[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moryc Welt nic siÄ™ nie odezwaÅ‚, przyglÄ…daÅ‚ mu siÄ™ uważnie, patrzyÅ‚ również uważniena caÅ‚Ä… fabrykÄ™, na robotników, na część maszyn stojÄ…cych pod grubymi oponami naóieóiÅ„cu, pokrÄ™ciÅ‚ siÄ™ po wszystkich kÄ…tach, zajrzaÅ‚ raz jeszcze do Maksa, do skÅ‚aduZiemia obiecana 201cementu, góie Jaskólski rezydowaÅ‚, przypatrywaÅ‚ siÄ™ wszystkiemu ze zdwojonÄ… uwagÄ…i coraz mniej mu siÄ™ podobaÅ‚o. To ciasto, a nie wapno! powieóiaÅ‚ przypatrujÄ…c siÄ™ murowaniu. Niech sobie inni murujÄ… na piasek, ja nie chcÄ™, żeby mi siÄ™ na Å‚eb wszystko zwaliÅ‚o odpowieóiaÅ‚ Borowiecki. Wczoraj obliczaÅ‚em, że te sklepienia Moniera bÄ™dÄ… nas kosztowaÅ‚y o dwa tysiÄ…cerubli wiÄ™cej niż zwyczajne. Ale warte sÄ… co do wytrzymaÅ‚oÅ›ci o cztery tysiÄ…ce wiÄ™cej.W razie wypadku ogieÅ„ich nie przepali. Dlatego tylko je zaprowaóasz? zapytaÅ‚ Moryc cicho, wsaóajÄ…c binokle. I dlatego, że jeÅ›li siÄ™ spali, to przynajmniej jedno piÄ™tro, a nie wszystko. Pi& czasem to nie jest takie& straszne.Karol mu nic nie odpowieóiaÅ‚, bo odszedÅ‚ spiesznie, a Moryc pochoóiÅ‚ jeszcze pofabryce i z irytacjÄ… spostrzegaÅ‚ wszęóie, że buduje siÄ™ porzÄ…dnie, że buduje siÄ™ baróodrogo.PrzeglÄ…daÅ‚ w kantorze listÄ™ pÅ‚ac robotników i zwróciÅ‚ uwagÄ™ prowaóącemu robotyna niesÅ‚ychanÄ…, wedÅ‚ug niego, wysokość pÅ‚ac, przyczepiaÅ‚ siÄ™ do wielu rzeczy i wszystkoznajdowaÅ‚ za dobrym i za drogim. Wiem, co robiÄ™ odpowieóiaÅ‚ mu Karol na uwagi. To bęóie paÅ‚ac, nie fabryka, dla nas zresztÄ… taki komfort za drogi! To nie jest komfort, to jest trwaÅ‚ość, która taniej kosztuje niż tandeta.Zobaczu Blohmanów, postawili tanio i corocznie muszÄ… poprawiać, bo chce im siÄ™ wszystkozwalić; nie cierpiÄ™ żydowszczyzny w niczym, wiesz o tym dobrze. Zobaczymy, co to da to o ni c e i t c a t¹y p szepnÄ…Å‚ Moryc z ironiÄ…. Przekonasz siÄ™, a tymczasem bÄ…dz zdrów Moryc, nie wyspaÅ‚eÅ› siÄ™ i nuóisz. Trzeba siÄ™ zabezpieczyć! pomyÅ›laÅ‚ Welt, wychoóąc z fabryki.Karol poszedÅ‚ na rusztowania oglÄ…dać robotÄ™, biegaÅ‚ na boczny plac, góie skÅ‚adanocegÅ‚Ä™, uw3aÅ‚ siÄ™ wÅ›ród kup ziemi, pomięóy doÅ‚ami z wapnem, pomięóy stertami cegÅ‚y,drzewa budulcowego, wÅ›ród óiesiÄ…tek wozów, wjeżdżajÄ…cych i wyjeżdżajÄ…cych; wyda-waÅ‚ polecenia Jaskólskiemu, który zadyszany, z wiecznie przestraszonÄ… twarzÄ…, biegaÅ‚ jewypeÅ‚niać, zajrzaÅ‚ kilka razy do Maksa i krążyÅ‚ ustawicznie po obrÄ™bie fabryki, którapodbuóona jego energiÄ… niestruóonÄ…, jego obecnoÅ›ciÄ… ciÄ…gÅ‚Ä…, rosÅ‚a naówyczaj szybko.Nie zważaÅ‚ na kurz, na sÅ‚oÅ„ce, które zalewaÅ‚o wszystkich coraz mocniejszym żarem,na zmÄ™czenie nawet, tylko od Å›witu razem z robotnikami