[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie pamiętam, jakie nazwisko pan podał.- Nie przedstawiłem się jeszcze.Spotkaliśmy się już, ale nigdy nie rozmawialiśmy.JestemKirard Set Wayaway Zimak.Należę do doradców Królowej.- Wyciągnął rękę z podniesionądłonią; Vhanu dotknął jej przelotnie swoją.Wayaway zerknął na Gundhalinu.- Byłem bardzozdziwiony, gdy usłyszałem, że w tych okolicznościach ustanowił pan, Sędzio Gundhalinu, zakazpolowania na mery.Sądziłem, że od razu zechce pan wykazywać Hegemonii, iż jej powrót naTiamat jest nie tylko możliwy technicznie, ale i opłacalny ekonomicznie.Gundhalinu spojrzał na niego.- Nie rozumiem, czemu to pana dziwi, Wayaway, skoro uczyniłem to na prośbę Królowej.Prowadzone są badania, mające stwierdzić, czy mery są rasą rozumną.Dopiero po ich zakończeniumoże dojść do wznowienia polowań.Myślę, że jako członek Rady Miasta powinien pan o tymwiedzieć.Wayaway wzruszył ramionami.- Na pewno wszyscy znamy ostatnią.obsesję, wyrażając się łagodnie, Królowej napunkcie merów.Jako Letniaczka ma bardziej konserwatywne poglądy niż jej poprzedniczka.Alenie wszyscy musimy uważać to posunięcie za mądre.pańscy ludzie na pewno tak nie sądzą.-Uniósł brwi.Gundhalinu skrzywił się lekko.Zastanawiał się, co Wayaway może wiedzieć jeśli cokolwiek owalce, jaką musi toczyć z własnymi współpracownikami i dowódcami służb, łączniez Vhanu, by zdobyć ich poparcie i choćby niechętną zgodę Centralnego Komitetu.- Chodzi także o kwestię, czy kontynuowanie nieograniczonej rzezi merów, rozumnych lubnie, nie spowoduje ich wyginięcia.należy też prowadzić badania nad możliwościązsyntetyzowania wody życia.- Zaczął wymieniać wszystkie argumenty, których używał doprzekonywania własnej rady; nie wiedział, dlaczego czuje się zmuszony do tłumaczenia, choć cośw głosie Wayawaya spychało go instynktownie do obrony.Nie spodobało mu się to, podobnie jaksam rozmówca.- Czy jest pan osobiście zainteresowany tą sprawą? - Przeszedł znowu do ataku.-Przypominam sobie, że widziałem pańskie podanie.Jako pierwszy wystąpił pan z propozycjąurządzenia polowania na jego posiadłości.Wayaway uczynił niezrozumiały gest.- Czy to sprzeczne z prawem?- Nie powiedział Gundhalinu, czując, że Vhanu mu się przygląda.To dlaczego nie miałbym złożyć podania? Zawsze tak robiłem.Pan jest oczywiście zbytmłody, by pamiętać tak dawne czasy.- Znowu wzruszył ramionami.- Znalazł się pan naTiamat.kiedy? Jakieś pięć lat przed Zmianą.Pamiętam, jak stał pan na dworze Arienrhod,obok komendant głównej inspektor PalaThion, która była wówczas tylko inspektorem.Przypominam sobie nawet zabawny incydent.- Urwał, gdy twarz Gundhalinu pociemniała.- Alepan pewnie dawno już zapomniał o spotkaniu ze Starbuckiem.Znacznie dokładniej pamiętam ówwyjątkowo bohaterski czyn podczas ostatniego Zwięta, kiedy to młody inspektor Gundhalinu wpadłmiędzy tłum wypełniający Salę Wichrów, gdy Arienrhod kazała wrzucić do Otchłani MoonDawntreader.Sam jeden uratował pan kobietę, która została nową Królową.- Na bogów mruknął Vhanu w sandhi, patrząc na Gundhalinu, jakby zobaczył go po razpierwszy.- Nigdy mi o tym nie opowiadałeś.- On przesadza powiedział Gundhalinu gwałtownie, odpowiadając w tym samym języku.-To Moon Dawntreader uratowała siebie, panie Wayaway przeszedł na tiamatański a może niepamięta pan, jak zatrzymała wiatr, gdy tkwił tam pan zresztą tłumu? Tak, pamiętam.- Wayawaypotrząsnął głową.- Niewiarygodne.Jak to zrobiła? Czy powiedziała panu?.Ale jest pan zaskromny, sędzio.Tłum i tak by się nią zajął, gdyby nie pokazałpan oznaki Policji i go nie powstrzymał.- Ojcze wszystkich mych przodków powiedział Vhanu.- Dlaczego Królowa Zniegu chciała zabićMoon Dawntreader? Na pewno nie mogła wiedzieć, że zostanie ona nową Królową.- Ponieważ Moon była.- Wayaway zawahał się, spojrzał nagle na przeszywającego gowzrokiem Gundhalinu sybillą.Wie pan, komendancie, jakie głupie przesądy panowały tutaj natemat sybilli, nim oświeciła nas Królowa Lata.- Roześmiał się.Gundhalinu zacisnął usta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]