[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czy gospodarz domu mieszkagdzieś tutaj? Tak, obok, pod sto dziesięć.Pierwsze mieszkanie od wejścia, od pomocnejstrony. Jak się nazywa? To kobieta, pani Bartello. Aha.Dzięki.Holman cofnął się do numeru sto dziesięć i tym razem śmiało zapukał do drzwi.Pani Bartello była krzepką kobietą z siwymi włosami zaczesanymi gładko do tyłu,w sukni o nieokreślonym kształcie, którą zapewne nosiła tylko po domu.Otworzyłaszeroko wewnętrzne drzwi i wyjrzała przez drugie, z siatką przeciw komarom.Holmanprzedstawił się i wyjaśnił, że szuka kobiety, która mieszkała kiedyś pod numerem 108,Donny Banik. Donna i ja byliśmy małżeństwem, ale to stare dzieje.Ja wyjechałem i naszedrogi się rozeszły.Aatwiej było mu powiedzieć, że ożenił się z Donną, niż tłumaczyć, że był tymdupkiem, który zrobił Donnie brzuch, a potem ją zostawił, żeby sama wychowywała ichdzieciaka.Twarz pani Bartello złagodniała, jakby go rozpoznała.Otworzyła zewnętrznedrzwi. O rany, pan musi być ojcem Richarda.Pan Holman? Zgadza się.Holman zastanawiał się, czy dowiedziała się z telewizji o śmierci Richiego, ale pochwili wyjaśniło się, że jeszcze nie dotarła do niej ta wiadomość. Richie to taki wspaniały chłopak.Często odwiedzał matkę.Do twarzy mu w tymmundurze. Tak, proszę pani.Może mi pani powiedzieć, gdzie teraz mieszka Donna?Jej spojrzenie jeszcze bardziej złagodniało. Nic pan nie wie? Długo nie widziałem się z Donną ani z synem.Pani Bartello otworzyła szerzej drzwi, oczy nabrzmiały jej bólem. Tak mi przykro.Pan nic nie wie.Tak mi przykro.Donna nie żyje.Holman czuł, że zamiera, jakby był zamroczony narkotykiem; jakby jego serce,oddech i krew w żyłach zwalniały, niczym płyta na gramofonie, kiedy wyciągnie sięwtyczkę.Najpierw Richie, teraz Donna.Nie odzywał się, a w smutnych oczach paniBartello pojawił się błysk zrozumienia.Pchnęła drzwi swymi szerokimi barkami i założyła ręce na piersiach. Pan nic o tym nie wiedział.Tak mi przykro.Pan nic nie wiedział.Tak miprzykro, panie Holman.Holman czuł, jak spowolnienie przechodzi w poczucie oddalenia i spokoju. Jak to się stało? To przez te samochody.Jeżdżą jak wariaci na tych autostradach, dlatego samasię stąd nie ruszam.Nie cierpię autostrad. Zginęła w wypadku drogowym? Wracała wieczorem do domu.Wie pan, że była pielęgniarką? Tak. Wracała do domu.Będzie już ze dwa lata, jak zginęła.Z tego, co wiem, ktośstracił panowanie nad kierownicą, a inni kierowcy nie zdążyli wyhamować, międzyinnymi Donna.Okropnie się czuję, opowiadając panu o jej śmierci.Tak mi było żalDonny, no i biednego Richarda.Holman miał ochotę odejść.Zostawić za sobą dawny dom Donny, miejsce, doktórego jechała, jak zginęła. Muszę porozmawiać z Richiem powiedział. Wie pani, gdzie mogę goznalezć? To takie urocze, że mówi pan o nim Richie.Kiedy go poznałam, przedstawił sięjako Richard.Donna też tak do niego się zwracała.Pracuje w policji, wie pan. Mam pani do niego numer? Nie, widywałam go, kiedy przyjeżdżał do matki.Chyba nigdy nie podał miswojego numeru. Więc nie wie pani, gdzie on mieszka? Niestety, nie. Może Donna podała adres Richiego w umowie najmu? Przykro mi.Wyrzuciłam te stare papiery po tym, jak.cóż, kiedy wprowadzili sięnowi lokatorzy, nie było sensu ich przechowywać.Holman nagle zapragnął powiedzieć jej, że Richie też nie żyje; pomyślał, że byłbyto wobec niej miły gest po tym, jak usłyszał od niej tyle dobrego o Donnie i Richiem, alenie znalazł w sobie siły.Czuł się wyczerpany, jakby dał z siebie wszystko, i nic już niemógł z siebie wykrzesać.Już miał jej podziękować za wszystko, kiedy przyszło mu coś do głowy. Gdzie została pochowana? W Baldwin Hills, cmentarz nazywa się Baldwin Haven.Tam ostatni razwidziałam Richarda, wie pan.Nie był w mundurze, chociaż myślałam, że włoży napogrzeb.Taki był z niego dumny.Ale miał na sobie ciemny garnitur. Dużo osób przyszło na pogrzeb?Pani Bartello wzruszyła ze smutkiem ramionami. Nie, raczej mało.Holman szedł do pożyczonego od Perry'ego rzęcha w stanie zupełnego otępienia.Ruszył na zachód, prosto pod słońce, tym razem mozolnie posuwając się naprzód wkorku.Podróż do odległego o kilka kilometrów Culver City zabrała mu prawieczterdzieści minut.Odstawił samochód na miejsce i wszedł do motelu frontowymidrzwiami.Perry wciąż urzędował za biurkiem.Słuchał małego trzeszczącego radyjka,które nadawało właśnie sprawozdanie z meczu Dodgersów.Perry ściszył je, gdy Holmanoddawał mu klucze. Jak pierwszy dzień wolności? Do dupy.Perry rozparł się na krześle i nastawił głośniej radio. To teraz może być już tylko lepiej. Dzwonił ktoś do mnie? Nie wiem.A masz automatyczną sekretarkę? Podałem kilku osobom twój numer. Podawaj swój numer, a nie mój.Czy ja jestem od przekazywania cudzychwiadomości? Levy, kapitan policji, i pewna młoda dama, dzwonili do mnie? Nie.Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo, a siedzę tu od rana. Podłączyłeś mi telewizor? Siedzę tu cały dzień.Jutro ci przyniosę. A książkę telefoniczną masz czy też przyniesiesz jutro?Perry wyciągnął książkę telefoniczną zza biurka.Holman zabrał ją do siebie i odszukał cmentarz Baldwin Haven.Przepisał adres,potem położył się na łóżku w ubraniu, rozmyślając o Donnie.Po chwili uniósł rękę ipopatrzył na zegarek ojca.Wskazówki tkwiły w miejscu, dokładnie tak samo nieruchomejak przez cały ten czas od śmierci ojca.Przesuwał pokrętłem wskazówki i patrzył, jakmkną dookoła tarczy.Wiedział jednak, że sam siebie oszukuje.Wskazówki tkwiły wmiejscu.Czas płynął tylko dla innych ludzi.Jego więziła przeszłość.5Następnego dnia Holman wstał wcześnie rano i poszedł do sklepu, jeszcze zanimPerry zaczął urzędować za biurkiem.Kupił karton czekoladowego mleka, sześć małychpączków posypanych pudrem i Timesa".Wrócił do swojego pokoju i jadł, jednocześnieczytając gazetę.Postępy śledztwa w sprawie zabójstwa czterech policjantów nadalstanowiły wiadomość na pierwszą stronę, ale tego dnia zamieszczono ją już nie na samejgórze, lecz u dołu strony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]