[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie!Skąd taka myśl? Przecież mógł dostać swoją czternastkę za zupełnie inne zasługi.Nie musiałkupować jej za informację o numerze Luizy!"Próbowałem perswadować sobie, że przecież nie mam najmniejszych powodów do niepokoju,jednak nie udało mi się pozbyć z nagła obudzonych podejrzeń.Prom orbitalny był w pełni sprawny i gotowy do lotu już następnego dnia.Po nawiązaniułączności z automatycznym nadajnikiem sygnału kontrolnego Alfy ustaliłem dokładnie Jejpołożenie i wyznaczyłem czas startu na wczesne popołudnie.Od rana wszyscy trzej byliśmyna pokładzie promu.Rowan siedział w fotelu drugiego pilota, obok mnie.Valamis zająłmiejsce z tyłu kabiny, na fotelu zajmowanym zwykle przez dowódcę jednostki.Wprowadzenie promu na orbitę nie przedstawiało żadnego problemu.Atmosfera byłaspokojna, wiatr prawie niewyczuwalny.Wiedziałem, że poradzę sobie sam z wszystkimioperacjami startowymi, kazałem więc moim pasażerom zająć pozycję półleżącą i zapiąć pasy.Komputer odliczał czas do startu, a ja zastanawiałem się, co właściwie myśli Rowan na tematzamierzonej operacji Nie odpowiedział mi gdy go o to pytałem po raz pierwszy, a potemjakoś nie miałem odwagi powrócić do tego pytania.Zresztą doszedłem do wniosku, żezapytany mógłby nie udzielić mi szczerej odpowiedzi.Gdyby bowiem zamierzał w jakiśsposób uniemożliwić nadanie meldunku, i tak by się do tego zamiaru nie przyznał przedemną, wiedząc, że jestem tutaj poniekąd w celu zapewnienia pomyślnej realizacji planuJednocyfrowych.Najpierw musiałby wysondować moje zamiary, a jak dotychczas niepróbował tego zrobić.Wystartowaliśmy bez przeszkód i po kilku minutach byliśmy już poza atmosferą.Sygnał Alfypulsował wyraznie na ekranie namiernika.Włączyłem samoczynne naprowadzenie iuwolniwszy górną połowę ciała z uprzęży pasów, obejrzałem się na Yalanrsa.Dostrzegłem odrazu bladość jego twarzy i szkliste spojrzenie.Najwyrazniej zle znosił przeciążenia startowe.-Trzymaj się - powiedziałem - Jeszcze tylko dwie korektury i dokowanie.Próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego jakiś grymas.Widziałem, że się męczy iprzyniosło mi to nawet pewną satysfakcję.Tu, w przestrzeni ja byłem górą, a on zależałcałkowicie ode mnie.Po trzech godzinach lotu orbitalnego można już było dostrzec srebrzysty punkt na ekranieobserwacyjnym.To Alfa lśniła w promieniach słońca, zbliżając się coraz bardziej i rosnąc woczach.Gdy jej obraz wypełniał już połowę powierzchni ekranu, włączyłem korekturę iprzejąłem sterowanie od automatu.Nie potrafiłem odmówić sobie przyjemności ręcznegowprowadzenia promu do luku dokowego.Pokrywa doku była odsłonięta.Prom zanurzył się powoli w atramentowoczarną czeluść.Poczułem, jak amortyzatory chwytają pojazd i korygują drobną, parocentymetrowąniedokładność naprowadzenia.Lekkie kolebanie ustało po kilku sekunadach.- Można wychodzić - powiedziałem, sprawdziwszy wskazania kontroli.- Tunel połączony zkorpusem.Mogą być małe różnice ciśnień między komorą wyjścia, tunelem i wnętrzemstatku.Nie przestrasz się, Val, kiedy powietrze syknie trochę przy otwieraniu zaworów!- Nie traktuj mnie jak ostatniego szczura lądowego! - burknął Valamis, lecz wciąż wyglądałnieszczególnie i nie miał widać siły, by się bronić przed moimi docinkami.Zauważyłem, żewydobył z futerału pistolet z ładunkiem obezwładniającym i trzymał go teraz w lewej dłoni.-Idzcie obaj przodem.Gdy znalezliśmy się w sterowni, Valamis z wyrazną ulgą opadł na fotel.- Patrz uważnie - powiedział do mnie.- Rowan ma za zadanie przygotować nadajnikdalekiego zasięgu, skierować emitory w stronę Układu Słonecznego i nagrać meldunek opomyślnym przebiegli kolejnego etapu.Meldunek ma posiadać treść i formę nie odbiegającąod normalnie stosowanych sformułowań.Przed zakodowaniem chcę usłyszeć treść tegomeldunku i gdy uznam go za odpowiedni, puścicie go na antenę.Ostrzegam was obu: niebędę tolerował żadnych sztuczek! Jedno nieodpowiednie słowo.Zrobił wymowny gest dłonią w poprzek gardła.Wiedziałem, co to znaczy Valamis byłby dotego zdolny.Przypomniałem sobie, jak rozprawił się z Bogarem i ogarnął mnie chłodnystrach.Rowan skinął głową i zabrał się spokojnie do strojenia nadajnika.Sprawdzał poszczególnepodzespoły, mierzył parametry sygnału na wyjściach wzmacniaczy.Obserwowałem jegoruchy stojąc mu za plecami.Muszę przyznać, że nie znałem radiostacji tak dokładni jak on ichwilami trudno mi było domyślić się, co właściwie robi.Nie przyznawałem się do tegojednak, udając, że panuję nad sytuacją.W pewnej chwili spostrzegłem, że Rowan dotknął dłonią jakiegoś pokrętła, zwracającrównocześnie twarz w bok i rzucając kosę spojrzenie kątem oka w moją stronę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]