byÅ‚ już na robocie i razem z nimischoóiÅ‚ o zmroku.PodbuóaÅ‚ go jeszcze do tej pracy Maks, który z wielkÄ… przyjemnoÅ›ciÄ… pracowaÅ‚ przyustawianiu maszyn z robotnikami i razem z nimi szedÅ‚ wieczorem do knajpy, wyp3aÅ‚niezliczone iloÅ›ci piwa, sypiaÅ‚ tylko parÄ™ goóin i rzuciÅ‚ w kÄ…t wszystkie swoje leniweprzyzwyczajenia.Od przyjazdu ze wsi stosunki pomięóy nimi ochÅ‚odÅ‚y nieco z powodu fabryki, któraich absorbowaÅ‚a zupeÅ‚nie i z powodu tego odezwania siÄ™ Borowieckiego, gdy wyjeżdżaliz Kurowa.Maks nie mógÅ‚ tego zapomnieć, tym baróiej, że o Ance myÅ›laÅ‚ coraz częściej i żecoraz wiÄ™cej irytowaÅ‚ go Borowiecki ciÄ…gÅ‚ymi wizytami u Müllerów.WióiaÅ‚ w tym podwójnÄ… grÄ™, która jego prostÄ… naturÄ™ oburzaÅ‚a do gÅ‚Ä™bi.Oddalali siÄ™ od siebie coraz baróiej, mocÄ… coraz silniej ujawniajÄ…cych siÄ™ wewnÄ™trz-nych przeciwieÅ„stw, cech rasowych i intelektualnych; Karol myÅ›laÅ‚ chwilami o tymi uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ z rezygnacjÄ… trochÄ™ sztucznÄ…: Maks zaÅ› odczuwaÅ‚ gÅ‚Ä™boko, zwalaÅ‚ winÄ™na niego i oburzaÅ‚ siÄ™ baróo szczerze.Dwunasta już dochoóiÅ‚a, gdy Borowiecki opuÅ›ciÅ‚ fabrykÄ™ i poszedÅ‚ przez dÅ‚ugi ogród,ciÄ…gnÄ…cy siÄ™ z tyÅ‚u do drugiej ulicy, góie staÅ‚ wielki parterowy dom, również przebu-dowywany do gruntu z wielkim poÅ›piechem, bo za kilka tygodni miaÅ‚a siÄ™ sprowaóićAnka z panem Adamem.MieszkaÅ‚ tymczasowo na facjatce, w jednym pokoju, żeby być bliżej fabryki, przebraÅ‚siÄ™ już, gdy fabryki zaczęły gwizdać na poÅ‚udnie.¹y p o ni c e i t c a t (niem.) polskie gospodarstwo; polska gospodarka.Ziemia obiecana 202PrzeczytaÅ‚ raz jeszcze list Lucy, która naznaczaÅ‚a mu spotkanie w parku Helenowskim,przy grocie, na czwartÄ… goóinÄ™ po poÅ‚udniu. Mam już tego dosyć myÅ›laÅ‚, drÄ…c list na strzÄ™py.I rzeczywiÅ›cie miaÅ‚ już tego dosyć; już mu siÄ™ sprzykrzyÅ‚y i te schaóki tajemnicze,coóiennie góie inóiej, i wybuchy zazdroÅ›ci, i nawet jej wielka miÅ‚ość nuóiÅ‚a go, bobyÅ‚a mu zupeÅ‚nie obojÄ™tnÄ… i zabieraÅ‚a wiele czasu tak potrzebnego dla fabryki.Nieraz, wÅ›ród pozornego rozszalenia w jej ramionach, wÅ›ród pocaÅ‚unków i uÅ›ciskównamiÄ™tnych, w takich momentach, w których wióiaÅ‚, że nie tylko go ubóstwia, nie tylkokocha, ale że wprost przepada w tej miÅ‚oÅ›ci, szukaÅ‚ sposobów zerwania i to go irytowaÅ‚ocoraz silniej, że ona nie nastrÄ™czaÅ‚a mu powodów.StoÅ‚owaÅ‚ siÄ™ u Baumów, ponieważ byÅ‚o blisko od fabryki, ale nie poszedÅ‚ teraz przezogród i swoje place, tylko wyszedÅ‚ na ulicÄ™, na której staÅ‚ paÅ‚ac Müllerów, a przechoóącobok domku, w którym mieszkali, zwolniÅ‚ kroku i wlókÅ‚ oczami po oknach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]