[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Basowy pomruk repulsorowego napędu pociągu przybrał nagle trochę niższetony.Han poczuł, że siła wiatru słabnie, co upewniło go, że wagoniki zwalniają.Jego dłonie i twarz zdrętwiały, w uszach czuł dziwne mrowienie, ale reszta ciałanie zmarzła, okryta nie przepuszczającą chłodu tkaniną ogrzewanegokombinezonu.Kiedy w końcu wagoniki się zatrzymały, usłyszeli głos tego samego strażnika,który przedtem krzyczał na Kypa:- Wszyscy wysiadać i pod ścianę! Połączyć się i marsz na miejsce pracy!68Więzniowie zaczęli wychodzić, a pod ich ciężarem zawieszone w powietrzuwagoniki znów zaczęły kołysać się na boki.Kiedy wszyscy w milczeniu stawalipod ścianą, słychać było jedynie szuranie butów i odgłosy obijania się ekwipunkuo skały.W wąskim, wywołującym klaustrofobię tunelu rozbrzmiewało prawdziwepandemonium różnych dzwięków, wskutek czego nieprzeniknione ciemnościprzytłaczały wszystkich jeszcze bardziej niż poprzednio.- Dokąd teraz? - odezwał się półgłosem Han.Kyp chwycił kółko przymocowane do pasa na plecach kombinezonu Hana.- Złap się tylko osoby stojącej przed tobą - odparł.- Uwierz mi, nie chciałbyśzgubić się tak głęboko pod ziemią.- Wierzę ci - mruknął Han.Chewbacca także warknął, na dowód, że sięzgadza.Kiedy pozostali górnicy stanęli jeden za drugim, strażnik pilnującypierwszego z nich dał znak do wymarszu.Han ruszył, szurając butami i stawiająckrótkie kroki, by nie potknąć się o odłamki skalne i kamienie leżące na dniechodnika, ale i tak kilka razy musiał oprzeć się o plecy idącego przed nimChewiego.W pewnej chwili skręcili i zaczęli zagłębiać się w jakiś boczny tunel.Hanusłyszał stłumiony odgłos uderzenia i niemal w tej samej sekundzie skowyt bólu.- Uważaj na głowę, chłopie - odezwał się do przyjaciela.Gdy Chewbacca schylił się, żeby przejść pod niskim sklepieniem, uszu Hanadobiegł szmer futra ocierającego się o tkaninę termicznego kombinezonu.- Jesteśmy przy zjeżdżalni - oświadczył strażnik.- Zatrzymać się, zaczekać naswoją kolej, a potem jazda!- Co to za zjeżdżalnia? - zapytał zaniepokojony Han.- Dowiesz się, kiedy jej dotkniesz - odparł Kyp.Dzwięki dobiegające od czoła grupy nic Hanowi nie mówiły.Nie potrafiłzorientować się, co się dzieje.Słyszał tylko szmer tkaniny ślizgającej się po jakimśmetalu i zduszone okrzyki zdumienia albo strachu.Kiedy powłócząc nogami dozjeżdżalni zbliżył się Chewbacca, Han usłyszał jego gardłowy pomruk i poczuł, żecałe ciało Wookiego drży na znak sprzeciwu.Strażnik musiał wyciągnąć jakiś bat, gdyż nagle w powietrzu rozległ się świst iChewbacca zatrząsł się od ciosu.Ryknął z bólu i machnął na oślep ręką, chcącoddać strażnikowi, ale w ciemnościach uderzył tylko w skalną ścianę.Zdezorientowany, szarpnął się i zaczął zadawać razy w ciemno, tak że Han musiałcofnąć się i kucnąć, by nie zostać trafiony.- Chewie! - zawołał.- Uspokój się! Przestań!Usłyszawszy głos przyjaciela, Wookie po kilku chwilach odzyskał panowanienad sobą.- Rób, co ci rozkazuję! - krzyknął strażnik.- Nie bój się - zachęcił Chewiego Kyp.- Robimy to każdego dnia i żyjemy.- Ja mógłbym spróbować pierwszy - odezwał się Han.- Bez względu na to, comnie czeka.- Na dół! - rozkazał strażnik.Han pochylił się, wyciągnął przed siebie ręce i małymi krokami ruszyłnaprzód.Nagle poczuł, że jego stopa stanęła na krawędzi otworu wiodącego69niewątpliwie do jeszcze głębiej znajdujących się chodników.Na obrzeżach niebrakowało drobnych kamieni i skalnych odłamków.Po chwili wyciągnięte palceHana dotknęły zimnej, metalowej, lekko wklęsłej szyny, dość szerokiej i niezbytgrubej, bardzo śliskiej i zagłębiającej się w otworze jak prawdziwa zjeżdżalnia.- Naprawdę chcecie, żebym zjechał po czymś takim? -zapytał.- Gdzie to się, udiabła, kończy?- Nie martw się - uspokoił go Kyp.- To najszybszy sposób, żeby znalezć się nadole.- Chyba sobie żartujesz - mruknął Han.W tej samej chwili usłyszał, jak Chewbacca się śmieje, wydając nosowedzwięki, jakby krztusił się albo dusił.To sprawiło, że Han się zdecydował.Usiadłokrakiem na metalowej szynie, umieścił dłonie za pośladkami i uchwycił siębocznych krawędzi najsilniej jak potrafił.Dzięki śliskiej tkaninie termicznegokombinezonu natychmiast zaczął sunąć w dół zjeżdżalni.Nabierając prędkościczuł, jak na jego spotkanie puszą wszechobecna, niemal namacalna ciemność.Wyobraznia podpowiadała mu, że w każdej chwili jego głowa może roztrzaskaćsię o końce ostrych stalaktytów, które z całą pewnością musiały się kończyć tużnad jej czubkiem i tylko czekały na to, żeby rozbić mu czaszkę, gdyby sięwyprostował.Zsuwał się po śliskiej szynie coraz szybciej.- Nie podoba mi się to! - zawołał w pewnej chwili.Nagle szyna zjeżdżalni się skończyła, a Han został wyrzucony na stertęsypkiego piachu.Natychmiast pochwyciło go dwóch górników i odciągnęłonaprzód, jak najdalej od końca szyny.Han wstał i odruchowo otrzepałkombinezon, chociaż nie mógł widzieć ani ziarenka piasku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]