[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak, widziałem go, jak masze-ruje Długim Pobrzeżem w tłumie podobnych mu turystów, przystaje obok poleru, robi zdjęcieMotławy z holownikiem w tle i jest poirytowany z powodu deszczu, z powodu babki Marii i zpowodu sfastyk; deszcz nadchodzi falami co chwila i co chwila dziadek musi rozkładać para-sol, chowając aparat i przewodnik do plecaka, babka Maria jest tego dnia niedysponowana ispędza cały dzień w hotelowym pokoju, a sfastyki wiszą wszędzie: na frontonach kamienic,na przedprożach, nawet na ulicznych latarniach, idzie więc dalej, aż do Węglowego Targu ibierze stamtąd  zniechęcony do dalszego zwiedzania  taksówkę do Sopotu, gdzie babkaMaria, oczekując go w hotelu, nadal ma migrenę, dziadek wkłada więc kilkanaście guldenówdo pugilaresu i udaje się do kasyna, gdzie najpierw w oko przegrywa prawie wszystko, a po-tem podchodzi do ruletki, gdzie machinalnie stawia dwa ostatnie sztony na rouge i wygrywa,a wtedy, unosząc wzrok z wirującej kulki na krupiera, omal nie wykrzyknie: Ależ to ty, von Moll, co tutaj robisz?!Lecz wzrok byłego kapitana cesarsko królewskiej baterii ciężkich dział mówi mu wyraz-nie: Nie teraz, Karolu, pogadamy pózniej.  i pokazuje mu, żeby obstawił noir, dziadek wy-grywa niezłą sumkę i nie odchodzi od stołu, dopóki piramidki sztonów nie urosną przed nimjak nowojorskie drapacze, dopóki Gustaw von Moll nie skończy swojej krupierskiej zmiany, awtedy, już przed kasynem, padają sobie w objęcia, bo przecież ich koleżeństwo z okopów101 wielkiej wojny to coś więcej niż przyjazń, więc dziadek zaprasza Gustawa do  Kakadu , nieopodal, ale kapitan von Moll szepce;  Nie, tam roi się od tajniaków, a zresztą, muszę być dzi-siaj u Hoffmanna, może pojedziesz ze mną?Przez chwilę trwa rozmowa: Nie wypada  mówi mój dziadek.  Nie znam tego Hoffmanna i jest już dosyć pózno. To nic nie szkodzi  mówi kapitan von Moll.  Ernest Teodor to wyjątkowy człowiek,artysta  dodaje po namyśle.  Na pewno się ucieszy.Biorą więc spod hotelu taksówkę, lecz zgodnie z prośbą kapitana, gdy czarny dodge wiezieich w stronę Oliwy, gdy skręca obok opackiego parku, gadają tylko o pogodzie, hotelach,kursie guldena i połączeniach kolejowych.I wprawdzie dziadek wciąż jeszcze nie wie, jakiekoleje losu zagnały von Molla tutaj, do Wolnego Miasta, i uczyniły zeń krupiera, to jednakzaczyna się domyślać, że nawet tutaj, w Wolnym Mieście, czasami lepiej wysiąść jest z tak-sówki o dwie przecznice wcześniej.Ostatni odcinek drogi idą więc przez Pelonker Weg pie-chotą, w strugach deszczu, który jak murmurando jest tłem narracji kapitana. Czyż jego los  zastanawia się dziadek Karol przeskakując rwące strugi i kałuże   niejest przypadkiem odwrotnością mego?Kapitan stracił swoją ojczyznę, kiedy rozpadła się monarchia.Rzuciwszy się w wir intere-sów, postradał cały swój majątek.Pózniej, przez parę lat, chciał to nadrobić w Gujanie Ho-lenderskiej, ale prócz nowych długów, malarii i rany postrzałowej nie przywiózł do Wiednianic cennego.Może skutkiem tych okoliczności przystał do socjalistów? Ale i ten wybór ka-pitana Gustawa von Molla okazał się pechowy.Dokładnie w dzień Anschlussu musiał opu-ścić Austrię, a Wolne Miasto Gdańsk, owa enklawa pod skrzydłami Ligi Narodów, wydałamu się jedynym miejscem w Europie, gdzie można jeszcze mówić po niemiecku, bez obrzy-dzenia i poczucia wstydu. Sam widzisz  ciągnął już przy frontonie domu, który wynurzył się nagle z ciemnościparku i alei   jak bardzo się myliłem. Pani się myli  przerwałem dobroczynnej damie  nie jestem właścicielem żadnej firmy,nie mogę wspomóc tak szlachetnego przedsięwzięcia.Pewna, że kłamię, spojrzała na mnie bazyliszkowym wzrokiem i odpłynęła wreszcie wprzerzedzony tłum.Garden party przy Polankach znacznie przed czasem miało się ku koń-cowi.Atmosferyczny, melancholijny niż, który rozciągnął się nad miastem i zatoką, jakbyniepomny zasług jubilata, chciał zepsuć urodziny prezydenta.Zapewne też dlatego  i nie bezwahań  zdecydowano prosić gości na pokoje.W kuchni, w przylegającym do niej saloniku,zrobiło się nadzwyczaj tłoczno.Podano kawę, likiery i herbatę. A, jesteś tutaj  powiedziała Anula. Tak  powiedziałem. Zobacz, zaraz zaśpiewa  mruknął Donald. Chyba falsetem  wyszeptałem.Na kanapie, pośród wianuszka roześmianych pań, opowiadając anegdoty, z kieliszkiemmusującym w dłoni, chrześcijańsko narodowy lider co chwila poprawiał swoją grzywkę,która, bynajmniej nie zalotnie, wciąż opadała mu na czoło. %7łal, żal, za dziewczyną, za zieloną Ukrainą.  zaintonował niezbyt pewnie, lecz kiedyprzyszło do pierwszego refrenu, w którym domagano się wina i pochówku na tejże Ukrainie,wianuszek pań i asystujących wokół oficerów podjął chóralnie nieśmiertelną, patriotycznąpieśń kresową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • § Łajkowska Anna Wrzosowisko 02 Miłoœć na wrzosowisku
  • Intrygi i tajemnice 08 Dwa œwiaty, jedna miłoœć Merrill Christine
  • Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (29) Miłoœć Lucyfera
  • Hawkins Karen Mc Lean Curse 01 Miłoœć szkockiego lorda(1)
  • Deveraux Jude Trylogia Panien Młodych z Nantucket 01 Prawdziwa miłoœć
  • Kroniki rodu Lacey 03 Gra o miłoœć Edwards Eve
  • Kronik rodu Lacey 02 Demony miłoœci Edwards Eve
  • Sivec Tara Pokusy i łakocie. Niezbyt grzeczna rzecz o miłoœci 1
  • Kroniki rodu Lacey 02 Demony miłoœci Edwards Eve
  • Abramow Newerly Jarosław Lwy wyzwolone
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylwina.xlx.pl