[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wspina się po drugiej przerdzewiałej drabinie, biegniewysokim żelaznym pomostem.Pomost kończy się trzecią drabiną.Prowadzi go ona naczwarty poziom.Kolejna na piąty.Kiedy jest już wysoko, światło księżyca przesączone przezbrudne okna dachowe odsłania stalowe przejście przylegającedo konstrukcji, która kiedyś podtrzymywała olbrzymiezbiorniki fermentacyjne.Tam, gdzie kiedyś znajdowały sięzbiorniki, teraz zieją potężne owalne otwory.Przez ostatni znich przerzucono bardzo skromny mostek.Mostek prowadzi do stalowych drzwi.Stalowe drzwi to jedyne wyjście.Henry ogląda mostek i patrzy w przepaść, którą on przecina.Widzi otchłań.Henry odwraca się do niej tyłem.Nie przejdzie skorodowanego mostka nad potwornąprzepaścią.Oddychając ciężko, rozgląda się, szukając alternatywnegowyjścia.I słyszy ten odgłos w ciszy.Luther.Zbliża się.Henry czeka.Luther dociera do górnego pomostu.Zbliża się do Henry'ego.Henry wchodzi na mostek i rusza ku drzwiom.Konstrukqajęczy pod jego ciężarem.Jest w połowie drogi, kiedy coś spada, odkształcony sworzeń.Odbijając się, leci w próżnię.Henry to ignoruje.Dociera na drugi koniec, do nitowanych stalowych drzwi.Zamknięte na klucz:Na czworakach rzuca się dokoła.Drapie cegły, aż jego rękadociera do żelaznej rury.Ciężkiej.Jęczy i walczy, i w końcu wyrywa rurę z kruszącej się ściany.Odwraca się, chwytając zdobycz oburącz, żeby walnąć nią wuchwyt na drzwiach.Nagle widzi Luthera.Stoi po drugiej stronie mostka i patrzy na niego.Luther i Madsen patrzą sobie w oczy.Luther obnaża zęby jak pies.Henry podnosi długą rurę.Nie takimi narzędziami zabijałludzi.Zbliżają się do siebie, z początku powoli, podchodząc naśrodek mostka.Luther warczy.Henry podnosi rurę, rycząc z nienawiści i wściekłości.Biegną.Mostek podskakuje pod ich ciężarem.Nagle ustępuje podstopami Henry'ego.Henry spada.Upuszcza rurę.Ta spada w nicość.Henry jedną ręką chwyta zwisający koniec mostka.Wisi, walcząc.Próbuje się wspiąć.Ale nie może.Pod ciężarem jego miotającego się dałakonstrukcja jęczy żałośnie, grożąc całkowitym zawaleniem.Luther zbliża się, jak może, do wyrwy.Zapiera się.- Spadniesz, Henry.Madsen próbuje się wspiąć.Nie może.Mostek podskakuje, ustępując o kolejnych kilkacentymetrów.Madsen jest rozdrażniony.Ale się trzyma.Rozlega się niesamowity pisk i trzask, gdy puszczają linypodtrzymujące.Luther wychyla się na tyle, na ile wystarcza mu śmiałości.- Gdzie ona jest? Gdzie Mia?Madsen kopie i młóci nogami, szukając punktu zaczepienia,którego nie ma.- W salonie! Na miłość boską, w salonie.Za płytą gipsową.Wpłycie jest wstawka.Luther wyciąga telefon.- Lepiej, żebyś się nie pomylił.Dzwoni telefon Reeda.To Luther.Reed odbiera błyskawicznie.-John?- Mówiłeś, że remontują dom?- Tak, straszny tu bajzel.- On kłamał.Nie zakopał jej.Jest za płytą gipsową w salonie.Musi tam być wstawka.Reed przeklina, nie rozłączając się.Wbiega do domu, dozagraconego i pełnego ludzi salonu.Luther czeka.Henry wisi.Ręce mu drętwieją od trzymania tłustego,kruchego żelaza.- Proszę! - mówi.Luther klęka.- A jeśli kłamiesz? - pyta.- Bo już przecież kłamałeś, prawda?Kłamałeś, kłamałeś i kłamałeś.- Nie kłamię! Proszę!