[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mniej więcej półtora kilometra dalej minął nas jadący szybko w przeciwnym kierunku mały konwój, prowadzony przez dużego czarnego bentleya, za którym sunęły cztery czarne jaguary i niewielka czarna furgonetka.35Zatrzymaliśmy się w strefie zakazu parkowania w bocznej uliczce niedaleko dworcakolejowego Paddington.Mieliśmy zamiar zamknąć samochód i odejść.Miejsce tętniło życiem.Jeśli idzie o dalszą podróż, mogliśmy skorzystać z wielu opcji.Do dyspozycji były autobusy, czarne taksówki, dwie stacje metra oraz regularne pociągi.Pieszo mogliśmy udać się na południe do Hyde Parku albo na północ, przez Maida Vale do St John’s Wood.Wiedzieliśmy, że po drodze zostaniemy oczywiście wielokrotnie sfilmowani przez kamery, ale dopiero po setkach godzin cierpliwego przeglądania taśm uda się dociec, kim jesteśmy, skąd przyjechaliśmy oraz dokąd i po co zmierzamy.Sprawdziłem swój strój, żeby zobaczyć, jak się prezentuję publicznie.Kurtka była uszyta z cienkiego, rozciągliwego materiału, który bez wątpienia świetnie wyglądał na polu golfowym, ale przylegał ściśle do wszystkich przedmiotów, które miałem w kieszeniach.Co nie powinno stanowić problemu w przypadku piłeczek golfowych, ale stanowiło w przypadku glocka.Chciałem go mieć w kieszeni po prawej, ale ledwie się mieścił.Głównie dlatego, że coś już w niej miałem.To była komórka głównego faceta.Kupiony w drogerii telefon na kartę, nieróżniący się zbytnio od tych, które znaleźliśmy w schowku furgonetki Romford Boys.— Zobacz, czy uda ci się znaleźć listę połączeń — poprosiłem, podając go Casey Nice, która zrobiła coś ze strzałkami i menu i zaczęła przewijać obraz w górę i w dół.— Zadzwonił pod numer, który należy chyba do miejscowej sieci komórkowej,i rozmawiał przez trzydzieści sekund.Trzy minuty później oddzwoniono do niego z tego samego numeru i rozmowa trwała minutę — powiedziała.— Na tym kończą się połączenia.— Najprawdopodobniej wysłano za nami list gończy w środku nocy — odparłem,kiwając głową — i wszyscy londyńscy zbóje zostali poinstruowani z samego rana, w związku z czym facet od Serbów zadzwonił do Romford i powiedział: słuchajcie, jeśli chodzi o tych ludzi, których szukacie, to trzymam ich pod kluczem.Ale może rozmawiał w tym momencie z jakimś przybocznym, a ten powiedział mu, że się odezwie, i natychmiast skontaktował się z Charliem White’em, który osobiście oddzwonił i wszystko omówił.— Minuta wystarczyłaby, żeby wszystko omówić?— Potrzebowali w zasadzie tylko adresu.Bentleye mają na pewno GPS-y.Nawet naszpick-up w Arkansas miał nawigację satelitarną.— Rozumiem.— Nie słyszałem jednak żadnego dzwonka telefonu.Casey Nice znowu zrobiła coś ze strzałkami i menu.— Dzwonek jest wyłączony — powiedziała.— A więc tak właśnie to wyglądało.— Pokiwałem głową.— Powinnam przekazać numer Romford Boys generałowi O’Dayowi.Nie sądzisz? MI5mogłoby ich namierzyć.— I ustalić, że kupiono go za gotówkę w Boots the Chemist.Nic nam to nie da.— Co to jest Boots the Chemist?— To ich sieć drogerii.Coś w rodzaju Rossmanna.Założył ją John Boot w połowiedziewiętnastego wieku.Wyglądał chyba dokładnie tak samo jak facet, który wzniósł mur dokoła Wallace Court.Wszystko zaczęło się od sklepu z lekarstwami ziołowymi w mieście o nazwie Nottingham, daleko na północy.— MI5 mogłoby namierzyć, gdzie fizycznie znajduje się komórka.— Pod warunkiem że jest włączona.Co jest mało prawdopodobne.Wyrzucą ją zaraz pootrzymaniu wiadomości z Wormwood Scrubs.Domyślą się, że numer jest spalony.— Pewnie już wiedzą.— Przekonajmy się — powiedziałem, biorąc od niej telefon.Przyjrzałem się przyciskom, znalazłem ten oznaczony napisem REDIAL, wcisnąłem goi kiedy numer pojawił się na wyświetlaczu, wcisnąłem kolejny, zielony przycisk.Usłyszałem sygnał dzwonka.Klasyczne brytyjskie dwutaktowe terkotanie.Bardziejnaglące niż leniwy amerykański dzwonek.Czekałem.Trzy, cztery, pięć, sześć sygnałów.I w tym momencie ktoś odebrał.Ktoś, kto wykorzystał tych sześć sygnałów, byzidentyfikować numer, z którego dzwoniono, bo miał już na końcu języka pytanie, które mi zadał.— Co się tam u was, do diabła, dzieje? — odezwał się niski głos z londyńskim akcentem.— Właśnie minęło nas ze stu smutnych.— Gdzie? — zapytałem.— Zaparkowaliśmy trzy ulice dalej.— Mały Joey? — zapytałem.— Kto mówi?— Facet, który załatwił twojego faceta.Zeszłej nocy, w furgonetce.Widziałem, jakwpadłeś w szał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]