!Wojtkiewicz poruszył się niespokojnie na granicy przebu-dzenia i odwrócił na drugi bok, starając się odegnać przykrysen.Znał go, bo nie pierwszy raz mu się śniło, że ofiara wołao pomoc, a on nie może ruszyć się z miejsca i bezsilnie patrzy,jak człowiek, którego powinien chronić, ginie pod ciosami no-ża.Na szczęście czasami udawało mu się ten sen przerwać,właśnie kiedy zbliżając się do granicy świadomości, koncen-trował swoją wolę na wywołaniu przyjemnego snu, najlepiejerotycznego, jednak nie z własną żoną w roli głównej.Wy-obraził sobie Ewę Sonnet w zwiewnej bieliznie, ale obfity biustwrzasnął starczym głosem: Policja!Posterunkowy usiadł na materacu.Wrzaski nie docho- dziły ze snu, tylko z przedpokoju.%7łukiewicz wzywał pomocy!Dlaczego nie użył hasła? Wojtkiewicz zerwał się, runął nadrzwi, żeby nie tracić czasu na ich otwieranie, co okazało sięfatalnym pomysłem, bo wyrwane z framugą pociągnęły go zasobą na podłogę.Zasypało go i pokaleczyło potłuczone szkło,ale Wojtkiewicz dzięki adrenalinie nie poczuł bólu, błyskawicz-nie znalazł się na nogach, w ułamku sekundy zarejestrował ob-raz przerażonego emeryta i znanego mu ze zdjęcia mężczyzny-322-z nożem w ręku, doskoczył do napastnika, kopnięciem wytrą-cił mu nóż i zwalił się na niego całym impetem swoich stu trzechkilogramów.Hałaśliwość akcji Wojtkiewicza sprowadziła Wójcika. Co się dzieje? Mamy Jezusa. Zasapany Wojtkiewicz zakuwał To-masza Nawrockiego w kajdanki. Zaatakował go nożem, alezdążyłem.Czemu nie użył pan hasła?  zwrócił się do Zukie-wicza, korpulentnego, niskiego mężczyzny, który dopiero prze-kroczył sześćdziesiątkę, ale tusza dodawała mu lat.Pytanie posterunkowego sprawiło, że siny ze strachu Zu-kiewicz odzyskał głos. Jak to nie użyłem?! Użyłem! Tylko wyście nie zareago-wali! Ogłuchliście czy co?! Spaliśmy  wyjaśnił Wojtkiewicz. Chyba logiczne, żejak człowiek śpi, to nie słyszy rozmowy, trzeba było głośniej. Spaliście?!  Przeżyty strach potęgował wściekłość go- spodarza. Jest wpół do jedenastej! Złożę na was skargę dokomisarza.Jesteście na służbie, a śpicie do wpół do jedena-stej?! I przez was ten mnie o mało nie zaszlachtował!  poka-zał na Nawrockiego i wtedy jego złość skierowała się kunapastnikowi. Ty, co ja ci właściwie zrobiłem, że chciałeśmnie zadzgać? Ale poczekaj, gnoju, teraz się policzymy!%7łukiewicz rozejrzał się, dostrzegł leżący na podłodze nóżi chciał po niego sięgnąć, ale Wójcik zatrzymał krewkiegoemeryta. Ej, żadnych samosądów. Ale on chciał mnie zabić! I zostanie za to ukarany, chyba że zamaże pan odciskipalców na nożu, wtedy nie będzie dowodów.Wójcik wyciągnął z kieszeni paczkę chusteczek higie-nicznych, wyjął jedną z opakowania i owinął nią trzonek no-ża; po namyśle wyjął drugą i owinął również ostrze. Musimy wezwać komisarza.-323-Cofnął się do pokoju po komórkę, a przy okazji schowałtam nóż, na wypadek gdyby w gospodarzu na nowo obudziłasię chęć zemsty.Wybrał numer Przygodnego. Nie odpowiada. Wrócił do kolegi, żeby poradzić się,co w tej sytuacji. Zadzwoń na komendę. Dzisiaj jest niedziela. Racja.To do Gajdy. Wójcik przeszukał listę kontaktów w telefonie. Nie mamy jego numeru.Posterunkowi spojrzeli bezradnie na siebie, a potem naNawrockiego i %7łukiewicza. Jezus" w potarganej i zaplamio-nej krwią Wojtkiewicza flanelowej koszuli usiadł po tureckuna podłodze i kiwał się w przód i w tył, mrucząc coś do siebie.Co jakiś czas podnosił ręce do oczu, przyglądał się zdumiony,że są unieruchomione kajdankami, po czym opuszczał je i wra-cał do swojego kiwania. Nie możecie zadzwonić do komendy i poprosić o poda-nie numeru do tego Gajdy?  odezwał się gospodarz, rozezlo-ny, że ma do czynienia nie tylko ze śpiochami, ale i tępakami. Czy też cała komenda ma w niedzielę wolne, a nie tylkowasz komisarz? Nie, komenda pracuje  przyznał Wójcik. No to niech pan dzwoni. Tato? Co się stało?Zwykle zapowiadał swoje wizyty, więc Asia nie spodzie-wała się, że usłyszy jego głos, kiedy zadzwonił domofon. Nic, to znaczy stało się, ale to nie jest rozmowa na do-mofon. Jasne, wejdz. Zabrzmiał brzęczyk.-324-Wszedł na drugie piętro, Asia czekała na niego w otwar-tych drzwiach.Ubrana była w luzny, czerwony dres  no tak,w niedzielę przed południem można było sobie pozwolić na niedbały strój. Przepraszam, że nie zadzwoniłem, ale nie planowałemtu przychodzić, nogi same mnie jakoś przyniosły.Jeszcze do pózna w nocy rozmawiali z Gabi, aż w końcuzmęczeni trudną rozmową i płaczem zasnęli na kanapie.Kie-dy on się obudził, Gabi wciąż spała.Wstał, złapał kurtkę i wy-szedł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • PaweÅ‚ Huelle Pierwsza miÅ‚oœć i inne opowiadania (opowiadania)
  • Kornew PaweÅ‚ Przygranicze 01 Sopel 01 Fort
  • PaweÅ‚ Grabarczyk Eksplikacja PojÄ™cia Znaczenia WyrażeÅ„ w Filozofii XX w
  • PaweÅ‚ Rzewuski Warszawa miasto grzechu Prostytucja w II RP
  • Kornew PaweÅ‚ Przygranicze 05 Czarne sny. Częœć 1
  • de Segur Filip PaweÅ‚ PamiÄ™tniki adjutanta Napoleona
  • Kornew PaweÅ‚ Przygranicze 02 ÂŒliski. tom 1 2
  • § HoryÅ‚ek PaweÅ‚ Bezgraniczny. W pogoni za szczęœciem
  • Snyder, J.M. Vince
  • Test z zarzć…dzania(1)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ayno.opx.pl