[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po pierwsze wszystkie pieniądze trzymał ukryte w materacu.Bez grosza przyduszy nie wydostanie się z Anglii.W materacu znajdowały się też narzędzia dofałszowania dokumentów.Kto wie, czy nie przydadzą się jeszcze kiedyś w przyszłości?Zadzwonił telefon.To musi być Bobby.Bryan skontaktował się wcześniej zeszkolnym kolegą i ubłagał, by zawiózł go do portu.Miał nadzieję, że nic nie zburzyło ichplanu.- Halo?- McShane? Cieszę się, że cię zastałem.Mamy coś doomówienia.Lord Seakirk.Bryan natychmiast zaczął się pocić.Ten wampir nie zdołał chybawydostać się poza teren swoich ziem?- Milordzie.- zaskrzeczał w słuchawkę.- Gdzie pan jest?- A jak sądzisz, głupku? - odparował szorstko Kendrick.- Mózg ci przestałpracować?- Proszę wybaczyć, milordzie.- Bryan zreflektował się szybko.Pokusa, żebyodłożyć słuchawkę i skończyć z tym wszystkim, była bardzo silna, lecz nie na wiele by sięto zdało.De Piaget był w stanie nasłać na niego któregoś ze swoich upiornych oprychów.-Czym mogę służyć? - wydusił przez ściśnięte gardło.- Chcę, żebyś trzymał język za zębami na temat zdarzeń, które skłoniły pannęBuchanan do przyjazdu do Anglii.- Och, ma pan na myśli telefony do jej klientów? - spytał bezmyślnie Bryan.- Alemilordzie, jakie to ma znaczenie.- Owszem, ma znaczenie, ponieważ chcę, by zostało między nami - przerwałKendrick.- Przekazałem na twoje konto pokazną premię, McShane.Jeśli okażesz sięgodny zaufania, zastanowię się, czy nie powtórzyć tego manewru w przyszłości.Ale.- Wjego głosie zabrzmiała nuta grozby.- Jeśli zawiedziesz moje zaufanie, uważaj, bo znajdęcię choćby na końcu świata.Pożałujesz, że zawiodłeś moją dobrą wolę. Pokazną premię"? Myśli zawirowały szaleńczo w głowie Bryana.De Piaget miałswoje wady, ale nie było wśród nich skłonności do niedomówień czy sknerstwa.- Oczywiście, milordzie! - wykrzyknął.- Nie powiem słowa, obiecuję panu!- Dobrze - mruknął Kendrick.- I nie radzę ci zmieniać zdania.Worthington, odłóżtę cholerną słuchawkę.Rozłączył się.Bryan oparł się o ścianę.Po twarzy ściekały mu strugi potu.Rękawemotarł czoło i ruszył do sypialni po bagaże.Bobby zgodzi się na pewno, by wstąpili podrodze do banku.Kiedy postawił walizki na podłodze, rozległo się pukanie.Dzięki Bogu starykumpel jest punktualny! Bryan podskoczył otworzyć drzwi.Na progu stał Maledica, w nieskazitelnym włoskim garniturze, z gładkoprzyczesanymi jasnymi włosami.Był ogromny.Szkoda, że sam nie pojedzie nigdy doSeakirk.Starcie między nim i de Piagetem byłoby naprawdę interesującą rozgrywką.Bryan chętnie by to zobaczył.Niestety prawdopodobnie nie dożyje tej chwili.Maledica wszedł do mieszkania i zamknął drzwi.Zatrzasnęły się złowieszczo.- Nie zastałem cię w biurze, McShane.- Och, sir, byłem.achrr!.- zacharczał, kiedy Maledica chwycił go pod brodą zakoszulę i uniósł nad ziemię.- Sir, wszystko wytłumaczę.- Milcz.Widzę, że szykujesz się do podróży.Wracasz do Seakirk, domyślam się?Bryan skinął głową tak skwapliwie, że pięść Malediki prawie wbiła mu się wgrdykę.- Mam wrażenie, że spakowałeś się na długi pobyt.Wolałbym, żebyś nie przeciągałwizyty, McShane.Nie chcesz chyba znów mnie rozczarować, prawda?- Nie, sir - wydusił Bryan.Maledica wciąż trzymał go za koszulę.- Skrewiłeś ostatnio.- Próbowałem, sir, ale de Piaget.- Nie tłumacz się! - zagrzmiał Maledica.Wziął głęboki oddech i powoli wypuściłpowietrze.- Posłuchaj mnie, niezdarna babo, posłuchaj uważnie.Zamek należy do mnie.Zmęczyło mnie już czekanie.Tym razem załatwisz to ostatecznie.Rozumiesz?- Tak - zaskrzeczał Bryan.- Rób, co uważasz za stosowne.Pomysł porwania wydaje mi się dość ciekawy, choćto tylko moja opinia.Sugeruję jednak, byś wziął ją pod uwagę.Z pewnością doceniaszprzenikliwość moich rad.- Wydaje mi się, że on ją uwięził.- Bryan z trudem próbował zaczerpnąć tchu.- Psia krew.- zaklął Maledica.- Na litość boską, przecież to duch.- PotrząsnąłBryanem.- Tracisz rozum, człowieku? Panna Buchanan prędzej czy pózniej opuści zamekz jakiegoś powodu.Masz na nią czatować.Do diabła, czy mam załatwić to za ciebie?- Nie, sir!Maledica postawił Bryana na ziemi, nie spuszczając z niego lodowatego, pełnegonienawiści wzroku.Jego spojrzenie było tym trudniej znieść, że oczy miał różnej barwy,jedno brązowe, a drugie niebieskie.Bryan wolał wgapiać się w brązowe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]