[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale świat zewnętrzny nie był już takisam.Matt ją pocałował.A zaraz potem powiedział, że to się więcejnie powtórzy.- Diabli nadali - mruknął pod nosem Matt, kiedy parkingowypodstawił jego mustanga.- Co diabli nadali? - spytała, siląc się na lekki ton.- Bo.- Urwał i spojrzał na nią dziwnie.Potem zacisnął usta,wyprostował się i dokończył: - Bo chciałem cię odwiezć do domu, amuszę wracać do biura.Obszedł samochód i otworzył drzwi od strony pasażera.- Mogę pojechać metrem - zauważyła, wsiadając.- Nie lubię, kiedy jezdzisz metrem.- Zatrzasnął za nią drzwiauta.AnulaouslaandcsCarey ściągnęła brwi.Albo ten pocałunek aż tak ją rozkojarzył,albo Matt dziwnie się zachowuje.- A ja lubię jezdzić metrem - powiedziała, kiedy wsiadał zakierownicę.Spojrzał na nią i wzruszył ramionami.- Czyli na stację McPherson Square?Wraz z uruchamianym silnikiem włączyło się radio nastawionena program informacyjny.Droga spod restauracji na McPhersonSquare upłynęła im w milczeniu.Matt zaparkował na drugiego przedwejściem na stację.- Przepraszam - mruknął sztywno, nie patrząc na Carey,- Jesteś zapracowany - bąknęła, odpinając pas -a ja naprawdęlubię metro.Ach.- On chyba nie miał na myśli odwożenia jej dodomu? - Za tamto już przeprosiłeś.Samochód za nimi zatrąbił.Matt włączył światła awaryjne.- Zachowałem się skandalicznie, nie zasłużyłaś sobie na to.- Nie wniosę skargi, jeśli o to ci chodzi.- Chciała, żebyzabrzmiało to nonszalancko, a zabrzmiało głupio.Matt wyłączył radio i położył obie dłonie na kierownicy.- Jesteś najlepszą asystentką, jaką miałem.Spojrzała na niegozdumiona.Jeszcze dwie godziny temu nie posiadałaby się zeszczęścia, słysząc z jego ust tę pochwałę.- Naprawdę?- Tamto nic.- Urwał.Pewnie chciał powiedzieć: Tamto nicnie znaczyło", ale w porę ugryzł się w język.Anulaouslaandcs- Czekają na ciebie w biurze - powiedziała cicho, wysiadając zsamochodu.Nie obejrzała się.Zwołana w trybie pilnym narada wymagająca obecności Mattadotyczyła niepokojących zjawisk, jakie wystąpiły znowu w EuropieWschodniej za sprawą dyktatora Rebelii.Ostatnio Matta interesowałoszczególnie graniczące z Rebelią państwo Delmonico, bo niedawno,po śmierci męża, ambasadorem została tam jego stara przyjaciółka.Naanalizie sytuacji i wypracowywaniu strategii upłynęła Mattowi całasobota.Wieczorem zadzwonił do Janeen Sullivan, ochrzczonej przezRitę Panną Fistaszek.- Spotkamy się w Where or When? - spytała Janeen.- Nie - odparł.Ta restauracja kojarzyła mu się teraz z Carey.Anie chciał myśleć o Carey, będąc z Janeen.czy raczej być z Janeen, amyśleć o Carey.-Zatrzymałaś się w Ritzu-Carltonie, tak?- Podoba mi się twój tok rozumowania - wymruczała.Ale już przy sałatce Matt nabrał pewności, że dziś wieczoremnie ma ochoty zabierać swojej przyjaciółki na górę, celemskonsumowania tam deseru.- Tęskniłam za tobą - wyznała Janeen, bawiąc się zalotnienaszyjnikiem.- Zliczne były te róże, które mi przysłałeś.Nie doczekawszy się odpowiedzi, wydęła usta.- Za półtora tygodnia jest ta uroczysta kolacja wydawana przezprezydenta - zaczęła z innej beczki.- A tak, na cześć nauczycieli - przypomniał sobie.- PoproszęCarey, żeby załatwiła ci wejściówkę.Anulaouslaandcs- Carey? - Starannie wyskubane brwi Janeen powędrowały wgórę.Carey.Wciąż nie mógł się zdecydować, czy naprawdę żałujetamtego pocałunku, chociaż zdawał sobie sprawę, że powinien.- To moja asystentka.- Aadna chociaż?Takiej urody nie kupisz za wszystkie fistaszki Georgii, pomyślał,ale nie powiedział tego głośno.- Jesteś zazdrosna o moją asystentkę?- Zazdrosna nie, raczej zaborcza.Jeszcze gorzej.- Daj spokój, Janeen.Spotykamy się dopiero od dwóch miesięcy.- Wiem, wiem - zapewniła go.- Nie mamy na siebiewyłączności.Matt, choć zmieniał partnerki jak rękawiczki, naturę miałmonogamisty.Szczycił się tym, że nigdy jeszcze nie poszedł z żadnądo łóżka, dopóki nie zerwał definitywnie z jej poprzedniczką.- Otóż to.Janeen przesunęła powoli wymanikiurowanym paznokciem pokrawędzi głęboko wyciętego dekoltu swojej sukni.- Co wcale nie oznacza, że nie zrobię wszystkiego, żebypogrążyć cię w oczach konkurentek.Broń cię Panie Boże.- Chodzmy na górę - zaproponowała przymilnie.- Tylko najednego drinka.Ja stawiam.AnulaouslaandcsCholera.Wsiadali objęci do windy, kiedy Matta oślepił błysk flesza.Skrzywił się odruchowo.No, fajnie!- Jak się nazywasz, słonko?! - zawołał fotograf, wtykając głowędo kabiny.Janeen przewróciła oczami.Ani myślała odpowiadać; Matt nieumawiał się z byle kim.- Tynan - rzucił Matt, udając, że uznał to pytanie za skierowanedo siebie.- T-y-n.Drzwi windy zasunęły się i Janeen parsknęła śmiechem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]