[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I to samo nazajutrz, i nastÄ™pnego dnia, i tak bezkoÅ„ca, a\ mi siÄ™ w koÅ„cu uprzykrzyÅ‚a caÅ‚a sprawa, a zwÅ‚aszcza ZuchwaÅ‚ość.PrzyszedÅ‚ dzieÅ„,kiedy znowu coÅ› zrobiÅ‚ mo\e ze trzydziesty raz.Kiedy siÄ™ do niego odezwaÅ‚em, Å›lepia musiÄ™ zapaliÅ‚y i nawet chciaÅ‚ coÅ› odpowiedzieć.Otó\ nasze prawa sÄ… bardzo surowe na jednympunkcie: wykluczamy wszelkÄ… dyskusjÄ™; ani jej nie wszczynamy, ani do niej nie chcemydopuÅ›cić.WiÄ™c mu siÄ™ przerwaÅ‚o, ale to sobie zakontowaÅ‚.Nazajutrz znikÅ‚ gdzieÅ› jakkamfora.Trudno wyobrazić sobie sprawÄ™ bardziej irytujÄ…cÄ…! Je\eli rÄ™ce zacznÄ… uciekać,połów diabli wezmÄ….Wyspa ma sześćdziesiÄ…t mil dÅ‚ugoÅ›ci, widzicie, panowie, jak QueesHighway.MyÅ›l o poÅ›cigu byÅ‚a zupeÅ‚nym dzieciÅ„stwem i poniechano jej zaraz.W dwa dnipózniej zrobiÅ‚em odkrycie.Nagle zrozumiaÅ‚em, \e zuchwaÅ‚ość zostaÅ‚a niewinnie ukarana, odpoczÄ…tku do koÅ„ca cierpiaÅ‚a niewinnie; \e ukarać nale\aÅ‚o SÅ‚u\alczość.Krajowiec, któryzaczyna mówić, jest jak kobieta, która siÄ™ waha: przegraÅ‚! Ka\esz mu gadać i Å‚gać.Gada i Å‚\e,i wytrzeszcza na ciebie gaÅ‚y, czy ci dogodziÅ‚.A\ w koÅ„cu wychodzi szydÅ‚o z worka! Jasnejak sÅ‚oÅ„ce, \e SÅ‚u\alczość to skoÅ„czony Å‚otr! Nie mówiÄ™ mu nic.Ka\Ä™ mu odejść, i chocia\jest pózno, bo byÅ‚a ju\ zupeÅ‚na noc, idÄ™ na poszukiwanie ZuchwaÅ‚oÅ›ci.Nie potrzebowaÅ‚emiść daleko, najwy\ej dwieÅ›cie jardów w gÅ‚Ä…b wyspy.KsiÄ™\yc go zdradziÅ‚.WisiaÅ‚ na palmiekokosowej.nie jestem botanikiem i nie potrafiÄ™ powiedzieć panom, w jaki sposób.ale wdziewiÄ™ciu wypadkach na dziesięć krajowcy w ten sposób popeÅ‚niajÄ… samobójstwo.JÄ™zykwywaliÅ‚, biedak, i ptaki ju\ go napoczęły, oszczÄ™dzam panom szczegółów.Nie wyglÄ…daÅ‚urodziwie! Dobre sześć godzin myÅ›laÅ‚em nad tÄ… sprawÄ… w cieniu werandy.Sprawiedliwośćmoja zostaÅ‚a wystawiona na szwank! nie przypominam sobie, \ebym kiedy byÅ‚ wiÄ™cejzirytowany.Nazajutrz przed Å›witem uderzyÅ‚em w gong i zwoÅ‚aÅ‚em wszystkich robotników.Wzięło siÄ™ w rÄ™kÄ™ karabin i poszÅ‚o ze SÅ‚u\alczoÅ›ciÄ….ByÅ‚ bardzo rozmowny.Wyobra\aÅ‚ sobie,Å‚ajdak, \e wszystko dobrze, kiedy siÄ™ ju\ przyznaÅ‚.Jak siÄ™ to mówiÅ‚o w szkole, podlizywaÅ‚ misiÄ™ bezwstydnie, zapewniaÅ‚ o swojej dobrej woli, o przywiÄ…zaniu i \yczliwoÅ›ci; na co siÄ™odpowiadaÅ‚o.nie, naprawdÄ™ trudno sobie przypomnieć, co siÄ™ odpowiadaÅ‚o.Nagle stajemyprzed drzewem i owym powieszonym nieszczęśnikiem.Wtedy wszyscy w pÅ‚acz i lament,zwyczajem krajowców, a SÅ‚u\alczość najgÅ‚oÅ›niej ze wszystkich.ByÅ‚ zupeÅ‚nie szczery; takisobie gÅ‚Ä…b krajowy, bez cienia inteligencji.WiÄ™c siÄ™ mu mówi.niby nic niech stanie poddrzewem.SpojrzaÅ‚ na czÅ‚owieka, trochÄ™ jakby niepewnie uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, ale idzie.PosÅ‚usznydo koÅ„ca.PosiadaÅ‚ wszystkie cnoty.ale prawda nie byÅ‚a jednÄ… z nich.Gdy podszedÅ‚ dodrzewa, spojrzaÅ‚ przed siebie i widzi lufa wymierzona w niego.Wtedy zawyÅ‚ jak pies.Poza tym cisza.Ju\ siÄ™ nie Å‚asiÅ‚! A reszta na kolana, z przera\eniem w oczach.WÅ‚azi nadrzewo szary jak ołów.A poni\ej tamten nieboszczyk, koÅ‚ysze siÄ™ trochÄ™, niewiele.ByÅ‚posÅ‚uszny do koÅ„ca, przyznaÅ‚ siÄ™ do winy, oddaÅ‚ duszÄ™ Bogu.A potem.Attwater umilkÅ‚.Herrick, który sÅ‚uchaÅ‚ z zapartym oddechem, drgnÄ…Å‚ konwulsyjnie, a\szklanka siÄ™ wywróciÅ‚a. A wtedy?. spytaÅ‚ kapitan urywanym gÅ‚osem. StrzaÅ‚ spokojnie koÅ„czyÅ‚ Attwater. Spadli na ziemiÄ™ razem.Herrick zerwaÅ‚ siÄ™ na równe nogi, nie ukrywajÄ…c odrazy. To byÅ‚o morderstwo! wstrÄ™tne, na zimno popeÅ‚nione morderstwo! krzyknÄ…Å‚.Potworze! Morderca i hipokryta.morderca i hipokryta.morderca i hipokryta.powtarzaÅ‚, jak gdyby jÄ™zyk jego obracaÅ‚ siÄ™ mimo jego woli.Kapitan w jednej chwili byÅ‚ przy nim. Herrick! zawoÅ‚aÅ‚. OpamiÄ™taj\e siÄ™! Jak ty siÄ™ zachowujesz?! Panuj nad sobÄ…!Herrick dr\aÅ‚ w jego ramionach jak maÅ‚e przera\one dziecko i, nagle ukrywszy twarz wdÅ‚oniach, wybuchnÄ…Å‚ Å‚kaniem, które od dawna tÅ‚umiÅ‚ w sobie i które teraz wyzwoliÅ‚o siÄ™ wszeregu krótkich, urywanych szlochów. PaÅ„ski przyjaciel wydaje siÄ™ bardzo wra\liwy zauwa\yÅ‚ Attwater, spokojnie siedzÄ…cprzy stole. To musi być wino powiedziaÅ‚ kapitan. On nie pije, widzi pan.Chyba.chybaodprowadzÄ™ go.Postaram siÄ™ go orzezwić.Bez sprzeciwu ze strony Herricka wyprowadziÅ‚ go z werandy w mrok nocy, w którym szybkosiÄ™ roztopili.Ale dÅ‚ugo do uszu dwóch pozostaÅ‚ych dochodziÅ‚ jego Å‚agodny gÅ‚os, którymuspokajaÅ‚ i pocieszaÅ‚ Herricka, odpowiadajÄ…cego mu histerycznym Å‚kaniem i jÄ™kiem. Jak w owczarni! powiedziaÅ‚ Huish, dodajÄ…c sobie animuszu winem, którego sporÄ… ilośćzdÄ…\yÅ‚ ju\ przedtem wypić. CzÅ‚owiek powinien umieć zachować siÄ™ przy stole dodaÅ‚ zminÄ… d\entelmena. ZÅ‚e wychowanie, prawda? spytaÅ‚ Attwater. No, wreszcie zostaliÅ›my tête-à-tête!szklaneczkÄ™ wina, panie Whish.ROZDZIAA 10OTWARTE DRZWITymczasem kapitan i Herrick skierowali siÄ™ ku przystani i brzegom laguny.O tej porze wyspa, z delikatnym kobiercem piasku, z sklepieniem drzew i jasno palÄ…cymi siÄ™lampami, miaÅ‚a w sobie coÅ› nierealnego, coÅ›, co przypominaÅ‚o dekoracjÄ™ teatralnÄ… albo ogródpubliczny o północy mimo woli oglÄ…daÅ‚eÅ› siÄ™ za postaciami i stolikami.Najmniejszypowiew nie poruszaÅ‚ liÅ›ci palm.Cisza panujÄ…ca tu stanowiÅ‚a dziwny kontrast z szumem faldochodzÄ…cym z wybrze\a jak gwar sÄ…siedniej ulicy.WciÄ…\ doÅ„ przemawiajÄ…c, wciÄ…\ go uspokajajÄ…c kapitan ciÄ…gnÄ…Å‚ za sobÄ… swego pacjenta,doprowadziÅ‚ go do laguny i uÅ‚o\ywszy na piasku, zwil\yÅ‚ twarz i gÅ‚owÄ™ wodÄ….Paroksyzmstopniowo mijaÅ‚; Å‚kania byÅ‚y coraz mniej konwulsyjne, wreszcie zupeÅ‚nie zamilkÅ‚y; przezdziwne, ale nie przypadkowe skojarzenie i sÅ‚owa kapitana zamarÅ‚y jednoczeÅ›nie irównomiernie; obaj zastygli w milczeniu.Laguna igraÅ‚a u ich nóg drobnymi falami, szemrzÄ…cdelikatnie; gwiazdy wszystkich wielkoÅ›ci patrzyÅ‚y na swoje wÅ‚asne odbicie w tym olbrzymimzwierciadle.Jaskrawe Å›wiatÅ‚o najwiÄ™kszej latarni Farallone paliÅ‚o siÄ™ w oddali.DÅ‚ugi czaspatrzyli przed siebie wsÅ‚uchani trwo\nie w szmery i szepty tego miniaturowego przypÅ‚ywualbo gÅ‚oÅ›niejsze i bardziej grozne odgÅ‚osy dochodzÄ…ce od zewnÄ™trznej strony brzegu.PrzezdÅ‚ugi czas \aden nie byÅ‚ w stanie zabrać gÅ‚osu.A kiedy wreszcie wróciÅ‚a im mo\nośćmówienia staÅ‚o siÄ™ to u obu jednoczeÅ›nie. SÅ‚uchaj, Herrick. zaczÄ…Å‚ kapitan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]