[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale już wiedział, że jej nieznajdzie.A tak bał się zejść do piwnicy.bał się ciemności.Terazzrozumiał, że było to jedyne bezpieczne miejsce w całym domu.Możejedyne bezpieczne miejsce na całym świecie.Zapragnął tam wrócić,skryć się w ciemności i pozostać w niej na zawsze.Wyszedł jednak na zewnątrz i ruszył ulicą.Gdzieś w oddalirozległo się wycie syren.Ale jego to nie obchodziło.Musiał uciec odtego domu, od tych przerazliwych dzwięków wciąż dudniących mu wuszach.Strzały, krzyk matki.Byle dalej.jak najdalej.Prosto w mrok- Marcus.Otworzył oczy.Oślepiło go jasne słońce, więc gwałtowniezamrugał.Pochylał się nad nim anioł.Kasztanowe włosy otoczoneaureolą światła.Delikatna jak płatek róży dłoń, którą czuł na policzku.- Nic ci nie jest?Rozejrzał się wokół.%7ładnych dziur po kulach.%7ładnej krwi.Byłdorosłym człowiekiem, a nie przerażonym, bezradnymdziesięciolatkiem.Znajdował się w domu Casey, a nie w tamtym zeswojego dzieciństwa.Wszystko tylko mu się przyśniło.Przyśniło? A więc spał!- Usnąłem! - zawołał przerażony.- Laura.ousladansc- Z nią wszystko w porządku, ale martwię się o ciebie.Usiadł, próbując zebrać myśli.Bolała go głowa, więc na chwilęzamknął oczy.- Masz kawę?- Marcus, czemu zmieniasz temat? Znił ci się jakiś koszmar.Nie podobał mu się ten badawczy wzrok.Casey i tak już za dużoo nim wiedziała.Przejechał dłonią po twarzy i wyczuł ostry zarost.Powinien sięogolić.- To nic nowego, Casey, więc daj mi spokój.Zmarszczyła brwi.- Od dawna miewasz ten sen?- Od dziesiątego w moim życiu Bożego Narodzenia.- Uznał, że, wbrew postanowieniu o trzymaniu języka za zębami,powiedział za dużo.- Ale to bez znaczenia.- Nie dla mnie.- Nie powinnaś się tym interesować - rzekł stanowczym tonem.Zrobiła taką minę, jakby poczuła się urażona, ale przecieżwłaśnie o to mu chodziło.Wreszcie zrozumiała, że ma trzymać się zdaleka od niego i jego życia, ponieważ nie mógł odwzajemnić jejuczuć.Musiał tylko dopilnować, żeby ta lekcja nie poszła na marne.- Co z tą kawą?- Ktoś prosił o kawę?W drzwiach pojawiła się Laura z tacą w dłoniach.Z uśmiechemwniosła ją do pokoju i postawiła na niskim stoliku.Marcus stwierdził wduchu, że o niczym nie zapomniała.Obok kubków z aromatyczną kawąousladanscstały cukiernica, dzbanuszek ze śmietanką i patera z ciastkami.Marcusnatychmiast zapomniał o złych snach.- Czytasz w moich myślach - oświadczył.- Skądże - odparła.- Po prostu lubię jeść.Był pod wrażeniem jej energii.Po takiej nocy wstała radosna jakskowronek.- Wyglądasz na wypoczętą.- Casey czymś mnie wczoraj odurzyła, więc spałam jak suseł -wyjaśniła Laura i porozumiewawczo mrugnęła do siostry.- Dałam jej tabletkę nasenną.Potrzebowała jej - powiedziałaCasey.- Chyba rzeczywiście potrzebowała.- Marcus sięgnął po kubek iłakomie popatrzył na ciastka.- Obawiam się, że nie zasługuję na takiepyszności.Zasnąłem, zamiast czuwać nad waszym bezpieczeństwem.- Doskonale! - zawołała Laura.- Wobec tego sama je zjem.- Wykluczone.Chwycił drożdżówkę, a Casey babeczkę.- Ty też musiałeś być wykończony.- Laura wzięła w jedną rękępączka, a w drugą kubek z kawą i wygodnie rozsiadła się w fotelu.- Wprzeciwnym razie na pewno byś nie usnął.- Wykończony czy nie, nie miałem prawa spać.- Ale ten sen i tak zanadto cię nie zregenerował - zauważyłaCasey.- Dlaczego? - zapytała Laura.- Nieważne - odparł.ousladansc- Nie wyglądasz dzisiaj najlepiej.- Laura zmarszczyła brwi,patrząc badawczo na Marcusa.- Może ten bandzior jednak coś cizrobił?- Nie miał szans.Z jakiegoś powodu obie kobiety nagle się uśmiechnęły.Marcuspostanowił udawać, że nie dostrzega ich rozbawienia i z apetytempałaszował drożdżówkę.- Po namyśle dochodzę do wniosku - powiedział w końcu - że narazie nie powinnyście tutaj mieszkać.Blask w oczach Laury trochę przygasł, a na twarzy Caseyodmalowało się zaskoczenie.- Przecież ty chronisz Laurę, Marcus.- Sytuacja się zmieniła.Napastnik, kimkolwiek jest, już wie omojej obecności.Poczeka, aż mnie nie będzie w pobliżu, i wykonakolejny ruch.Nie możecie ryzykować.Casey z westchnieniem skinęła głową.- Chyba masz rację.Nie możesz nas codziennie pilnować przezdwadzieścia cztery godziny na dobę.- Właśnie.- Gdzie mamy się przenieść? - spytała Laura.- Spróbuję coś wymyślić.- Ja też się nad tym zastanowię - oświadczyła Casey - chociaż,moim zdaniem, ukrywanie się to nie najlepszy pomysł, Marcus.- Przypuszczałem, że ci się nie spodoba.Prawdopodobnie maszco najmniej tuzin kontrargumentów.ousladansc- Tylko jeden.Ukrywanie się nie doprowadzi do rozwiązaniaproblemu.W końcu będziemy musiały tu wrócić, a ten człowiekcierpliwie na nas poczeka.I wszystko zacznie się od nowa.Lauro,gdybyś nam wreszcie zawierzyła i wyjaśniła.- Nie mogę.- Laura ostrożnie odstawiła kubek.- Casey, już i takgrozi ci z mojego powodu niebezpieczeństwo.Ktoś w każdej chwilimoże coś ci zrobić, usiłując dobrać się do mnie.Gdy dowiesz sięwięcej, niż wiesz obecnie, ty także staniesz się celem.Nie wolno mi dotego dopuścić.- Przymknęła powieki.- Powinnam stąd wyjechać.- Nie pozwolę ci na to, Lauro.Nie zostawię cię swojemu losowi.Nie mogę cię stracić.Gdy Laura otworzyła oczy, były pełne łez.Marcus równieżpoczuł pod powiekami piekącą wilgoć.Oddałby życie, gdyby w swoimczasie mógł uratować małą Sarę.Dobrze rozumiał Casey.- Gdy go złapię - powiedział po chwili - a na pewno mi się to uda,i tak poznamy prawdę.- Wtedy to będzie bez znaczenia, ponieważ pójdzie do więzienia ijuż nigdy nikogo nie skrzywdzi.- Więc nie zamierzasz nas oświecić.Szanuję twoją decyzję, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]