[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miałam ochotę radośnie wrzasnąć, że jestem czarownicą, ale siępowstrzymałam, powiedziałam, że jestem wróżką i przyszłam im powróżyć.Poględziłam trochę ipoczęstowały mnie szarlotką.Obejrzałam książki tej dziewczyny na półce, ale nic ciekawego.Poszarlotce zrobiło mi się niedobrze (chyba była nieświeża?) i postanowiłam się ewakuować stamtąd.Znowu znalazłam się we mgle, przemieszanych biało–czarnych oparach.Tym razem licząc do 3skoczyłam w białą chmurę (poprzednio wpadłam w cień).Znalazłam się w jakimś pokoju,poszukałam lustra.Ale wyglądałam…! Byłam kilkuletnim chłopcem, blondynem, strasznie silnym,bardzo umięśnionym, a na plecach miałam dziecinne owłosienie – puch.Wyglądałam jak małyatleta… W pokoju niedaleko był ojciec.Zaczęłam się zachowywać jak dziecko – śmiać się i skakać,ale szybko mi się znudziło.Miałam też dużego psa.Obejrzałam sobie dom – wszystko w drewnie:posadzka i meble, nieco staroświeckie.Był też zegar wskazujący rok 12., ale przed tym byłajeszcze cyfra 15 na zegarze namalowana na stałe.W pewnym momencie otwarły się drzwi i weszłamama ze mną tzn.drugim takim jak ja.Zdziwiła się na mój widok.Złapałam psa i wybiegłam naklatkę aby uniknąć trudnej sytuacji.Schody i poręcz były także drewniane.Pies zbiegł po schodacha ja zjechałam po poręczy.Na samym dole (wiedziałam o tym…) mieszkał rzeźbiarz, artysta –stolarz, wyrabiający artystycznie rzeźbione meble – mój stary przyjaciel.Poszłam do niego izłapałam jak zwykle (!) za dłuto.Zaczęłam sobie strugać kawałek drewna.Nie odzywałam się, bo uprzyjaciela był ktoś i rozmawiali, nie chciałam przeszkadzać dorosłym… Byłam tu stałymbywalcem, więc nikt nie zwrócił na mnie uwagi.Rozmawiali w jakimś dziwnym języku, któregonie znam, ale wszystko rozumiałam.Co ciekawe, gdy chciałam coś powiedzieć i pomyślałam popolsku, to to jakoś transformowało się tej świadomości, że na zewnątrz też mówiłam w tamtymjęzyku.Coś, jakbym odchylała się na chwilę z tamtej świadomości i myśl przechodziła ze mnie dotamtego chłopca – wrażenie nie do opisania… Powtarzałam sobie w myśli słowa i frazy tamtegojęzyka, ale były obce, nie kojarzyły mi się z żadnym językiem.Poczułam niepokój: tak dobrzewsiąkłam w ten plan, czułam, jakbym nie miała nigdy ciała fizycznego, jakbym mogła już stamtądnie powrócić.Wszystko było bardzo realne, skończone, żadnych wrażeń podobnych do LD.Poprostu byłam tam tak mocno jak tu i teraz.Stęskniłam się za sobą, za moim światem, chciałamwracać.I wtedy usłyszałam mój, nadświadomy głos: teraz policzę do 1 i znajdę się w moim ciele.Tamten świat zniknął a ja z oddala zobaczyłam pomarańczowe światło – wiedziałam, że to światłoto ja.Wypowiedziałam: “jeden” i ruszyłam w kierunku światła.W ciele otworzyłam oczy iucieszyłam się, że wróciłam.Leżałam na łóżku, w ręku zaciśnięte kamyki, na szyi indygo, oboklampka olejna zapalona, muzyka medytacyjna i coś jeszcze… cała rodzina stała przy moim łóżku!Zaszokowani wyrzucają mi, że znowu medytuję i … w medytacji mówię obcymi językami.Tłumaczyłam im, że pewnie źle zrozumieli, a ja się tylko zdrzemnęłam.Chciałam, żeby zostawilimnie w spokoju, bym mogła przemyśleć te wydarzenia.Wtedy poczułam jak lekko odpływam i …znalazłam się w moim obecnym ciele.To było jak delikatny powiew energetyczny.Ach, jak dobrzebyć sobą znowu…8.11.1999Bardzo dużo się działo ostatnio, ale same złe rzeczy.Zaczęło się od spotkania