*Reed pędzi do maleńkiego zagraconego salonu.Za nim podąża Teller i sześciu mundurowych członkówgrupy poszukiwawczej.Razem odsuwają stary ciężki kredens z orzecha.Wtedyodsłaniają wielki, świeżo zatynkowany kwadrat płyty gipsowej.Reed chwyta łom i podważa wilgotną krawędz płyty, odrywają po kawałku.Luther patrzy, jak Madsen walczy.Słucha, jak prosi i błaga.Zerka na zegarek.04Za płytą gipsową, za warstwą różowej izolacji z włóknaszklanego, znajdują ustawiony pionowo pojemnik wielkościtrumny.Jest owinięty izolacją z wełny mineralnej, pozyskanejze zbiornika z ciepłą wodą.Do trumny przymocowana jest niewielka butla tlenowa.Wskazówka na mierniku tkwi na oznaczeniu pusty".Reed podnosi telefon.Nadal ma połączenie.- John, ona chyba tu jest!Luther patrzy w oczy Madsenowi.- %7łyje? - mówi do telefonu.Trumna to wielki futerał na broń, uszczelniony srebrnątaśmą i zamknięty sześcioma zatrzaskami.Czterech funkcjonariuszy, w tym Reed, wyciągają go z jamyw ścianie i kładą na podłodze.Reed wyciąga swój nożyk, przecina taśmę, potem jeden podrugim otwiera zamki.Podnosi pokrywę.W środku leży Mia Dalton.Oczy ma zamknięte.Ramionazłożone na piersi.Sklejono je taśmą, żeby nie waliła i niedrapała w ściany futerału.Do Reeda dociera, co widzi.Wstaje i się cofa.Nagle kamienieje.Teller podchodzi.Wyciąga Mię z trumny; chuda, maleńka,ciemnowłosa dziewczynka.Kładzie ją na brudnej podłodze.Przykłada ucho do piersi.Cholera.Odwraca głowę Mii, otwiera drogi oddechowe.Potemodchyla głowę do tyłu.Chwyta palcami nos.Zakrywa usta Miiswoimi i delikatnie wdmuchuje powietrze w jej płuca.Pierś Mii się podnosi.Luther patrzy na Madsena.Ciszę zakłócają tylko jegobłagania.Reed ciągle trzyma telefon przy uchu, kiedy Tellerkontynuuje reanimację.Na drugim końcu słyszy powtarzające się krzyki.Opuszcza telefon i patrzy na Teller.Aż Mia Dalton gwałtownie chwyta haust powietrza i siada -mrugając powiekami, oszołomiona, zdjęta przerażeniem.Teller krzyczy i obejmuje dziecko.- Och, grzeczna dziewczynka - mówi.- Grzecznadziewczynka.Pod Reedem uginają się nogi.Opiera się o ścianę,podnosi telefon.- Mamy ją!- Dobrze - mówi Luther.Reed słucha krzyków. Proszę, proszę.Spadam, zaraz spadnę".Myśli chwilę.Potem się rozłącza i wrzuca telefon do kieszeni.Odsuwa się, by zrobić przejście sanitariuszom.Teller mocno ściska Mię.Kołysze ją i nazywa grzeczną dziew-czynką.Sanitariusze muszą prosić trzy razy, zanim w końcu puszczaMię.*Luther wpatruje się w Madsena, dyndający wisiorek.- Proszę - mówi Madsen.- Nie daję rady.Luther się nad tym zastanawia.- Opowiedz mi o pozostałych, Henry.- PROSZ.- Ile ich było?- %7ładnego!- ILE? Był Adrian, prawda? Mała Emma.Sam wygrzebałemją z ziemi.Ale się spózniłem.WIEC ILE JESZCZE?Nie słychać odpowiedzi.Ale przerażenie Madsena ustępuje.Wraca mu kontrola.Wpatruje się w Luthera.W udręce.I wyzywająco.W Lutherze wzbiera nienawiść.Wstaje.Prostuje się, prostujeklatkę piersiową i ramiona jak skrzydła.Wyciąga stopę.Waha się.Spogląda Madsenowi w oczy.Potem stawia stopę na palcach Madsena.Madsen krzyczy.Luther przyciska.Całym swoim ciężarem.Po czym się cofa.Ręce Madsena się ześlizgują.W szalonym ożywieniu szuka uchwytu.Po czym spada w ciemność.Spada.Spada.I spada.Luther nie widzi, jak Madsen uderza o ziemię, ale słyszy to:wilgotny chrzęst; długi odbijający się odgłos.Siły go opuszczają.Zatacza się do tyłu, na podest, i siada
[ Pobierz całość w formacie PDF ]