[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znalazłem gonachodzącego lokal położony dwie przecznice dalej i spytałem, dlaczego się niepokazuje.- Bo nie muszę - odparł zwięzle.- Czemu?- Bo masz pan podatek zapłacony do końca roku.- Kto go zapłacił?- Jak to kto?! Nie pan?- Może.- Co znaczy może?!Zaczęło się robić niemiło, więc zełgałem na poczekaniu:- Ktoś był mi dłużny i miał za mnie zapłacić.Wygląda na to, że to zrobił, alechcę się upewnić i dlatego wypytuję pana, kto dał pieniądze.- Dama z Domu Jherega.- W szarej pelerynie z dużym kapturem? Mówiąca cicho, ale wyraznie?- Ona.- Aha, no to dziękuję.Tydzień pózniej zauważyłem w alejce Kierę opartą nonszalancko o ścianębudynku.Podszedłem do niej i powiedziałem:- Dzięki.- Za co? - dobiegło z głębin kaptura.- Za zapłacenie moich podatków.- Aa, to.Proszę cię uprzejmie.Chciałam, żebyś mi był winien uprzejmość.- Już jestem ci winien dobrą setkę uprzejmości.A nawet gdybym nie był, amógłbym coś dla ciebie zrobić, zrobiłbym to z przyjemnością.Zawahała się, a potem powiedziała:- Jest coś takiego.54 Wydało mi się, że właśnie to wymyśliła, ale spytałem jakby nigdy nic:- Nie ma sprawy.O co chodzi?Odchyliła kaptur i spojrzała na mnie, przygryzając wargę.Jakoś do tej porynie zauważyłem, że Dragaerianie też tak robią.Zawsze zaskakiwało mnie to, jak młoda się wydawała, dopóki nie spojrzało sięw jej oczy.Starannie rozejrzała się po alejce, a gdy się do mnie odwróciła,trzymała coś w dłoni.Była to niewielka, przezroczysta fiolka zatkanaszlifowanym szczelnym korkiem i zawierająca z uncję ciemnego płynu.Wziąłem ją, nim spytała:- Możesz to dla mnie przechować? Tobie nie powinno nic grozić, ale chwilowonie byłoby bezpiecznie, gdybym ja to miała.Obejrzałem fiolkę dokładniej - wykonano ją z grubego szkła, toteż nie powinnasię łatwo stłuc.- Jasne.Jak długo mam ją trzymać?- Krótko: ze dwadzieścia-trzydzieści lat.- Co?! Kiera.- A, dla ciebie to za długo.Cóż, może krócej.Jak już powiedziałam, dla ciebienie powinno wiązać się z tym żadne niebezpieczeństwo.I podała mi mały woreczek związany rzemykiem.Schowałem do niego fiolkę i zawiesiłem woreczek na szyi.- A tak w ogóle co w niej jest? - spytałem.Zawahała się, po czym naciągnęła kaptur i odparła spokojnie:- Krew bogini.- Aha.No tak.Na głupie pytanie.W nocy po odwiedzinach w wieży Loraana obudziłem się z dziwnym mętlikiemw głowie.Dopiero po chwili zorientowałem się, że ktoś próbuje się ze mnąskontaktować telepatycznie, i to właśnie wywołało całe zamieszanie.Oprzytomniałem w końcu.Dostrzegłem, że prawie zaczęło świtać, i pozwoliłem,by połączenie doszło do skutku."Kto? - spytałem średnio uprzejmie.""Sethra Lavode.""A! Słucham?""Potrzebujemy twojej pomocy."Biorąc pod uwagę porę, kilka oczywistych pomysłów przyszło mi na myśl, alenie pozwoliłem sobie na żaden komentarz.Nie wszyscy niestety rozumieją mojepoczucie humoru."Słucham.""Chcielibyśmy cię tu sprowadzić.""Kiedy?""Natychmiast.""Mogą przedtem zjeść śniadanie?""Doskonały pomysł.Każę przygotować wiadro."Poprawka: niektórzy mają gorsze."Dobra.Daj mi dziesięć minut na dobudzenie się i umycie.""Zgoda."55 Odwróciłem się na bok i pocałowałem Szandi w kark.Wymamrotała cośniezrozumiałego.- Muszę się zbierać - powiedziałem.- Zrób sobie śniadanie.Zobaczymy siępózniej.Dobrze?Znów coś wymamrotała.Westchnąłem, wstałem i przygotowałem się do drogi.Umyłem się, ubrałem, uzbroiłem i owinąłem złoty łańcuszek (nadal miałdrobniejsze niż na początku ogniwa) wokół lewego nadgarstka.Właśniekończyłem, gdy na prawym ramieniu wylądował mi Loiosh."Gdzie się wybieramy, szefie?""Do Góry Dzur.I nie pytaj dlaczego, bo nie mam pojęcia."Wyszedłem na ulicę i nawiązałem kontakt z Sethrą.A potem znalazłem się we wnętrzu Góry Dzur.Długi czas fiolka od Kiery intrygowała mnie.Może rzeczywiście zawierałakrew bogini.Wielokrotnie oglądałem ją, gdy byłem sam w domu.Płyn byłkolorem i konsystencją podobny do krwi.Co nie znaczyło naturalnie, że musi niąbyć.W końcu nie zdecydowałem się na to, by otworzyć fiolkę, choć korciło mniesolidnie.Ciekawiło mnie także, czy kiedykolwiek dowiem się, w jaki sposób Kierago zdobyła, dlaczego nie chciała mieć go u siebie i nie zdecydowała się gosprzedać.Tak na dobrą sprawę jednak nie to było najważniejsze.Najistotniejszebyło bowiem, że mogłem coś dla niej zrobić, dla odmiany.Po namyśle włożyłem go wraz z woreczkiem do kasetki, w której trzymamkilka najcenniejszych emocjonalnie przedmiotów, i po paru tygodniachprzestałem o nim myśleć.A po paru następnych, prawdę mówiąc, zupełnie o nimzapomniałem.Pochłonęło mnie coś znacznie ważniejszego - mój dziadek uznałbowiem, że osiągnąłem etap, kiedy - jak każda szanująca się czarownica(niezależnie od płci używał tego określenia) - powinienem dorobić się familiara.Dziesięć minut po zjawieniu się we wnętrzu Góry Dzur zdecydowałem, że mogęmimo wszystko polubić Sethrę Lavode.Tym razem teleportowała mnie prosto dobiblioteki i dała czas na dojście do siebie po teleporcie.Wiadra na ewentualnązawartość mojego żołądka nigdzie w pobliżu nie było, za to zjawił się Chaz zdobrą, gorącą klavą.Klava to ciekawostka - napój, który Dragaerianieprzyrządzają z ziaren kawy.Smakuje podobnie, ale pozbawiony jest jej goryczy.Najlepszy jest, gdy osłodzić go miodem i dodać gęstej śmietany.Ten był takwłaśnie przyrządzony.A do tego Chaz podał mi ciepłe biszkopty z masłem imiodem.A raczej nam, bo towarzyszył mi Morrolan.Sethra zjawiła się niecopózniej, a Chaz cały czas stał za jej fotelem, jak zwykle rozglądając się nerwowo.Przyglądałem się Morrolanowi, gdyż nadal mnie fascynował
[ Pobierz całość w formacie PDF ]