z duchem, któregowzięłam za Opiekuna.Było strasznie, nie chcę powtarzać tej rozmowy, ale wpadłam w głębokądepresję.Wyszło, że jestem nikim i nic nie potrafię, jestem dnem.Powoli znalazłam pomoc wenergiach ziemi i uspokajałam się, tylko czułam jakby kamień na czakrze serca.Poprosiłam wkońcu nadświadomość o wyjaśnienia i spotkał mnie następny cios.Tym razem ze strony moichrodziców: we śnie poczułam czystą nienawiść mamy do mnie i obojętność ojca.Mama chciała,abym umarła, ale nie tak po prostu, tylko w długich cierpieniach.Przeraziłam się i doznałamwstrząsu.Ból był tak mocny, że zaczęłam się unosić w powietrzu.Rodzice spojrzeli na mnieniezadowoleni, że znów zabawiam się magią.Zaskoczyło mnie to wznoszenie się, więc spojrzałamna moje ciało – byłam białym, przezroczystawym kształtem.Nie chciałam się wznosić, opadłam wrozpaczy na podłogę, chciałam umrzeć.Bolało mnie całe ciało, nie mogłam oddychać, nie mogłamzłapać powietrza.Obudziłam się z tymi odczuciami.Co ciekawe, w dzień przydarzały mi się same dobre rzeczy.Wieczorem pomodliłam się doOpiekunów o pomoc wedle ich uznania.I ta noc była niezwykła.Najpierw świadoma podróżastralna – poleciałam do J.I przed domem spotkałam jego astralnego kota.Sama zmieniłam się wkota i narobiłam kociego hałasu przed domem.J.wypadł, by zobaczyć, co się dzieje i polecieliśmyna wędrówkę astralną.Lecieliśmy tak szybko, że miałam trudności z rejestrowaniem tego, co nadole.W pewnym momencie J.wskazał na biało–przezroczysty kształt na dole mówiąc, że to jegosiostra.Poleciałam tam, a J.odleciał dalej.Porozmawiałam sobie z siostrą J.i jej koleżankąutrzymując cały czas telepatyczną łączność z J.Potem wróciłam do ciała, obudziłam się, zasnęłam i potem miałam najdłuższy świadomy sen wmoim życiu.Był tak długi, że większość zapomniałam.Przewodnim motywem mojego LD byławędrówka ulicami miasta, gdzie spotykały mnie różne wydarzenia.Jedno z nich to wizyta u Gosi,gdzie jej zdziwionej mamie tłumaczyłam, co to jest świadomy sen i na dowód chciałam przenikaćprzez meble.Nie udało mi się najpierw, ale stwierdziłam, że to kwestia przestrojenia i faktycznie,nie miałam już potem z tym problemów.Podobało się to jej.Potem poleciałam dalej.Jedno znastępnych zdarzeń: unosiłam się w różowym obłoku słuchając cudownej muzyki i śpiewu: AveMaria Schuberta.Było to absolutnie cudowne, czysta ekstaza.Potem byłam w świeciewspółczesnym i znalazłam J.– który był jakby w dziurze czasowej.Wszystko wokoło niebo było zeŚredniowiecza.J.był konno wraz ze swoją drużyną, jakimiś ludźmi.Obok wielka, drewnianamachina.Po okolicach przemykały grupy wieśniaków, biednych i nieco zwierzęcych.J.miał tu dorozwiązania jakiś problem z przeszłości – tyle rozumiałam.Wszystko to widziałam z zewnątrz –tzn.ja byłam w moim mieście współczesnym.Poszłam dalej.Chodziłam po mieście i patrzyłam wokna domów: niektóre świeciły różowym blaskiem, inne niebieskim, inne fioletowe, ale najwięcejczarnych.Westchnęłam z zazdrością patrząc na te różowe… Spotkałam także Krissa, walczyłzaciekle ze swoimi zmaterializowanymi problemami.Zastanowiło mnie to, że nie rozwiązuje ichtylko dzielnie tłucze się z nimi, nieco na oślep… Porozmawialiśmy chwilę, ale on musiał wracać doswoich demonów.Poszłam więc dalej.W pewnym momencie wydawało mi się, że wszystko jużwykonałam i wtedy pojawił się facet i przypomniał mi o sprawie kościoła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]